czwartek, 28 czerwca 2012

Dobrzy ludzie śpią lepiej od złych, ale Ci drudzy bawią się znacznie lepiej, kiedy nie śpią.




Matthew 'Matt' Dante Knight


01.04.1781 | Oslo, Norwegia | Wieczny dwudziestolatek
Wampir | Pokój 21 wraz z Avril Folle | Kapitan drużyny jeździeckiej męskiej

1781 rok. W stolicy Norwegii, która jeszcze wtedy nosiła nazwę Christiania (obecnie Oslo), na świat przychodzi Matthew. Mieszka w rodzinnym pałacyku wraz ze swoimi wspaniałymi rodzicami. Po kilku latach na świat przychodzi jeszcze jedno dziecko państwa Knight. Tym razem córeczka, która natychmiast staje się oczkiem w głowie młodego Matta. Wiodą sielankowe życie, ponieważ, jak na te czasy, są zamożni. Matthew od małego uczy się jeździć konno i pała miłością do tych zwierząt. Wszystko co dobre jednak dość szybko się kończy. Matt zakochuje się w koleżance z sąsiedztwa (po prostu nie można oprzeć się jej rudym włosom, zielonym oczom i piegom), która niestety nie odwzajemnia jego uczuć i zdecydowanie woli przyjaciela Knighta. Zrozpaczony chłopak nie widzi sensu dalszego życia i pod wpływem emocji postanowia powiesić się w stajni. Budzi się na pobliskiej polanie i już wie, że coś jest nie tak. W 1800 r. zostaje przemieniony w wampira (przez wampirzycę, którą poznał dopiero w tej szkole). Do domu wraca dopiero po miesiącu, kiedy w końcu udaje mu się dojść do tego kim jest i jak sobie z tym radzić. Jakiś czas później nie panuje nad swoimi emocjami i morduje swoją siostrę, czego nie jest w sobie wybaczyć do tej pory. Ucieka i od tamtej pory błąka się po całym świecie (nigdy nie wracał jednak do Norwegii). Zabija na swojej drodze masę ludzi. Czasem z nudów. W końcu jednak zaczyna nad sobą panować. Oswaja się z czasami. Przez moment podejmuje zwierzęcą dietę ale nie wytrzymuje na niej długo, ponieważ nauczył się zdobywać ludzką krew w inny sposób. W końcu odnajduje Szkołę Dla Dzieci Nocy, w której, z pewnymi przerwami, już zostaje.


Kwestia charakteru? Nie musisz go nawet spotykać, by się o tym dowiedzieć. Wystarczy podpytać o to kogoś ze szkoły. Każdy ma o nim inne zdanie, a zamieszczone niżej informacje to zbiór wszystkich (a przynajmniej większości) danych na ten temat.
Ciężki do opisania. All in one. Często zbyt wybuchowy. Jeśli jesteś jego wrogiem- nie wchodź mu w drogę. Jeśli jesteś jego przyjacielem- miej się na baczności. Zimny, czasem wręcz wredny i arogancki. Szczery, czasem wręcz do bólu. Jednakże jest bardzo dobrze wychowany. Czasem zachowuje się jakby nadal żył w XVIII w. Pomimo wszystko potrafi być pomocny i miły. Rzadko kiedy wspomina o swojej przeszłości i czasach przed przemianą, a kiedy to robi zazwyczaj na nie narzeka. Jest osobą bardzo skomplikowaną, trzeba umieć do niego podejść. Nienawidzi osób zbyt nachalnych i sztucznych. Ma jednak słabość do pięknych kobiet. Zazwyczaj trzyma się gdzieś na uboczu. Jest realistą i wie, że ma sporo wad. Większość osób uważa go za bogatego, zakochanego w sobie dupka, dlatego niektórzy na wstępie są do niego zrażeni. Jak jeszcze można by opisać jego charakter? Cóż... jednych 'faworyzuje', a innych wręcz od razu spisuje na 'stratę'. A to wszystko składa się w jedną, grubą maskę, którą codziennie przyodziewa. Co kryje pod nią? Za prawdziwych przyjaciół- godzien oddać życie. Jeśli wierny to wierny do końca. W tym wszystkim jest jeszcze jeden haczyk. Matt jest koszmarnie irytujący. Dlaczego? Bo lubi naigrywać się z innych co prowadzi większość do szewskiej pasji. Zbiera mu się na dowcipkowanie z reszty akurat wtedy, kiedy nikt nie ma na to najmniejszej ochoty.


Jaki jest każdy widzi. Właściciel czarnych, wiecznie roztrzepanych włosów i szafirowych, przeszywających oczu, które czasem tracą blask (wtedy można poznać, że coś jest nie tak). Wyraźne kości policzkowe i pełne usta. Mierzy 185 cm. Szczupły, ale wysportowany. Najchętniej przyodziewa jakieś luźne koszulki i czarne spodnie. Ubóstwia jednak bluzy z kapturami. Ach, no i ten jego czarujący uśmiech, któremu tak trudno się oprzeć.

Dodatkowe info:
pije dość dużo kawy i alkoholu by móc lepiej znosić głód,
czasem popala (tylko w skrajnych wypadkach),
pogrywa na fortepianie,
czyta dużo książek,
ma samochód (który praktycznie jest mu niepotrzebny, ale kocha szybką jazdę),
uwielbia słuchać muzyki,
przed słońcem chroni go pierścień z lapis- lazuli.



Powiązania | Więzy krwi | Galeria | Wspomnienia



Od autora: No to jestem. Tak, tak. Ten sam Matthew. Karta oczywiście z czasem będzie uzupełniana/poprawiana. Jeśli ktoś chętny do powiązań to proszę pisać. Jestem zawsze chętny do wątków. Co do obecnego stanu mojej postaci... po co o tym pisać skoro można przekonać się na własnej skórze? Haha, no to zapraszam!


138 komentarzy:

  1. [Matt :) Witamy, witamy :) To ja zaczynam wątek.]

    Słońce leniwym krokiem wzbijało się ku górze, a jego śpiące, blade promienie padały na ogromny gmach zamku. Mimo to , po dziedzińcu szkoły widać było kilka błąkających się duszyczek. Bezsenność? Zależy kto śpi. Kto może spać. Wnet z oddali było słychać stukot końskich kopy, które z czasem stawały się coraz bardziej wyraźniejsze. Pod budynek Szkoły dla Dzieci Nocy podjechała bryczka. Tak, panienka Katherine po długiej podróży z Oslo wróciła. Czemu akurat bryczką"? A czemu by nie?
    Podobno powroty są trudne. Ona zaś bała się reakcji na jej powrót.Jak to wszystko będzie? Zobaczymy.
    Wysiadając z bryczki, oraz biorąc swoje bagaże rozejrzała się wokoło. Od razu poczuła piękną woń róż. Przesuwając wzrokiem w bok zatrzymała się na pewnym mężczyźnie, którego doskonale znała. Ich stosunki być może nie były najlepsze, lecz pracowała nad tym. Matthew Knight stał oparty o śnieżnobiały filar obserwując ją. Katherine najchętniej pobiegłaby do niego i przytuliła się, gdyż podczas tych kilku miesięcy w samotności tęskniła za nim, lecz opamiętała się. Obawiała się reakcji chłopaka. Lecz wracając wspomnieniami wstecz miał okazję, lecz jej nie zabił. Mógł ją zostawić słaba na dachu szkoły, ale zabrał Kath do swojego pokoju i poił krwią. Zastanawiała się czy nadal między nimi będzie jak było za pierwszym razem. Czy znowu zawiśnie nad nimi dziwna, napięta atmosfera. Jej soczyście zielone, kocie oczy patrzyły wprost w tęczówki bruneta. Na malinowych wargach wampirzycy pojawił się delikatny, lecz smutny uśmiech. Skinęła do niego głową i sięgnęła po swoje walizki.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Mój kot jest gupi. Stoi na żaglu od deski windsurfingowej i się namyśla, jak by tu ominąć wielką kałużę pośrodku tegoż to. Nie prościej byłoby zejść? ^^]


    Po raz pierwszy w życiu rozpakowywałam swoje rzeczy. Znaczy, robiłam to już wcześniej, wiele razy, ale po raz pierwszy w życiu rozpakowywałam się bez pomocy magii. Wiem, wiem, „jakże to tak?”, zapytacie. Przysięgam, wina nie moja. Naprawdę. Ale teraz nie mam czasu tłumaczyć tego wszystkim od nowa, bo zaraz tu może ktoś wejść. Mój współlokator, przykładowo. Mattie ma na imię. Mój prywatny, etatowy Rycerz.
    Szybko schowałam ostatnie ubrania do szafy i wkopałam walizkę pod łóżko, by móc na nim swobodnie usiąść. Było ogromne. Nie przesadzam. Mała jestem to mam trochę zaniżone standardy jeśli chodzi o wielkość czegoś i kogoś.
    Ogólnie, pokój taki jakiś duży. Mieszkanie raczej, bo w pokoju zazwyczaj nie ma dwóch pokoi, korytarzyka i ogromnej, wygodnej łazienki.
    Wystrój też niczego sobie, choć można go uznać za zbyt mroczny, jak dla Avril Folle. Ale to już nie ta sama Avril. Niestety. Teraz nawet NIE MAM OCHOTY przemalowywać swojego pokoju na inny kolor. Niech zostanie fioletowy. Też ładny. Szkoda, że ciemny.
    Coś zachrzęściło, zaszeleściło, i drzwi wejściowe otworzyły się. Usłyszałam jakiś huk, rumor, i nie wiadomo, co jeszcze, ale prawdopodobnie to były normalne odgłosy wtaszczania walizek do pokoju opatrzonego tabliczką z imieniem „Mattie” podgryzanym przez wampira. Ciekawe, czy się zorientował, kto mu to tam przyczepił?
    Zerwałam się z łóżka i starając się być cicho, niczym jeden z moich kotów – a propos… Gdzie zwierzaki? Coś tu za cicho… - przemknęłam do pokoju przyjaciela. Kiedy upewniłam się, że na mnie nie patrzy, tylko stoi odwrócony w moją stronę plecami, wprowadziłam swój niecny plan w życie.
    - Maaaaaattieee! – Z radosnym piskiem wskoczyłam na niego. Oczywiście, nie wycelowałam dokładnie, bo zaczął się obracać w moją stronę, kiedy tylko zaczerpnęłam oddech, ale i tak uwiesiłam mu się na szyi, oplatając go nogami w biodrach. Pocałowałam go mocno, tam, gdzie wycelowałam – to jest, w policzek – i miałam jedynie nadzieję, że nie zauważy w moich oczach niczego niepokojącego. Dla pewności je zamknęłam i przycisnęłam się do niego jeszcze mocniej. A co mi tam!

    [Pół strony w wordzie O.O]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy usłyszała jego szept coś ścisnęło ją w żołądku. Nie był ani złośliwy, ani ironiczny. Był miły, miękki. Dziewczyna przygryzła lekko wargę i zerknęła na niego posyłając mu chyba pierwszy raz od tylu lat delikatny, subtelny uśmiech. - Witaj Matt. Dziękuję za pomoc. - Z jej ust wydobył się miły dla ucha dźwięk. Popatrzyła mu w oczy i widać było, że lekko zawahała się jednak uścisnęła go na przywitanie. Do jej nozdrzy uderzył ten znajomy zapach. - Dobrze Cię widzieć.- Szepnęła mu cicho do ucha. Dopiero w tej chwili zrozumiała , co zrobiła. Odsunęła się od niego i popatrzyła nieco zdezorientowana. W głębi duszy jednak brakowało jej tego. Chciała to zrobić, lecz nie wiedziała jak Matt zareaguje. W chwili obecnej bała się jego reakcji. Swoimi oczętami lustrowała go wzrokiem nieco przestraszona, lecz nie chciała tego okazywać.

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Kurde, usunęłam nie ten komentarz co trzeba jej xD Wprowadziłam, nieco dodałam :)) Może jeszcze coś dopiszę^^]

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby tylko ona mogła cofnąć czas, wymazać te wspomnienia. Zrobiła by wszystko. Jednak ciszył ja fakt, gdyż brunet nie odepchnął jej od siebie. - Pokój numer 24.- Powiedziała cicho i zerknęła na niego, lecz odwróciła wzrok szukając wymówki. Wzięła mniejszą walizkę, a druga ręką nieco poprawiła sukienkę. Fakt, nie mogła przywyknąć do nowoczesnej mody. Jej zdaniem co po niektóre stroje były rodem jak na ulicznice. Niestety nic nie mogła znaleźć dla siebie, toteż postanowiła założyć niebieska sukienkę sięgająca długością do połowy uda. Jej rude , świecące w słońcu niczym ogień na chwilę obecną opadały kaskadami na jej drobne ramiona. Ona zaś szła z nim ciągnąc za sobą walizkę.- Co u Ciebie? - Zapytała ot tak. Chciała jakoś zacząć rozmowę. - Nagle tak zniknąłeś.- Dodała cicho. Była ciekawa co u niego się działo. Co najważniejsze, czy nie spotkał osoby, z którą w Norwegii miała ostre starcie.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ładnie tak wykorzystywać nową? Nie no... Poproszę o miejsce i relacje. To zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaśmiałam się cicho, tuż przy jego uchu, nie mogąc przestać przytulać Matta.
    - Właściwie to TY jesteś MOIM współlokatorem, ale tak, ja też się cieszę, Staruszku - pwoiedziałam, podkreślając fakt, że byłam tu pierwsza. Takie zabezpieczenie, gdyby nagle spodobał mu się bardziej mój pokój, niż jego własny.
    Oczywiście, nie sądziłam, żeby to miało nastąpić. Wampiry zazwyczaj lubią ciemniejsze wnętrza.
    - A ja coś dla ciebie mam! Tylko musisz iść za mną, bo nie przytacham tego tutaj sama - wyświergotałam jeszcze i pobiegłam do siebie, nie zważając na zdziwioną minę przyjaciela. No, tak. Zazwyczaj to bym go ściskała jeszcze jakieś dwie godziny, nie mogąc wyjść z podziwu, dla jego niezmieniającej się aparycji.
    Cóż, brzydki z pewnością nie był. Ale dawno już zaprzestałam prób zwrócenia na siebie jego uwagi jako mężczyzny. Nie, żeby jako przyjaciel nim nie był. Po prostu musiałam wziąć poprawkę na to, że Matthew jest dla mnie jak brat. Aseksualny, znaczy się.
    Czasami tego żałowałam. Częściej jednak wolałam pozostać przy zdrowych zmysłach, bo z wampirem to bym chyba zwariowała do końca.
    Ach, zapomniałam. Za późno na taką ostrożność.

    [Tyyyyyyy. Mejli nie czytasz czy nie ma Cię znowu?]

    OdpowiedzUsuń
  8. Szła w milczeniu słuchając go. Znowu wyczuwała w jego głowie lekka ironie. No cóż, Matthew taki był i musiała się do tego przyzwyczaić. Kiedy weszli na poddasze, a ten zapytał co u niej akcentując, że to pytanie z "grzeczności" westchnęła cicho. - Była w dawnej Christianie.- odparła nieco niepewnym głosem. - Nie uwierzysz, kogo tam spotkałam. Był to...- I w owej chwili ucięła, gdyż usłyszała i poczuła jak ktoś z niesamowita prędkością biegnie przez korytarz. Odwróciła się energicznie rozglądając się. Wystraszyła się momentalnie. - Matthew, wejdź do środka. - Podała mu swój klucz. Analizując jej ton można było usłyszeć w nim stanowczość, przeplataną z przerażeniem. Dziewczyna wyciągnęła spod sukienki sztylet i weszła w głąb korytarza, gdzie z daleka można było dostrzec zarys ludzkiej sylwetki. Owy mężczyzna w dłuższych blond włosach stał lustrując go wzrokiem. To był on. Kurt we własnej osobie. - Nie zbliżaj się. - Warknęła w stronę mężczyzny. - Odejdź stąd. - Syknęła, a jej oczy aż zaświeciły ze wściekłości. Blondyn zaś roześmiał się. - Potraktuje to jak zaproszenie. - Powiedział, a po tych słowach zaczęła się między nimi walka. Katherine nie chciała, by owy wampir zbliżył się do Matta. Wiedziała, że go będzie chciał zabić. Już groził jej tym w Norwegii. Z czasem zaś blondyn umknął jej z oczu. Był niezwykle szybki i silny. W końcu żywił się ludzką krwią. Rudowłosa rozglądała się. Wnet pobiegła w stronę Matta. Toczyli ze soba walkę. Zbliżając się do niego zobaczyła, że Kurt chciał dźgnąć Knight'a sztyletem, który wcześniej wyrwał jej z rąk. - Nie! - Krzyknęła i momentalnie zasłoniła swoim ciałem Matthew. Mimowolnie rozchyliła wargi i otworzyła szeroko oczy czując dźgnięcie. Kolana poczuła wnet jakby miała z waty. Traciła powoli grunt pod nogami, lecz wykorzystując nieuwagę Kurta złapała go ostatkami sił i złamała mu kark. - Nigdy... Nigdy więcej nie będziesz mnie gnębić.- Rzekła ze łzami w oczach. Oddychała niespokojnie. Czuła ostry ból.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Jeśli to zrobisz, to będę Ci chyba dozgonnie wdzięczna...]

    OdpowiedzUsuń
  10. Czując, jak ujmuje ją w swe ramiona przymknęła oczy. Ulżyło jej, kiedy chłopak wyjął sztylet. Mało brakowało, a mogła być już nie żyć. - To wszystko jego wina. To jego wina.- Szepnęła i zaczęła płakać. - Zawsze zatruwał mi życie, zawsze musiało być jak on chciał. Dlaczego, dlaczego byłam taka głupia i naiwna Matt. Dlaczego wtedy nie posłuchałam siebie, tylko dałam się nabrać na jego głupie gadki i kłamstwa, które mówił o Tobie. To on mówił, że chcesz mnie wykorzystać, że wszystko co robisz to tylko przedstawienie.- Mówiła z płaczem tuląc do niego głowę. Ah, gdyby mogła cofnąć czas. Już dawno by skręciła mu kark. Odsunęła głowę w bok. Nie chciała pić. Nie chciała, by kolejny raz ratował jej tyłek. Jednak czując jego dotyk na swojej głowie spojrzała na niego.- Kolejny raz ratujesz mnie. Dziękuję - Szepnęła cicho patrząc na niego z wdzięcznością. Z jego nadgarstka upiła trochę krwi. Pomogło jej. Poczuła się nieco lepiej. - Matt walizka. Czarna walizka.- Wyszeptała cicho jej oczy powoli gasły. - Tam są dwa woreczki krwi. Weź jeden i podaj mi drugi. - Mrukneła cicho. Zerknęła na martwego Kurta i uśmiechnęła się blado. Co jak co, ale polowała na niego przez sto długich lat. Cieszyła się jednak, że Matthew nic nie jest. - Nic Ci nie zrobił? - Zapytała przyglądając mu się. Szukała najmniejszego zadrapania na jego twarzy. Palcami musnęła jego policzek na którym widniała już gojąca się rana. - Dlaczego nie zrobiłeś jak Cię prosiłam? Mógł Cie zabić.- Powiedziała wpatrując się w jego hipnotyzujące oczy. Jeżeli by coś mu się stało byłaby na siebie wściekła do końca swojego istnienia.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Kolejny powód, żeby cię kochać… - westchnęłam rozbawiona. – Cóż, nie chcę być niemiła, ale masz pewność, że to cię nie zabije. Poza tym: czy ty czegokolwiek się boisz? – Pytanie, choć czysto retoryczne, było ciekawe. Jeśli nie odpowie mi teraz to zapytam później, stwierdziłam w myślach i popędziłam do szafy.
    Otworzyłam ją jednym szarpnięciem i z zadowoleniem popatrzyłam na ledwo-się-trzymające stosiki ubrań. Moje własne, bezmagiczne dzieło! Pokomplementowałabym je jeszcze, gdyby w następnej sekundzie nie runęły na mnie wszystkie, jak jeden mąż. Prychnęłam sfrustrowana – „Czy ja nic nie potrafię zrobić dobrze?!” – ale bez większego wahania zaczęłam w nich grzebać. Gdzieś tam powinno być to pudełko…
    - W sumie, to przyniosłabym to do ciebie i sama, ale chciałam ci zaprezentować mój pokój. To dla ciebie – powiedziała, wręczając mu starą, drewnianą szkatułkę. – Otwórz – zachęciłam. Sama wycofałam się w głąb pokoju i wskoczyłam na łóżko, które przecież sięgało mi wysokością pasa. – B-byłam w Norwegii… - wyjąkałam, nie znając jeszcze jego reakcji.

    [Uznaaaaajmy, że w środku szkatułki leżał stary, ozdobny sygnet rodu Knight. Plosię :*]

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy rzekł, że mu nie ufała popatrzyła na niego. - Ty nadal nic nie rozumiesz, a nawet nie wiesz...- Szepnęła i pokręciła głową. Kiedy zapytał o wampira przygryzła wargę. - Był już wcześniej, cała jego rodzina była wamp... - Odparła i ucięła. Nie, to nie była rozmowa na teraz. Kiedy mówił, że ma pewne plany co do Kurta zerknęła na niego. Wstała, mimo tego że była słaba i sięgnęła po sztylet wręczając mu. - Przebij i zostaw w nim sztylet, wtedy się nie obudzi. - Mrukneła porozumiewawczo, a potem spojrzała na bruneta. - Spalmy go wieczorem.- Popatrzyła mu w oczy i zerknęła na Kurta " wyschniętego" z krwi. Patrzył na nich, lecz nie mógł się ruszyć, coś bełkotał. Katherine odskoczyła patrząc to na Matta to na Kurta. Do cholery jakim cudem, on się ocknął?! Chyba Matthew miał rację. - Powinieneś umierać z mękach. - Warknęła wbijając w niego chłodne spojrzenie i wbiła mu sztylet w rękę. Blondyn krzyknął słabo z bólu.- Powiedz mu o wszystkim.- Mówiła zerkając na niego. - Powiedz mu o zahipnotyzowaniu mnie, przelanej miłości na Ciebie która była fałszywa , powiedz o swojej rodzinie no powiedz mu.- Krzyknęła zapłakana wbijając mu boleśnie sztylet w brzuch. Miała nadzieję, że w końcu się to wyjaśni. Ona sama dopiero niedawno dowiedziała się o tym, że to Kurt ja zahipnotyzował , by dziewczyna była mu wierna i zostawiła Matta. To on się nią bawił. Hipnotyzował kiedy chciał. A ona o wszystko się obwiniała. Fakt, faktem była winna i to także po dużej części, lecz nie do końca. Oczywiście Matt o niczym nie wiedział. - A Ty. - Zerkneła na Matthew totalnie rozbita. - Wysłuchaj go, a potem dziś wieczorem, kiedy księżyc będzie w pełni idź do lasu, gdzie tkwią pozostałości starego kościoła i spal go. - Mówiła, a jej malinowe wargi drżały. - Wpierw tylko wysłuchaj i wyciągnij wnioski. Będziesz chciał się ze mną widzieć wykrzycz imię moje a przyjdę. - Szepnęła i wzięła swoje walizki znikając za drzwiami pokoju. Zostawiła je i wyszła przez okno pędząc nad jezioro.

    Wieczorem siedziała już w swoim pokoju. Chodząc po całym pomieszczeniu zdenerwowana nie wiedziała jakie zamiary ma Matthew. Chciała tylko, by wysłuchał Kurta gdyż to było ważne. Wtedy by wiedział o wszystkim. Może by wtedy jej wybaczył... Czekała tylko, kiedy ja wezwie i czy w ogóle ją do siebie wezwie.

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Hmmm jak masz ustawienia posta, to zmieniasz tylko datę dodania i normalnie publikujesz i nie robisz tego w wersji roboczej:) i wszystko wtedy jest w archiwum. Jeżeli nadal nie możesz się z tym połapać, to zostaw wszystko w wersji roboczej, a sama Ci to zrobię :) No i zabieram się za odpisanie na posta.]

    OdpowiedzUsuń
  14. Sekundy zdawały się minutami, a minuty godzinami. Godziny zaś były wiecznością. Po głowie rudowłosej chodziły różne myśli. Wiele czarnych scenariuszy. A co jeżeli to Matt nie wyjdzie ze wszystkiego cało? Usiadła na łóżku przeczesując nerwowo włosy swoja porcelanowa, nieskazitelną dłonią. Słysząc krzyk Kurta zerwała się na równe nogi. Zaczęło się... Zerkneła przez okno na las. W powietrzu unosiła się gęsta smuga dymu. Ale co się dzieje z Mattem? Czemu jej nie zawołał? Nie, nie mogła już czekać. Wyskoczyła przez okno biegnąc ile sił w stronę znajomego jej miejsca. Bała się tego, co zobaczy. Błagała w myślach, by to Kurt był spalony a nie Matthew. Jeżeli brunetowi by się coś stało jej zimne jak lód serce rozbiłoby się na miliony kawałków. Zabiłaby się. Czyżby nadal kochała Matta i nie chciała się przyznać? Tego nikt nie wiedział prócz niej.

    Po chwili była już na miejscu. Zobaczyła leżącego na ziemi Matta, który w poparzonej dłoni trzymał serce Kurta. Po blondynie śladu nawet nie było. Został tylko sztylet, tkwiący w ogniu. Katherine przerażona klęknęła przed Mattem. Poruszyła nim, lecz brunet nawet nie drgnął. - Matt? Matt!- Krzyknęła zrozpaczona. - Matthew, proszę. - Szepnęła, a łza spłynęła po jej policzku. Szybko wzięła bruneta i przeniosła do swojego pokoju. Położyła go na swoim miękkim łóżku. Sama zaś ułożyła się za nim. Położyła sobie jego głowę na kolanie i gładziła ją. Sięgnęła po butelkę krwi, która leżała niedaleko i przyłożyła ją do jego ust. Była to jej krew. Nie wiedziała co mu jest, więc tak zrobiła. - Pij, proszę pij. - Szeptała miękko gładząc go po policzku. Była spanikowana.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hmm... Jedyne co mi przychodzi do głowy to niegdysiejsze relacje czysto "biznesowe", może nawet podchodzące pod niechęć obojga. Szczególnie, że Blanka jest znacznie starsza od Matthew i nie przepada za wampirami (ironicznie; sama jest nim w połowie). Może być też tak, że jedno odebrało życie osobie drogiej dla tego drugiego. Pozostawiam Ci pełną dowolność ;)]

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Może prawdę?, szeptało mi coś w głowie. Ale co, miałam mu niby zdradzić, że byłam tam w ośrodku wypoczynkowym pod opieką psychologa nasłanego na mnie przez Radę Czarownic? Niedoczekanie.
    - Powiedzmy, że… wypoczywałam – wymamrotałam w końcu niemrawo, bo faktycznie tak się czułam. Chciałam mu zrobić niespodziankę. Znaleźć coś, czego może mu brakować. Już dawno przeszukałam Internet za jakimiś informacjami o jego rodzinie. Zawsze tak robiłam z nowo poznanymi osobami, szczególnie wampirami. Przeszukiwałam wszystkie dostępne źródła, szukając o nich informacji. W tym wypadku natknęłam się na rodowy herb. A raczej sygnet z rodowym herbem, który ktoś chciał sprzedać na eBay’u.
    - B-był wystawiony na aukcji internetowej i p-pomyślałam, że może wo-wolałbyś, żeby nie trafił w obce ręce, tylko był u c-ciebie – powiedziałam, lekko się zacinając. Bałam się spojrzeć mu w oczy, ale nie żałowałam tego, że wykupiłam i podarowałam sygnet Mattiemu. Gdybym tego nie zrobiła czułabym o wiele większy wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  17. Katherine patrzyła na niego. - Już dobrze, zaraz Ci wszystko powiem.- Szepnęła i popatrzyła na niego. - Odpocznij.- Odparła stanowczo i pociągnęła go tak, by się położył. Nie, nie miała żadnych dwuznacznych zamiarów. Po prostu widziała, że jest wyczerpany. Kiedy zobaczyła, że opróżnił butelkę z jej krwią wyciągnęła z włosów wsuwkę. Odgarnęła włosy na bok i nacięła linię na szyi. - Pij.- Mrukneła cicho. Ewidentnie jeszcze nie nadawał się do normalnego funkcjonowania. Siedząc nad nim pochyliła się tak, że usta dotykały świeżej krwi. - Pij Matt.- Odparła już nieco głośniej, jednakże jej ton był łagodny.

    [ Nie ma sprawy :))]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Hej! :) Oczywiście, oczywiście. Mogłabym cię prosić o rozpoczęcie czy niezbyt ci to pasuje? Jak nie chcesz zaczynać lub nie masz pomysłu czy cuś to mów prosto z mostu, zawsze mogę postarać się jednak coś wymyśleć. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Mattie, ja Ci zaraz odpiszę, tylko muszę zacząć od początku, bo miałam prawie całe i mi komputer się wyłączył... :|.
    Więc, gdybyś mógł, poczekaj z dziesięć minut na mój wątek ;D
    Jeg elsker deg, racja? :*]

    OdpowiedzUsuń
  20. - Da się zrobić – rzuciłam, niczym strzała pędząc na drugi koniec pokoju, do biurka, na którym wcześniej ustawiłam swojego różowego laptopa. – Weź sobie krzesełko. – Pstryknęłam palcami na Matthew i wskazałam mu kąt pokoju, gdzie to ustawiłam jedno z ozdobnych krzeseł, obecnie zawalone moimi bibelotami, których jeszcze nie miałam okazji porozkładać na półkach.
    Odpaliłam komputer, który włączył się nadzwyczaj szybko, ukazując tapetę, którą katowałam się już dłuższy czas. Ja i ON w czułym uścisku. Zarumieniłam się nieco i posmutniałam, ale szybko włączyłam przeglądarkę. Byłam pewna, że Matt zauważył i zdjęcie, i moją reakcję. Jakoś nie miałam ochoty się tłumaczyć.
    - Więc tak… - mamrotałam do siebie wchodząc na swój profil eBay’a i klikając w nick użytkownika AntiqueShopOslo(doprawdy, wiele mi to mówiło…), z którym przeprowadziłam transakcję. Cieszyłam się, że przynajmniej nie było widać ceny zakupionego przeze mnie sygnetu. Nie znalazłam jednak danych sprzedawcy, jedynie numer konta i adres sklepu. Skrzywiłam się lekko, ale otworzyłam okno poleceń Windowsa i wstukałam ciąg liter i cyfr, które nakazywały komputerowi odszyfrować hasło użytkownika podającego się za sklep z antykami.
    - Chwilę to potrwa, ale jak się skończy, to powinnam łatwo odnaleźć dane osobowe. Są potrzebne do założenia konta. Jeśli ich nie będzie, mogę go odszukać przez numer konta bankowego albo rejestr firm. Wolałabym jednak uniknąć włamywania się do serwerów państwowych…
    Ciągle unikałam wzroku chłopaka. Może i wiedział, że chciałam dobrze, ale mnie to jakoś nie przekonywało, że nie był na mnie zły.
    Przesłoniłam sobie twarz długimi blond włosami, tworząc barierę między mną a chłopakiem. Na szczęście, moja czupryna ma taką gęstość, że nie było sposobu, by wampir zobaczył moją minę.
    Rzut okiem na zdjęcie ustawione jako tapetę wystarczył, żebym poczuła ból, i to nie tylko psychiczny. Miałam wrażenie, jakby coś ściskało mnie w imadle na wysokości pasa jednocześnie usiłując zacisnąć się na mojej szyi, by odciąć mi dopływ powietrza.
    Bez słowa wstałam, otworzyłam jedną z szuflad w szafce nocnej, wyciągnęłam z niej listek tabletek, po czym popiłam jedną wodą i wróciłam na miejsce.
    [Ciut-ciut się przeciągnęło. Potem Ci mogę w mejlu opisać, co się stało. Tu nie mam zamiaru.]

    OdpowiedzUsuń
  21. [To ja wylatuję z Polski, a tam się wtedy upały zaczynają? Właściwie to i u mnie gorąco było wczoraj, bo prawie 40 stopni, no ale cóż. Dzisiaj jest już prawie druga, a ja nadal siedzę w domu, ale podobno ciepło na zewnątrz. ;p I zacznę, skoro tak, lecz mistrzostwo świata to to nie będzie.]

    Elle rozłożyła się na łóżku z błogim uśmiechem. Przyjechała kilka godzin temu do Szkoły i nie mogła uwierzyć, że już tu jest. Strasznie za wszystkimi tęskniła, ale póki co udało jej się wejść niezauważoną do własnego pokoju i trochę się tam rozgościć. Nikogo jeszcze znajomego nie widziała, faktycznie, ale może to po prostu z uwagi na to, iż dotarła do placówki w porze obiadowej, kiedy wszyscy znajdowali się na stołówce. Jednak o ile wcześniej Carter nie miała siły na witanie się z kimkolwiek, o tyle teraz niemal zżerała ją ciekawość, któż to znalazł się tutaj z powrotem. Westchnąwszy, zwlokła się z łóżka i wyszła na korytarz, przeskakując otwartą walizkę rozłożoną na środku pomieszczenia. Ledwie zamknęła za sobą drzwi, a zobaczyła zbliżającą się w jej stronę znajomą osobę.
    - Matt? - zdziwiła się Ellie, spoglądając z niedowierzaniem na chłopaka. Kiedy już upewniła się, że to rzeczywiście jest on, podbiegła do niego z wesołym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Dobry wieczór.;D czy masz moze ochotę na jakiś wątek, czy powiazanie?:D]

    OdpowiedzUsuń
  23. Popatrzyła na niego. Kiedy odmówił pokręciła głową.- Czemu mnie napoiłeś teraz czy kilka miesięcy swoja krwią? Czemu mnie uratowałeś?- Szepnęła i zerknęła na niego. Kiedy chłopak mówił o Kurcie westchnęła i zerknęła ukradkiem na niego. - Wepchnąłeś go do ognia i wyrwałeś mu serce.- Odparła lustrując go wzrokiem.- Popatrzyłeś się i najprawdopodobniej upadłeś. Przeniosłam Cię do siebie, napoiłam i odzyskałeś przytomność.- Spuściła wzrok. Nie chciała , by widział wyraz jej twarzy. Emanowało w niej ogromne zmartwienie, jak nigdy dotąd.- Matthew.- Zaczęła i wyprostowała się. Przygryzła wargę nie wiedząc jak ma ubrać w słowa swoją wypowiedź. - Czy... Czy Ty o wszystkim wiesz? Czy Kurt przekazał Ci wszystkie wspomnienia związane z całą historią naszego... związku?- Zapytała, gdzie przy słownie związku skrzywiła się. Nie chciała o tym pamiętać. Chciała jednak wiedzieć, co teraz on zamierza. Ona sama już wiedziała co powinna zrobić. Patrzyła na niego, lecz znowu spuściła wzrok. Poprawiła swoją białą, długa rodem z tamtych lat suknie, po czym wstała. Doszła do okna i oparła dłonie na parapecie. - Nie powinnam tu przyjeżdżać. W ogóle nie powinnam istnieć. - Szepnęła i spuściła wzrok. Tak , teraz w tym momencie odpowiedziała sama przed sobą. Teraz już wiedziała kim jest dla niej brunet. Chciała mu powiedzieć, lecz zawahała się. On i tak nie będzie chciał jej słuchać. On jej nienawidzi.

    OdpowiedzUsuń
  24. Pokiwałam głową, czekając aż lekarstwo zacznie działać.
    - Nie jest źle – stwierdziłam, choć równie dobrze ta uwaga mogła dotyczyć tego, co w tym momencie działo się na ekranie komputera. Laptop spisał się doskonale i teraz na czarnym tle widniały zielone literki, tworzące hasło sprzedawcy sygnetu.
    - To jest prezent. Więc nic – obdarowałam chłopaka najweselszym uśmiechem, na jaki było mnie stać, po czym wstukałam uzyskane hasło w odpowiednie okienko.
    - Pomoc cudnych rączek i takiej też główki nie będzie potrzebna. Czy to nazwisko ci coś mówi? – Obróciłam komputer w stronę Matthew i zaprezentowałam mu uzyskane dane. W sumie, nie było tak źle. W jednym z domów dziecka, w których niegdyś przebywałam, zostałam poproszona o zmienienie kilku danych na policyjnym serwerze. Może i nie mieli najlepszych zabezpieczeń, ale w porównaniu z tamtym, mój dzisiejszy wyczyn to był pikuś.
    - Nie sądzisz, że zasługuję na lody? I przejażdżkę tą twoją audicą?

    OdpowiedzUsuń
  25. Usłyszawszy to, nie jest mu obojętna uśmiechnęła się blado. Mimo wszystko cieszyło ją to. Kiedy powiedział ,że Kurt przekazał mu wszystkie wspomnienia zacisnęła delikatnie palce na parapecie. Słuchając jego przeprosin, tego oraz tego żeby nie oczekiwała od niego zbyt wiele przymknęła oczy. - Nie masz za co mnie przepraszać. - Pokręciła głową spuszczając wzrok. - I nie, nie oczekuje tego, że w jeden wieczór wszystko się zmieni. Doskonale to rozumiem. To nie jest możliwe. Zrozumiem także, jeżeli nie będziesz chciał niczego zmieniać. - Odetchnęła i zlustrowała go wzrokiem. Kiedy mówił o naiwności, czy o tym by tak nie mówiła w jej oczach pojawiły się łzy.- To nie tak powinno być. To nie tak powinno się wszystko potoczyć. -Powiedziała i szybko wytarła samotną łzę z policzka. - Matthew... a żałujesz tego co było kiedyś? Tego, jak było między nami zanim pojawił się Kurt?- Zapytała niezbyt pewnym głosem. Przypomniała sobie te wypady nad jezioro, śpiewy przy ognisku ich ganianki po polanie, czy tez ich pierwszy pocałunek. Kiedy rzekł, że Kurt przekazał mu coś jeszcze zmarszczyła delikatnie brwi. Cóż to takiego było? Czyżby to, że wyznała Kurtowi że nadal po tylu latach żywi jakieś uczucia do Matthew? Czy może coś innego? Sama nie wiedziała. - W takim bądź razie słucham. - Kiwnęła głową patrząc na niego.- Co Ci powiedział? - Doszła nieco bliżej do mężczyzny przesuwając wzrokiem po jego twarzy. Bała się tego, co może usłyszeć lecz była przygotowana.

    OdpowiedzUsuń
  26. [O, poważnie? A gdzie, jeśli można wiedzieć? Ja jestem w Stanach aktualnie, przyleciałam trzy dni temu i zostaję mniej więcej na dwa miesiące, dlatego czasem mogę odpowiadać o nieco dziwnych godzinach. ;)]

    Elle uwiesiła mu się na szyi, przytulając się do niego najmocniej jak potrafiła. Może nie powiedziała tego głośno, ale przez pewien czas myślała, że już nigdy się nie spotkają. W końcu naprawdę długo się nie widzieli.
    - Tęskniłam za tobą - powiedziała cicho blondynka, a jej głos nieco zadrżał.
    Elaine nawet nie poczuła, że tak strasznie się wzruszyła, dopóki kilka łez nie zaczęło wypływać jej z oczu. Automatycznie zaczęła przecierać je dłonią, zanim zorientowała się, iż rozmazała cały tusz do rzęs.
    - Boże, wyglądam pewnie jak pręgowiec - roześmiała się cicho, kręcąc głową z małym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  27. Słysząc tego, że nie żałował przygryzła delikatnie wargę patrząc gdzieś przed siebie. Ich spojrzenia spotkały się dosłownie na moment, lecz Katherine spuściła wzrok. Jej zdrobniale wypowiedziane przez jego wywołały ciarki na ej ciele Uwielbiała, kiedy tak do niej mówił. Uwielbiała gdy ją przytulał, całował, lecz wiedziała....Że to nie wróci. Bynajmniej teraz. Słysząc o miłości Kurta do niej podniosła na niego wzrok. Była zszokowana. Jak to?! Przecież to nie było możliwe. On ją hipnotyzował, nie miał do niej szacunku. Nagle wychodzi na to, że ją kochał? - Nie, to nie możliwe.- Powiedziała patrząc na niego. - To nie jest prawda, to nie może być prawda.- Zacisnęła palce na materiale swojej sukienki. - Tak więc skoro kochał, to czemu nie dał mi prawa wyboru. Bał się samotności? Bzdura. Mógł zmusić kogoś do kochania, ale czemu mnie. Czemu, skoro byłam szczęśliwa. - Zerkneła mu prosto w oczy. W jej wzroku emanował żal, gorycz i smutek. Stała blisko niego niemalże drżąc ze zdenerwowana. - Czemu nie dał mi normalnego życia.- Ściszyła ton swojego głosu. - Przecież każdy ma do tego prawo. - Szepnęła spuszczając głowę. W głębi niej kołatały się sprzeczne uczucia jak i natłok myśli. - Mattie.- Powiedziała cicho. Ona także w tym momencie użyła tego zrobienia, co kiedyś. Lubiła tak do niego mówić. - Mogę Cię o coś prosić? Wymaż mi z pamięci to, co powiedziałeś o Kurcie. Nie chce wiedzieć tego, że mnie kochał. Brzydzę się jego miłością, proszę. - Popatrzyła na bruneta, a po jej policzku spłynęła łza. Nie chciała o tym pamięć, Nie chciała tego wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Jej zdrobniale wypowiedziane imię przez niego wywołały

      Usuń
  28. Przerażona, złapałam Matthew za rękę z taką siłą, na jaką tylko było mnie stać. A, trzeba przyznać, w moim drobnym ciele mieściło się jej jeszcze całkiem wiele…
    - Stój. Nikogo nie zabijesz – wydusiłam, miażdżąc go wzrokiem z mojego metra pięćdziesięciu dwóch. Byłam zadowolona, bo nawt-nawet mi się to udawało, ale jakoś szczególnie tego nie okazywałam. Może tylko wzmocniłam uścisk… – Obiecaj mi, że nikogo nie zabijesz bez mojej zgody.
    Kto lepiej ode mnie wiedział, jak to jest patrzeć na śmierć bliskich z rąk wampira? Nie życzyłam tego największemu wrogowi. Swojemu, czy też jego.
    [Łaaa, obudziłam się pół godziny temu ;D]

    OdpowiedzUsuń
  29. Z chwilą gdy wymazywał jej wspomnienia ona patrzyła na niego zapłakanym wzrokiem. Tak, owy chłopak za jej prośbą wszedł jej głowy. Powoli już zaczęła nie pamiętać. Wszystkie wspomnienia związane z uczuciem Kurta do niej powoli zamazywały się. Rudowłosa zamknęła oczy. Wydawało się jej, jakby to był sen...Sen bez wspomnień. Bała się jednak, że przeczyta wszystkie jej myśli. Wnet poczuła powiew wiatru. Myślałam, że Matthew wyszedł i otworzyła oczy. On jednak stał. Nadal trzymał palce na jej skroni. Rozchyliła delikatnie swoje malinowe usta wpatrując się w chłopaka. Zacisnęła nieznacznie palce na swojej sukience wpatrując się w niego. Przez chwilę dostrzegła w nim dawnego Matthew. Przez jeden ułamek sekundy, spojrzała na niego tak, jak kiedyś. To nic, że to była krótka chwila. To naprawdę nic... Dla niej było to wiele. Zaraz, chwila. Czyżby on wtargnął do dalszych jej myśli? Wnet straciła obraz sypialni. Zmarszczyła delikatnie brwi. Za Matthew była łąką. Czuła nawet jej zapach. Przesuwała zdezorientowanym wzrokiem. Może to jej wyobraźnia? To nie możliwe...

    OdpowiedzUsuń
  30. Spojrzałam na niego, a moje jasnozielone oczy wyrażały jednocześnie ból i błaganie. Miałam ochotę powiedzieć przyjacielowi, że nie liczy się dla mnie to, ilu ludzi zabił kiedyś, bo to było już za nim, zmienił się. Obchodziło mnie, czy zabije kogoś teraz, czy zniweluje to, co z takim trudem osiągnął. Był dobrym człowiekiem, przynajmniej w moim przekonaniu. Może nieco krwiopijczym, ale zdecydowanie przeważało w nim dobro. Nie chciałam, żeby to zmarnował. Nie chciałam być zmuszoną do odsunięcia się od niego.
    - Tak, dokładnie tak sądzę. Ty, Matthew Knight, nikogo nie zabijesz, bo ja ci nie pozwolę. To są jedynie ludzie. Myślisz, że wiedzą, jak raniące jest dla ciebie ich zachowanie? Że wiedzą, czym ten sygnet dla ciebie jest, co zrobił ich przodek? Nie mają o tym żadnego pojęcia. Nie mogą ponieść kary za coś, czego nie zrobili. A nawet jeśli, to niech tą karą nie będzie śmierć! – Ostatnie słowo zostało przeze mnie wykrzyczane. Byłam zdania, że świat jest taki, jakimi są jego mieszkańcy. Nie chciałam żyć na złym świecie, pośród złych ludzi i Dzieci Nocy. Zawsze walczyłam o każdy okruch dobra, tym razem też nie miałam zamiaru przestać.
    I nie chciałam mieć na sumieniu niczyjej śmierci. Gdyby zabił tą rodzinę, czułabym się za to odpowiedzialna. Gdybym nie oddała mu tego sygnetu, cała sytuacja nie miałaby miejsca.

    [W tym sęk, że ja też się zbytnio nie wyspałam. Zasnęłam około 5.30 nad ranem xD U mnie gorąco, że wytrzymać nie idzie. Ja nie wiem, ta temperatura to jakaś nienormalna. Nie mogłoby być 24-26 stopni? Byłoby idealnie.]

    OdpowiedzUsuń
  31. [Uuu to się ciekawie zrobiło. Wymaże jej te wspomnienia?;p Swoją drogą przepraszam za jakoś wątku, ale jest tak gorąco że ledwo co żyje :|]

    Katherine wpatrywała się w niego. Poniekąd nie rozumiała wszystkiego, lecz ni stąd ni zowąd czuła się dobrze w danej chwili. Pogładziła wampira po policzku. Jej dotyk był delikatny, czuły pełen uczuć.Do jej nozdrzy uderzył zapach znajomej łąki. - Matthew.- Szepnęła posyłając mu jeden ze swych najpiękniejszych uśmiechów. Jej szept był subtelny, miły dla uszu. Podświadomość jednak mówiła jej, że to sen. Skoro nawet nim był, chciała śnić. - Ja...Ja śnie?- Zapytała i palcami muskając jego policzek. Zdjęła jego dłonie z twarzy i ujęła je w swoje ręce. - Christiana.- Odparła i rozejrzała się. Jezioro z nieskazitelnie czysta wodą, las rozciągający się w nieznane. Polana wraz ze stokrotkami. Gdzieś dalej galopujące białe konie. Coś cudownego. Zerknęła po sobie. Ubrana była w błękitną długą suknie. Jej falowane włosy łagodnie opadały na ramiona dziewczyny. Na głowie zaś miała wianek z owych stokrotek. - Christiana.- Szepnęła z szerokim uśmiechem nie dowierzając. Tęskniła za tym.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Czy Wy wszyscy musicie mnie katować swoimi wspaniałymi planami wakacyjnymi? Dwie do Włoch, jedna do Egiptu, jedna do Niemiec, jeden do Norwegii i jedna w Stanach. Cholera jasna, tylko ja w Polsce siedzę?! ;<]

    - Nie lubię wampirów – wymamrotałam pod nosem, bo – w obliczu tego faktu – moja tyrada faktycznie stała się śmieszna. – Ale nadal nie uważam tego za dobry pomysł. Chcąc z nimi walczyć skazujesz się na pewną śmierć. Nawet gdyby nie byli tak starzy, jak mówisz, byłoby po tobie. Nawet ty, mój kochany Rycerzu, nie dasz rady tylu wampirom na raz. – Ze zmartwienia przygryzłam wargę.
    Czy takie historie zawsze muszą przydarzać się mnie?
    Zamknęłam na moment oczy, żeby się do końca uspokoić, po czym wzięłam Matthew za rękę i wyciągnęłam z pokoju. Bez przesady, czułam się jak w jakimś koszmarze. Nigdy nie narzekałam na brak problemów, ale teraz zaczęły mnie one przerastać. Gdybym troszczyła się tylko o siebie, byłoby mi o wiele łatwiej. Nie należę do tchórzy, ale mam nieco za słabe ramiona, żeby móc na nich wszystko unieść.
    - Chodźmy lepiej na te lody.

    OdpowiedzUsuń
  33. Widząc jego słynne spojrzenie patrzyła na niego przerażona. Już się bała, że powiedziała coś źle, czy zrobiła coś nie tak. Kiedy natomiast Knight zaniósł się śmiechem otworzyła usta i zerknęła na niego. - Paniczu Knight! Jest Panicz wręcz okropny! Nie ładnie to tak naigrywać się z damy.- Zmrużyła swoje oczy, lecz po chwili i ona zaczęła się śmiać.- Jesteś niemożliwy.- Odparła i dźgnęła go delikatnie w bok. - Uwielbiasz? A co jeszcze takiego uwielbiasz robić?- Zapytała z nutka rozbawienia dochodząc do niego. Kiedy zapytał o przejażdżkę i ona odwróciła się i zaczęła wypatrywać konie. - Zgoda, kto pierwszy do koni. I tak mnie nie dogonisz.- Zawołała i zaczęła biec. O tak, uwielbiała uciekać. Chwyciła w dłonie swoja suknie, by lekko ją unieść ku górze i biegła przez chwilę odwracając głowę w jego stronę. Jej dźwięczny, a zarazem uroczy śmiech niósł się echem.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Mattie! Chęć na wątek jest oczywiście, ale pomysłu nie ma. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś zaczął :3]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Ta, ostatni raz byłam tu 8 lat temu, więc jest okej. ;d O, to fajnie masz. Chciałam się w tym roku wybrać z koleżanką do Szwecji, ale wypadło, że wylatuję do USA. Ja w piątek jeszcze wyjeżdżam do Kanady na miesiąc, potem już mi planują wyjazd na tydzień do Chicago i z powrotem do Nowego Jorku. Ciekawe tylko, kiedy ja znajdę na to wszystko czas i siły. ;p]

    - Ja wiem, ja wiem - mruknęła Ellie, pocierając dłońmi o skórę na policzkach, starając się pozbyć czarnych plam. Nie dało to jednak dużych efektów, jeśli w ogóle jakieś. - Trudno jednak utrzymywać kontakt z kimkolwiek, mając całkowitą świadomość, że Łowcy są już praktycznie wszędzie wokół ciebie. Właśnie, o co w ogóle im nagle chodzi? - zjeżyła się Elle. - No, pomińmy na razie to, lepiej opowiadaj, co tam u ciebie! Działo się coś ciekawego, hm? - podekscytowała się Carter, niemalże skacząc wokół Matta jak malutkie dziecko.
    Carter póki co wolała usłyszeć, co słychać u Knighta. Nie uważała specjalnie, czy interesowałyby go jakieś opowieści z jej życia, o których nikt zapewne nie chce usłyszeć, o. A nachalna to ona jednak strasznie nigdy nie była. Jedynie troszeczkę i to rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Może być?]
    Shirley jak zawsze szła przez korytarz wsłuchując się w stukot własnych obcasów. Jej oczy bacznie obserwowały wszystkie osoby obecne na korytarzu. Jak zawsze poszukiwała ofiar. Powoli wybijała wszystkie dzieci nocy. Najpierw starała się zabijać tych najbardziej dumnych i najmądrzejszych. W końcu jej wzrok padł na chłopaka opierającego się o ścianę. Podeszła do niego i jak zawsze ściągnęła okulary.
    - My się chyba jeszcze nie znamy - powiedziała wesoło i wyciągnęła ku niemu rękę. - Shirley Lewis.
    Zazwyczaj kiedy się przedstawiała, mówiła imię i nazwisko. Sama nie wiedziała czemu.

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Ooo widzę że ktoś tu kojarzy 2ne1 ;) Tak, to jest Minzy ^^ Z pomysłami dzisiaj już krucho,ale może postacie będę w nieco zażyłej relacji?(kochankowie/wrogowie/przyjaciel) do wyboru i jakbym mogła prosić o zaczęcie wątku... ;)]

    OdpowiedzUsuń
  38. [Nudzę się - a ponoć "człowiek inteligentny nigdy się nie nudzi"... chyba, że o czymś nie wiem... - więc mi odpisz. ]

    OdpowiedzUsuń
  39. [Odpisałeś mi na komentarz? Bo skoro tak, to mogłabym Cie prosić o ponowna odpowiedź? Ktoś się bawił i usunął mi kartę -.-']

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Hiszpania wygrała ^^ mrr. Ja oczywiście nie mogłam oglądać meczu, skoro w domu pięciu facetów. Darli tak yy twarze, że ledwo co się na meczu skupiłam :P]

    Kiedy ją pociągnął do siebie, ona zaś wpadła na niego i oparła dłonie o jego tors. - Nie prawda.- Wystawiła mu język i roześmiała się. - Od nowa? Nie ma mowy, już prawie że wygrywałam.- Mówiła ze śmiechem. O tak, brakowało jej tak beztroskich i szczęśliwych chwil. Bez nikogo, tylko oni dwoje. Rudowłosa ujęła jego twarz w swoje dłonie. - Paniczu Knight, pomimo że Panicz uwielbia stroić sobie ze mnie żarty, a potem perfidnie się śmiać i tak Panicza uwielbiam. - Powiedziała i pogładziła jego policzek patrząc z czułością w jego oczy. Stanęła na palcach, gdyż była wiele niższa od niego i zmarszczyła delikatnie brwi. - Chyba wszędzie ze sobą będę musiała zabierać stołek, bo czuje się przy Tobie niczym krasnal. - Szepnęła ukazując rządek białych i drobnych ząbków. Do jej nozdrzy uderzył jego zapach. Dziewczyna przesunęła nosem po jego szyi i uśmiechnęła się. W chwili potem znowuż zerknęła na niego. Przesunęła palcem po jego ustach lustrując go wzrokiem. Jakże on był przystojny! Matthew, jej Matthew. Zbliżyła usta ku jego pełnym wargom. Dotknęła je minimalnie. - Raz, dwa. -Szepnęła cicho przesuwając palcami po jego policzku. - Trzy!- Roześmiała się i szybko odsunęła z tym zadziornym uśmiechem na ustach. Żeby nie było, że nie liczyła. Pobiegła w stronę koni. Gdy do nich doszła ujrzała swojego ulubionego, białego ogiera. Pogłaskała go z szerokim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  41. [ Ja tez właściwie wolę Big Bang *.*,ale postać na blogu chciałam mieć żeńską,więc ;) A jeszcze tak poza wątkiem kogo najbardziej lubisz z Big Bang? Dobra wracając do Lexy to może ją spotkać a klubie,gdy śpiewa lub gdzieś na terenie szkoły np. jak śpi na drzewie pod swoją zwierzęca postacią]

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnęła się lekko próbując ukryć lekkie zarumienienie. Zazwyczaj kiedy ktoś robił w stosunku do niej takie gesty to jej policzki robiły się czerwone. Sama nie wiedziała nawet dlaczego. Spojrzała na chłopaka, który właśnie coś do niej mówił. No pięknie! Znowu się zamyśliła. Na szczęście zaczęła go słuchać w ostatniej chwili dzięki czemu nie straciła sensu zadanego przez chłopaka pytania.
    - Musiałeś mnie wcześniej po prostu nie zauważyć - odpowiedziała szybko. - Nie lubię rzucać się w oczy.
    To była akurat prawda. Starała się zawsze być w cieniu.

    OdpowiedzUsuń
  43. Umościłam się w miarę wygodnie na fotelu koło kierowcy, wlepiając zielone spojrzenie w siedzącego obok Matta. Chętnie wygłosiłabym przed nim gadkę umoralniającą, ale… No, cóż. Nie miałam na nią ochoty.
    - Mam dość. Zrobisz, co zechcesz. Po prostu jest mi przykro, że tak niewiele dla ciebie znaczę. – Miałam ochotę się rozpłakać. Nie chciałam, żeby wrócił do bycia złym. Będąc złym nie byłby dobrym. Nie będąc dobrym nie mógłby być moim przyjacielem. Nie miałam wielu przyjaciół od serca, choć dużo osób uważało mnie za taką przyjaciółkę. Niewielu osobom zdołałam zaufać, niewielu w a m p i r o m. Nie chciałam przestać mu ufać.
    Ostatnio nabrałam brzydkiego nawyku uciekania od problemów. Wykorzystałam go i teraz, choć chyba wpakowałam się z deszczu, pod rynnę.
    - Stwierdziłeś, że musimy pogadać. O co chodziło?
    [Wygrała Hiszpania. 4:0. Cieszę się.]

    OdpowiedzUsuń
  44. [Może w gabinecie pielęgniarki? Mary siedziałaby sobie na fotelu lekko poparzona, a miła pani Doktor zmieniałaby opatrunek na jej lewej ręce. Co będzie tam robił Mattie to już sam wymyśl :3]

    OdpowiedzUsuń
  45. - Okej, w porządku - kiwnęła głową Ellie, wchodząc do pomieszczenia.
    Kiedy tylko dziewczyna znalazła się mniej więcej na środku pokoju, zaczęła rozglądać się dookoła. Zobaczyła dość znajome rzeczy na jednej szafce nocnej i aż uśmiechnęła się lekko do siebie.
    - Mieszkasz z Av? - było to raczej pytanie niż stwierdzenie, no ale cóż.
    Ellie rozsiadła się wygodnie na podłodze, zabierając poduszkę z czyjegoś łóżka i oparła się o ścianę, rozkładając nogi.
    - To opowiadaj! - zachęciła go jak zwykle entuzjastyczna Carter, ściskając mocno poduszkę w dłoniach.

    Elaine Carter

    OdpowiedzUsuń
  46. Chyba nikt nie spodziewał się tutaj kogoś takiego, jak nasza "Córka Palownika". Osoby okrutnej, ponoć nieposiadającej serca, które zostało wyrwane podczas rytuału ponad pięćset lat temu, albo złożone w ofierze, podczas przywoływania ciemnych mocy. W sumie, ciężko było potwierdzić którąkolwiek z wersji, gdyż nie przeżył nikt, kto mógłby potwierdzić cokolwiek takiego.
    Pytanie, co taka wredna i samowystarczalna do tej pory czarownica robiła w tejże szkole? Odpowiedź była bardzo prosta: uciekała. Dokładnie tak. Uciekała przed nawałem Łowców, których ostatnimi czasy było tyle, ile grzybów po deszczu.
    Szkarłatna walizka niesiona była przez wyczarowanego przez nią tragarza, który potulnie niósł za nią bagaż.
    - Zanieś to na poddasze - oznajmiła, po czym mężczyzna zniknął gdzieś w labiryncie korytarzy. Już miała wejść na kolejny schodek, kiedy dostrzegła jego.
    - Knight - rzuciła sucho. Weszła wyżej, wciąż jednak będąc od niego znacznie niższą - mam tu małe interesy - powiedziała ogólnikowo. Jednak co ona mogła tu robić? Zastanów się no, panie Knight.

    OdpowiedzUsuń
  47. [Masz może ochotę na wątek? Ja zaczynam, ty dajesz pomysł. :>]

    OdpowiedzUsuń
  48. [ No ja rozumiem, emocje itp xD Ale o bez przesady ^^ Drzeć się na cały dom i goooooooooooooooooooooooooooooooooool xD Aż nadal w uszach mi to dudni xD Meżczyźni, opanujcie swoje emocje haha xD To ja już na wątek odpisuje;p]

    OdpowiedzUsuń
  49. Dziewczyna zerkneła na niego i delikatnym uśmiechem. Dosiadła swojego konia, oraz rozejrzała się. - Może...może przez las, aż do jeziora? Pamiętasz, gdzie ono było?- Zmarszczyła delikatnie brwi. No tak, z biegiem zapomniała już o owym jeziorze. Z reszta Christiana nie była tak duża, więc pewnie dojdą do celu swojej wyprawy. Jadąc konno w stronę lasu zauważyła znajomych mieszkańców. Oni także tu byli?! Coś nieprawdopodobnego. Pomachała do nich. - Catherine, o piękna Pani. - Skłonił się nisko jeden z drwali. Lustrował dziewczynę z niezwykłą pasją. No cóż, Kath do brzydkich nie należała. W dłoniach trzymał suche gałęzie. Pewno zbierał drewno, na wieczorne ognisko. - Paniczu Knight. - Odparł zerkając na bruneta. - Zapraszamy wieczorem na ognisko. Do nas , niedaleko. - Wskazał dłonią na gospodę , oraz kawałek ziemi. Tak, ta rodzina zdecydowanie w większości robiła takie " imprezy". - Panienko, zagrasz coś nam. Na skrzypcach, gdyż melodia spod Panienki skrzypiec jest niczym ukojenie. - Dodała i znów się pokłonił. Katherine uśmiechnęła się lekko, lecz zerkneła niepewnie w stronę Matta. - Pomyślimy.- Skinęła mu głową. - Dziękujemy, za zaproszenie.- Odparła i pożegnała go. Kiedy zostali już sami dziewczyna uśmiechała się lekko.- Już zapomniałam jak to jest doznać życzliwości, od sąsiadów.- Stwierdziła i zerknęła przed siebie. Wnet zerkneła na Matta, który towarzyszył jej w milczeniu. Wyglądał na zamyślonego. - Matthew.- Powiedziała patrząc na niego. - Czy wszystko w porządku. Cóż znowu zrobiłam źle?- Zapytała go. Jak kiedyś. Po prostu znowu obawiała się, że dała plamę.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Zapewne tak właśnie jest. Odpisuję krótko (tak myślę...), bo mam jeszcze jakieś siedem minut dostępu do komputera.]

    Pozwoliłam sobie uśmiechnąć się niewyraźnie, w reakcji na jego pierwsze słowa, ale sama nic nie powiedziałam. I tak zrobi to, na co będzie miał ochotę.
    - Cóż, jeśli nawet mam pewne problemy... A nie mówię, że tak jest! - zaznaczyłam od razu, łamiąc jedną z moich niepisanych zasad, by nie kłamać. Nigdy i pod żadnym pozorem. - ...to są niczym, w porównaniu z twoimi codziennymi zmaganiami. I nie mam na myśli jedynie bandy wampirów, rozsprzedającej twój rodzinny majątek... - Mówiąc, ciągle nie wiedziałam, czy mu powiedzieć o swoich problemach. Był jednocześnie najlepszym i najgorszym powiernikiem, jakiego mogłabym sobie znaleźć. I myślę, że każdy, kto zna Matthew Dante Knight'a, wie, o czym mówię.
    Podejrzewałam, że złamałabym się, gdyby tylko naciskał. Nawet, jeśli zrobiłabym to wbrew sobie i swoim postanowieniom.
    || Avril Folle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawiasem wspomniawszy, w moim wymarzonym kraju właśnie odbywają się parady. Święto Niepodległości. Zazdroszczę Elaine, że ma okazję to zobaczyć.

      Usuń
  51. Może i była legendą, może i wielu, takich jak na przykład Knight ją podziwiało, ale to wcale nie znaczyło, że nie miała żadnych, ale to żadnych słabości. Nie była idealna, choć swoje wady starała się skrzętnie skrywać pod skorupą chłodu i zdystansowania do całego świata i wszelkich istot na nim żyjących.
    Jednak był na tym łez padole ktoś, kto wprawiał ją w szybsze bicie zlodowaciałego serca, zimny dreszcz na karku i gęsią skórkę. I nie, tu nie mowa o naszym przyjemniaczku - Matthew. Anton. Ten Łowca należał do osobistości, które najchętniej zniszczyłyby Blankę niczym najgorszego robaka. I to przed nim tak naprawdę uciekała. To on był przyczyną zatrzymania się Tepesówny w tejże szkole.
    Brunetka spojrzała na wampira z pewną dozą złości i rozdrażnienia. Już raz to się dla niego źle skończyło. Chciał powtórki z rozrywki?
    - Knight- zaczęła, wymawiając jego nazwisko tak, jakby coś ohydnego wpadło jej do ust - czy Ty jesteś tylko takim idiotą pozbawionym instynktu samozachowawczego, czy tylko udajesz? Jak powiedziałam, to nie Twój interes, więc odwróć się pięknie i zapieprzaj do pokoju, jak na grzeczną pijawkę przystało - powiedziała ostro, próbując go wyminąć. Nie będzie się tłumaczyła byle wampirowi. Aż prychnęła pod nosem na tę myśl.

    OdpowiedzUsuń
  52. Elle uśmiechnęła się lekko, a słysząc ów tłumaczenia, jak to się stało, że zamieszkał z Avril, przez chwilę nieco zmarszczyła brwi, ale zrobiła to dosłownie niewidocznie dla Matta. Przynajmniej tak się jej wydawało. Sama nawet nie wiedziała, jaki chce pokój, wybrała jedynie ten blisko innych osób, żeby nie żyć jak jakiś odludek, o. Choć w sumie ostatnio samotność była czymś codziennym dla dziewczyny.
    Trzeba jednak przyznać, że na wzmiankę o Katherine, Carter dotknęło niezbyt miłe uczucie. Wiedziała, że Matt prawdopodobnie cieszy się ze spotkania z nią, toteż starała się jak najbardziej nic po sobie nie poznać. W końcu dlaczego miała się czuć źle? Ona sama i Matt byli tylko przyjaciółmi, prawda? Elaine przestała jednak zaprzątać sobie dalej tym głowę, słuchając dalej opowieści chłopaka. Na słowo "zemsta" drgnęła delikatnie.
    - U mnie nic ciekawego, uciekałam trochę przed Łowcami, dla bezpieczeństwa mojej mamy zerwałam z nią kontakt - zaczęła wymieniać dziewczyna nieco obojętnym głosem, zupełnie do niej niepodobnym. - No i dowiedziałam się, że trochę ze mną zdrowotnie jest gorzej - dodała ściszonym głosem Elle tak, że nawet nie miała pewności czy Knight ją usłyszał.

    OdpowiedzUsuń
  53. Wręcz gnali na koniach przez las. Dziewczyna czuła się spokojnie. Jednak bała się powrotu do rzeczywistości. Chciała mu uwierzyć, że wszystko jest w porządku, jednak nie umiała. Kiedy dotarli na miejsce rozejrzała się. Krystalicznie czysta woda mieniła się w słońcu. Zsiadła z konia i spojrzała w słońce mrużąc oczy. Było pięknie. Ciepło, cicho i ...spokojnie. Zero problemów, zero wszystkiego. Totalnie odcięcie od rzeczywistości. Właśnie...Rzeczywistość. Bała się jej powrotu. - Uwielbiałam to miejsce.- Odparła z uśmiechem, po czym doszła do krzaku białych róż. Muskając palcami kielich jednej z nich uśmiechnęła się smutno. Stała tak przez dłuższą chwilę patrząc na nie. Teraz ją pochłonął natłok myśli. Jak dalej między nimi będzie? Co dalej? Tysiąc pytań, a zero odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  54. [Imieninowy, i nie ;> Uh, nie kupię/zrobię/itd ortu, a nawet jeśli to... miałabym poważne wątpliwości, czy Ci się takowego kawałek należy ;]

    - Nie myliłeś się! – Na pół wyjęczałam, na pół wykrzyczałam. Nie wiedziałam, co mam robić. Jakby na moich ramionach stały mały aniołek i mały diabełek, i kłóciły się, co zrobić. Lepsza i gorsza strona mojej osobowości stawiły się na tym nieformalnym spotkaniu. Ale gdzie były zdrowy rozsądek oraz sumienie?!
    – Przyjaźnimy się i ci ufam, jak nikomu. To jest… To jest po prostu tak cholernie trudne i nie mogę sobie z tym poradzić! – Nawet nie zauważyłam, kiedy przeklęłam, po raz pierwszy od kilku lat. Nigdy nie przeklinałam, gdy nie miałam do tego dobrego powodu. Kolejna niepisana zasada, tak jak z kłamstwami.
    - To dlatego byłam w Norwegii. Wcale nie wypoczywałam. – „Jezu, tylko się nie rozpłacz. Nie rozpłacz się, Avril!”, krzyczałam w myślach na samą siebie, po raz kolejny tego dnia odwracając twarz od Matt’a. Nie miałam jednak wystarczająco dużo sił, by powstrzymać samotną łzę, która spłynęła po moim policzku. Jedna, jedyna, znacząca o wiele więcej, niż gdybym przelała ich całe morze.
    - Obie Rady, Czarownic oraz Szkoły, uznały, że na pewien czas byłoby lepiej, gdybym… Gdybym przebywała z dala od ludzi i innych żywych istot.


    [Bo ze mnie takie, w gruncie rzeczy, niedobre dziewczę. ];>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *tortu, oczywiście, orty mi się zdarzają. Chociaż raczej ich nie kupuję... xD

      Usuń
  55. Oczywiście, ona też się niezbyt cieszyła z jego widoku. Nie skakała mu na szyję, nie miała najmniejszego choćby zamiaru. Nie przepadali za sobą i tyle. Kropka. Koniec. Finito.
    - W końcu mówisz z sensem, pijawko - rzuciła przesłodko, choć pod tą maską czaił się niemalże zabójczy jad. Nawet go poklepała po policzku, jakby miała do czynienia z małym chłopcem. W sumie, mogłaby być jego prapraprapra...prababką. I tak czasami wypominała mu fakt, iż był znacznie młodszy i mniej doświadczony w tym egzystencjalnym gównie od niej.
    Zadowolona z tego, że zamilknął skierowała swoje kroki przy akompaniamencie niebotycznie wysokich obcasów w kierunku korytarza. Jednak w ostatniej chwili zatrzymała się. Ten sukinsyn trafił w sedno. Przesunęła wzrokiem po płytkach ułożonych na podłodze i odwróciła się, aby na niego spojrzeć. Jej wzrok nie mówił niczego dobrego.
    - Zamilcz, albo nakarmię Twoim językiem jakiegoś psa - oczywiście, mówiła o wilkołakach. Za tymi też nie przepadała. Ale cóż poradzić. Ona nikogo nie darzyła sympatią.

    [Wybacz za język, ale taka jest właśnie Blanka. Btw, nie obrazisz się za powiązanie? W sumie, nawet te złe trzeba dodawać. ;>]

    OdpowiedzUsuń
  56. [Za Iana wątku nie odpuszczę! Ustalamy jednak jakieś ściślejsze powiązania? ;3]

    OdpowiedzUsuń
  57. Ellie automatycznie spuściła wzrok i zaczęła nerwowo bawić się poduszką trzymaną w dłoniach. Nie wiedziała naprawdę od czego ma zacząć, a czując na sobie wzrok Matta nieco się zdenerwowała.
    - Lekarze nie... To znaczy byłam wcześniej... - Elaine plątała się bezradnie we własnych słowach, wzrokiem błądząc po podłodze. - Chodzi o to, że wcześniej sama nie byłam do końca pewna... lekarze też niezbyt do końca byli o tym przekonani, ale po biopsji serca powiedzieli mi to już wprost - głos Carter, wcześniej obojętny, teraz zadrżał z emocji odczuwanych przez blondynkę. - Jestem chora, Matt. Mam sarkoidozę serca i mogę umrzeć praktycznie w każdej chwili - każde kolejne słowo Elle wypowiadała coraz ciszej, a gdy skończyła mówić, spojrzała zaszklonymi oczami na Knighta. Tyle razy chciała mu to wcześniej powiedzieć, ale nie dała rady. Teraz po prostu bała się jego reakcji.

    OdpowiedzUsuń
  58. [Ale z ciebie ranny ptaszek! Ja od rana mam awantury. Ale to nic, przebrnę. Ta... Imieniny...]- Wiesz, niezrównoważona umysłowo czarownica stanowi dość poważne zagrożenie dla społeczeństwa. Nawet jeśli jej moce tymczasowo, powiedzmy, zanikły. – Powiedziałam to takim tonem, jakby nie było to nic nienormalnego, dziwnego, czy ważnego, ale ton mojego głosu był gorzki.
    Zamilkłam i, czekając na jakąś reakcję ze strony Matthew, zapatrzyłam się w okno. Miliony świateł, miliony ludzi, miliony historii. Kiedyś jednym gestem mogłabym to wszystko zniweczyć. Gdybym chciała, oczywiście, ale… Wtedy byłam silna chociaż dzięki swoim mocom, teraz, słaba, kuliłam się wewnątrz swojej cienkiej powłoki ziemskiej. W drobnym ciele jeszcze drobniejszy duch.
    | Avril

    OdpowiedzUsuń
  59. Katherine słysząc jego pytanie odwróciła się w jego stronę.- Ufam Ci Matthew.- Szepnęła cicho patrząc mu w oczy. - Ufam Ci. - Powtórzyła nieco głośniej i pewniej. Mówiła prawdę, ufała mu. Za pierwszym razem, kiedy się pojawiła nie wiedziała jaki jest. Jednak wiedziała, ba była pewna tego, że gdzieś w głębi duszy jest ten stary ,Matthew. Ten, którego znała za czasów człowieczeństwa. Którego odkryła niedawno. Pomimo tego, że był wampirem. Rudowłosa w chwili obecnej przygryzła wargę patrząc wyczekująco na bruneta. Co zamierzał? Co chciał zrobić? Tego nie wiedziała. Tak samo jak i on chciała cieszyć się w beztroskich chwil. Z tego, że przez chwilę jakby cofnęli się do przeszłości. Niech się dzieje co chce. Dla niej liczyło się tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
  60. Siedziałam w bibliotece i czytałam książkę, którą znałam na pamięć. Cóż większość książek z tej biblioteki znałam na pamięć. Tym razem był to Szekspir. Przychodziłam tu kiedy chciałam odpocząć. Byłam już na ostatnim akcie kiedy ktoś się do mnie odezwał.

    OdpowiedzUsuń
  61. Najchętniej to by zmiotła go w pył. I zastanawiała się tylko, co ją takiego powstrzymywało. Cholera, komuś coś kiedyś obiecała... Nawet własnej krwi użyła. Ale ona głupia była! Na szczęście to durne wampirzątko nie miało o niczym pojęcia. Inaczej jej kariera i sława ległaby w gruzach. Przeklęta Vilberg i jej pieprzone uczucia!
    Blanka ich nie miała, nie rozumiała tego, jak można zawierać pakty w celu ratowania drugiej osoby, stworzenia. Skoro ktoś się wpieprzył w bagno, to niech sam z niego wychodzi, a nie ktoś inny musi tę osobę wspierać. Tak przynajmniej postrzegała to wszystko Tepes.
    Odetchnęła głębiej. Obiecała, że go nie zabije. Ale czy ktokolwiek powiedział, że nie może go trochę... "poturbować"? No właśnie.
    Podeszła do niego całkiem szybko, stając w odległości może metra, dwóch. Jej metaliczne oczy błysnęły złowrogo, gdy tylko dostrzegła uśmieszek na wargach wampira. Jak ona zawsze uwielbiała mu go zmazywać. To wręcz pod jej hobby podchodziło.
    Wystawiła rękę przed siebie, palce zdając się zaciskać na niewidzialnym przedmiocie. Powoli okręcała ją, a Knight mógł poczuć straszliwy ból w okolicach umarłego serca. Jakby ktoś złapał jego narząd i boleśnie okręcał w różne strony.
    - Radziłabym Ci zejść mi w końcu z drogi. Chyba, że wolisz pozostać bez swego wampirzego serduszka - ostatnie dwa wyrazy wypowiedziała z takim jadem, jakby słowa wręcz nim ociekały. Nie czekając jednak na jego odpowiedź, zabrała rękę, równocześnie nagle ucinając połączenie.

    [To ja powiem, że powiązanie zostało dodane :P I jeszcze raz wybacz ^^' ]

    OdpowiedzUsuń
  62. [Spam] Szukasz czegoś innego, niż kolejna wirtualne miasto lub szkoła? Lubisz fantasy? Chcesz stworzyć postać w miejscu, gdzie nie dotarły jeszcze bure sześciany blokowisk?
    W takim razie zapraszam Cię do Keronii, państwa leżącego na planecie - bliźniaczce Ziemi. Nie istnieje tu elektryczność, bitwy nadal odbywają się na miecze i topory, a świat zamieszkują nie tylko ludzie. Widok elfa ze szpiczastymi uszami dumnie obnoszącego swój łuk, czy nadstawiającej twarz do słońca na plaży syreny nie jest tu rzadkością. Kraj byłby miejscem istnej sielanki, gdyby nie wyniszczająca wojna z Wirginią.
    Wykreuj własnego bohatera i zanurz się w świecie fantastycznych legend, mistycznej magii i podstępnych intryg!
    http://keronia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  63. Elle skuliła się, starając się uspokoić samą siebie. Nie zadziałało to zbyt dobrze, biorąc pod uwagę, że jej ręce zaczęły drżeć i resztkami sił powstrzymywała łzy napływające do oczu. Czuła się zupełnie bezradna wobec własnej choroby, a teraz to uczucie jakby się wzmocniło. Nie lubiła okazywać swoich słabości wszech i wobec, zwykle smutek chowała głęboko w sobie, ale w tej chwili coś w niej się urwało.
    Śmiech Matta zaskoczył ją. Przez chwilę nie wiedziała, co się wokół niej dzieje, a zaskoczenie szybko ustąpiło miejsca poczuciu złości.
    - Nie wygłupiam się, Matt! - krzyknęła nagle Ellie, podrywając się nagle na nogi. Blondynka jeszcze nigdy nie krzyknęła na kogoś tak głośno, więc przycisnęła dłonie do ust. - Przepraszam, przepraszam... - zaczęła powtarzać cicho dziewczyna, przecierając załzawione oczy ręką. - Po prostu nie żartuję, okej? - powiedziała Carter, spoglądając na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  64. [Dziękuję, mój prywatny staruszku :* Och, ja jestem dzisiaj cała obolała. Po pierwsze, nikt nie pamiętał o m o i m d n i u! Po drugie, obudziłam się przed ósmą(ja! ta, co to narzeka, jak ma wstać przed dwunastą!), a za dwadzieścia dziesiąta wyruszyłam rowerem do liceum, oddalonego od mojego domu o jakieś 11 kilometrów. Większość pod górkę. A po trzecie: ojciec przymusowo nauczył mnie obsługi kosiarki. Brrrr! Już rozumiem ból ogrodników! ;]

    Przechyliłam się miedzy fotelami i mocno przytuliłam do wampira. Gdyby powiedzenie o tym wszystkim komukolwiek miało być takie łatwe…
    - L-lekarze mówili, że to się czasem zdarza, przy załamaniach nerwowych. Że zbyt silne emocje, ból psychiczny czy traumatyczne przejście może doprowadzić do utraty mocy, choć zazwyczaj efekt ten mija po kilku miesiącach. Powoli wszystko ma wracać do normy – wydusiłam ściśniętym głosem, wciąż za wiele nie zdradzając. Otarłam kolejną zbłąkaną łzę i podniosłam się do pozycji siedzącej. Mattie ustawił swoje lusterko wsteczne tak, że ja mogłam widzieć jego wyraz twarzy, ale on mojego już nie. Byłam za to niezmiernie wdzięczna. I ciekawa, czy zauważył drobny haczyk w mojej wypowiedzi. „Wszystko ma wracać do normy”, ale czy wraca?
    [Wybacz, ostatnio marna ze mnie bloggerka ]:

    OdpowiedzUsuń
  65. Kiedy ja wrzucił jęknęła tylko cicho. - Knight!- Wrzasnęła na chłopaka. Była przemoczona do suchej nitki. - Zapłacisz za to. - Warknęła i pociągnęła do mocno do siebie. Chłopak wnet wpadł do wody wraz z nią. - Image zmokłego kurczaka Ci pasuje.- Roześmiała się i popłynęła dalej. Wnet zanurzyła się w wodzie i długo z niej nie wychodziła. O tak, skoro on się z nią droczył, to ona także. Położyła się na wodzie, wstrzymała oddech. Nie reagowała, na jego wołanie. Och Vilberg potrafiła być wredna. Oj tak. Lecz teraz to tylko niewinna zabawa.

    OdpowiedzUsuń
  66. Właśnie o to chodziło. Z jednej strony tak siebie nie znosili, jednak nigdy jakoś zbytnio nie myśleli o uśmierceniu siebie nawzajem. No, może Blanka wymyślała kilka sposobów na tortury, a potem śmierć wąpierza, ale to... Dobra. Było tego więcej niż kilka. A nawet kilkanaście. Ale to wcale nie znaczyło, że by to zrobiła... Skądże...
    Miała nad nim przewagę. Zawsze i wszędzie. Dlatego też, nie mógł nawet myśleć o wygranej. Szczególnie, że była o ponad trzysta lat starsza od niego. Wyobrażał sobie, ile czarownic straciło życie, aby ona zyskała taką moc, jaką miała teraz? Oj, nie doliczyłby się. Z resztą, po stu i ona straciła rachubę...
    Zacisnęła szczęki, gdy tylko usłyszała jego przekleństwo. Wciąż stała obok niego, więc używając całej siły kopnęła go w brzuch, kiedy próbował wstać. Może i było to nierozsądne, ale musiała się jakoś wyżyć. Padło niestety na taki, a nie inny sposób. Trudno.
    - Żebyś zgnił w piekle, pijawo - warknęła.

    [Czekam ;)]

    OdpowiedzUsuń
  67. [Można liczyć na chęci i pomysły odnośnie wątku? :>]

    Briseis Grant

    OdpowiedzUsuń
  68. -Matt. O to samo mogłabym zapytać ciebie. Mówiłeś że już nigdy nie pójdziesz do szkoły.
    Zdziwił mnie widok starego znajomego. Z Mattem znaliśmy się dosyć długo. Nie raz pojawiał się na mojej drodze, ale nigdy nie myślałam że spotkam go tutaj.
    - Jak się trzymasz?

    OdpowiedzUsuń
  69. - Nie jestem nieśmiertelna, Matt - szepnęła Elle cichutkim głosem, ledwie słyszalnym.
    Wiedziała przecież, że każdy Nefilim otrzymuje wraz z narodzinami inne zdolności po anielskim rodzicu, w tym część z Nefilim może otrzymać również nieśmiertelność. Jednak ani jej, ani jej zmarłej siostrze nie została ona przypisana. W sumie w całym swoim życiu Carter nie poznała ani jednej takiej osoby, więc uznawała, że zbyt często to się jednak nie zdarzało. A co do leczenia...
    - Lekarstwa nie przyjmują się już tak jak powinny, przynajmniej tak mi powiedziano i... nie wiem. Naprawdę nie wiem - Carter spojrzała chłopakowi w oczy ze smutnym uśmiechem malującym się na jej ustach.

    OdpowiedzUsuń
  70. [Właśnie sobie wspomniałam, że Cię znam jeszcze z poprzedniej wersji. :O Pamiętasz jeszcze niezdarną "śliczną pieguskę"? :D
    Cóż, nie mam pomysłów wybitnych; wręcz przeciwnie, z rzyci wydają mi się być wyciągnięte. Jednakowoż, Bris mogłaby kiedyś poturbować jakiegoś znajomego, czy też z nim samym wszcząć kłótnię, lub miarowo kulturalną przepychankę słowną. Niczym innym jednak nie dysponuję, równie dobrze... równie dobrze mogą się nie znać.
    Co do miejsca — Grant można spotkać chyba wszędzie i chyba w każdej sytuacji. Może, przykładowo, popijać sobie jakiś trunek z półki wyższej lub niższej pod drzewem w lesie, rozwalić się w kącie korytarza, nadzwyczaj grzecznie jak na siebie zachowywać się w bibliotece, albo szukać inspiracji do rysunków (a taka nieujawniona nikomu nawet przez kartę pasja, bo się Bris boi, ze to zrujnuje jej wizerunek) w twarzach co ładniejszych uczennic, czy przystojnych uczniów.
    Egh, przydatna to ja nie jestem, przepraszam. :<]

    Briseis Grant

    OdpowiedzUsuń
  71. Mruknęła coś pod nosem. - A już myślałam, że chociaż pomartwisz się o mnie raz.- Wystawiła mu język i ochlapała go wodą. - Mam całą suknie mokrą.- Jęknęła i spojrzała po sobie. Cały materiał się do niej przylepiał. - I to Twoja wina.- Wymierzyła w niego palcem mrużąc zabawnie oczy. - Knight zginiesz za to.- Roześmiała się i doszła w jego stronę. Skutkiem ich zabawy było to, że młody Matthew wylądował w stogu siana. Katherine zaniosła się głośnym śmiechem. W czarnym jak noc włosach bruneta widniało siano. Z reszta cały w nim był. - Wyglądasz... jaak dorodna rusałka. - Pochyliła się nad nim powstrzymując śmiech. O tak, miła ubaw.

    OdpowiedzUsuń
  72. - A no wiesz morderstwo tu, morderstwo tam. Norma.
    Odkąd mój stwórca przepadł moje życie straciło sens. Naprawdę. On dawał mi kopa. A teraz moje życie było bez wyrazu, takie monotonne.
    - Ostatnio nawet zastanawiałam się nad tym czy nie pójść na studia.

    OdpowiedzUsuń
  73. Tacy z nich mali sadyści... Szczególnie z Blanki, która rozkoszowała się bólem i strachem swoich ofiar. Jej znakiem rozpoznawczym były posiwiałe ze strachu włosy i powykrzywiane w najstraszliwsze miny twarze. Pomińmy również mnóstwo obrażeń wewnętrznych. Nie lubiła krwawych egzekucji. Wolała zabijać ze smakiem i pewną dozą elegancji, o ile uśmiercanie innych tak można określić.
    Teraz stała i odgarniała kruczoczarne pukle w tył, gdyż przez cios i niejaki rozpęd, którego użyła, kilka kosmyków przesunęło jej się na twarz, przez co widoczność została jej ograniczona.
    Z satysfakcją obserwowała strużkę krwi spływającą z wargi wampira. Nawet pozwoliła sobie na perfidny, nieskrywany uśmiech.
    - Idź do Diabła - rzuciła lodowato, po czym odwróciła się na pięcie, kierując od razu na tyły zamku. Musiała pobyć trochę samotnie, ale i potrzebowała spokoju na rzucenie runami. Musiała dowiedzieć się, gdzie teraz znajduje się Anton i czy nareszcie go zgubiła. Chciała choć odrobiny spokoju. Nawet za cenę obecności Knighta. Najwyżej będzie mogła sobie nim trochę porzucać o ścianę. Ot, dla sportu.

    [A idź Ty... A ja czekam i się doczekać nie mogę xd]

    OdpowiedzUsuń
  74. - Matt, to... - Elle zamilkła tak szybko jak zaczęła mówić.
    "To nic wielkiego" chciała powiedzieć Carter, ale obydwoje dobrze wiedzieli, że jest to kłamstwo. Poza tym była pewna, iż chłopak obrzuciłby ją w tym czasie morderczym spojrzeniem jak to robił zawsze, kiedy wypowiadała to zdanie. Jednak Elaine nie powiedziała mu tego po to, aby porzucił swoje dotychczasowe plany i zastanawiał się nad tym, jak utrzymać ją przy życiu. Powinna chyba wiedzieć lepiej.
    - Po prostu przestań o tym myśleć, okej? - Carter położyła swoje dłonie na trzęsących się dłoniach Matta. - Jeszcze przed chwilą opowiadałeś mi o tej całej zemście, którą planujesz, o Katherine - na samą wzmiankę o wampirzycy w napuchniętych i czerwonych od płaczu oczach Ellie zabłysnęło coś w rodzaju smutku.
    Blondynka nie wiedziała, co ma zrobić z własną chorobą, ale nie chciała, żeby Matt musiał poświęcać swój czas na jej problemy.
    - Poradzę sobie jakoś, a jeśli nie... - wzruszyła ramionami, jakby wszystko było to jej obojętne. Jakby nie mówiła o opuszczeniu go. Jakby nie mówiła o własnej śmierci.

    Elaine Carter

    OdpowiedzUsuń
  75. [ Moim faworytem mimo wszystko jest TOP ^^ przez ten jego głos ;)]

    Lexy o mały włos,a zostałby zatrzymana przez jednego z nauczycieli na terenie szkoły. Właśnie, o mały włosy,który został w ręku faceta za nim zamieniła się w pumę. Groźnie na niego warknęła szczerząc białe kły i szybko przeskoczyła przez mury. Jak ona nienawidziła tego belfra,który uważał się za nie wiadomo kogo. Koci pomruk niezadowolenia wydobył się już z jej ludzkich ust. Poprawiła swoją kurtkę i ruszyła w kierunku klubu,gdzie miała dzisiaj śpiewać. Kiedy była już na miejscu do środka dostała się tylnymi drzwiami,bo musiała zobaczyć czy mężczyzna mocno zmienił jej fryzurę. Na szczęście nie było nic widać,wiec po prostu podeszła do baru,by przed występem się czegoś napić. Niektórzy już ją wyraźnie kojarzyli,bo kilka razy wychwyciła jak ktoś powiedział jej imię. Zdążyła wypić tylko dwa mocne drinki i już musiała iść na scenę. Była własnie w trakcie chyba trzeciego utworu,gdy dostrzegła znajoma postać. Dała szybko znać muzykom,by zmienili repertuar na nieco szybszy. Na poczekaniu dobrała odpowiednie słowa do sytuacji,a lekki uśmiech zawitał na jej ustach. Zeskoczyła ze sceny i o dziwo jako tako tłum dał jej dojść do celu.
    -Gdzie sie podziewałeś mój kochanku?-tak wyśpiewała to w rytm melodii i ledwo powstrzymała się od śmiechu. Przywitała sie ze mężczyzna delikatnie całując go w usta. Taki był już zwyczaj Lexy że gdy ktoś jakoś wkradł się w jej mały światek znajomych, to jej powitania bywały na pewno różne i nie musiały od razu że coś akurat do niego poczuła.

    OdpowiedzUsuń
  76. [Uh, wiesz, wolałabym dalej żyć w nieświadomości trudu bycia ogrodnikiem… A cóż Ty w tej Twojej pracy takiego robisz, że jesteś cały obolały?
    O, i jeszcze mi zdradź, kiedy to wyjeżdżasz do Norwegii, bo zapomniałam -.-„. A może w ogóle tego nie wiedziałam? Już sama się gubię, co ja wiem, a czego nie wiem ;D.]
    - Wiem, wiem. Dziękuję – przytaknęłam, dając mu buziaka w policzek. – Nie jesteś beznadziejny. Wręcz przeciwnie, jesteś wspaniałym przyjacielem. Ale lepiej się do niego nie zbliżaj, szczególnie w moim imieniu, bo nie wiem, kto by tu był bardziej poszkodowany – dodałam jeszcze, krzywiąc się na jedno z najgorszych wspomnień mojego życia. Dopiero po chwili zorientowałam się, że powiedziałam odrobinę za dużo. Podjęłam więc desperacką próbę zatuszowania swojego błędu i z prędkością karabiny maszynowego spytałam: - Idziemy na te lody, czy nie? Wiesz, dla nielicznych przechodniów to może wyglądać nieco dziwnie. Co byś sobie pomyślał, gdyby na twoich oczach na ciemny parking w centrum miasta podjechał nagle nowy, czarny samochód z zacienionymi szybami, ale nikt z niego nie wysiadł?
    Spojrzałam na wampira, bardziej go ponaglając by wysiadł, niż wyczekując od niego odpowiedzi. Nie oczekiwałam jej, bo i pytanie miało być retoryczne. Chciałam już o prostu iść na te lody.

    OdpowiedzUsuń
  77. Wena była czymś na pewno cholernie złośliwym i kapryśnym. Potrafiła sprawić, że od natłoku pomysłów przewracasz się w łóżku o trzeciej nad ranem, czy też spokojnie kawy wypić nie możesz, bo twórcze natchnienie rozsadza Cię wręcz od środka. A kiedy już usiądziesz do kartki, edytora tekstu czy czegokolwiek, co pomoże Ci się z nią uporać, okazuje się najczęściej, iż zwyczajnie nie potrafisz jej zmaterializować, że tak się wyrażę. Bris natomiast przyzwyczaiła się do tego, że jak już wena była, to od razu brała się za rysowanie, bo czasem udało jej się jeszcze jakiś tam szkic machnąć.
    Dziś miała wenę.
    Na lekcjach nie wypadało, bo siedziała z jakimś chłopakiem w ławce i mógłby ją wyśmiać, a potem rozpowiedzieć, że ma takie delikatne, dziewczęce pasje. Trzęsła więc prawą nogą, jak to w zwyczaju miała i obgryzała ołówek, nerwowo wpatrując się w widok za oknem.
    Wyrwała się z klasy chyba jako pierwsza i szybko znalazła się w jednym z ogrodów. Rozsiadła się pod drzewem, na głowie umieszczając pleciony kapelusz o szerokim rondzie mający na celu chronienie jej przed okrutnym słońcem, po czym wyciągnęła szkicownik. Siedziała tam godzinę, dwie, trzy, a jej obraz coraz bardziej przypominał widok przed nią.
    Mogło mu się wydawać, ze straciła czujność, ale tak nie było. Zawsze należała do osób uważnych, tak ją wychowało wujostwo. Po prostu czasem mogła wyglądać jak stosunkowo łatwy cel, co wcale prawdą nie było i ktokolwiek by ja zaatakował, miałby przekichane i koniec kropka. Tyle w temacie.
    — Że niby ja? — roześmiała się, wskazując pytająco na siebie i zerknęła na chłopaka wyginając usta w ironicznym wyrazie. — Kpisz sobie, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
  78. Dziewczyna właśnie za to go lubiła,że potrafił ją zrozumieć i te jej różne odmiany. Weszła z powrotem na scenę i zaśpiewała jeszcze dwie piosenki.
    -Wybaczcie ktoś na mnie czeka-tak uciszyła widowni po tym jak powiedziała,że to ostatnia piosenka. Ledwo była w stanie powstrzymać wpływający na usta cwaniacki uśmieszek. Kiedy tylko skończyła znalazła się w miejscu gdzie czekał na nia jaj "kochanek".
    -Teraz to cie tutaj zjedzą-zaśmiała sie wypijając duszkiem pół butelki wody. Niestety,a może stety nie należała do dziewczynek,którym trzeba było podnosić samoocenę lu zapewniać je że nie są brzydkie. Lexy zdawała sobie sprawę że podobała się płci przeciwnej,ale nie żeby z tego powodu popadała w narcyzm. Można powiedzieć że znała swoja "wartość".
    - To co Cie tutaj sprowadza?-zapytała z ciekawości- Dawno, oj dawno cie nie widziałam..-dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  79. [Przepraszam, że ciągle ci tak krótko odpisuję, ale ledwie znajduję czas, żeby wejść na laptopa. Zwłaszcza, że teraz już jestem w Kanadzie i w tym domu po prostu CIĄGLE są jacyś goście! Mamma mia, połowy tych ludzi nie pamiętam, a ci nawet wiedzą, ile mam lat. Nawet na własnego użytkownika nie zdążam się zalogować, tylko na siostry muszę siedzieć, póki jeszcze nikt nie chce ze mną grać w Mario Party 8 albo rozmawiać o moich planach na przyszłość. ;d]

    - Więc kim ja jestem w porównaniu do Katherine, Matt? Kim jestem dla ciebie? - spytała cicho dziewczyna.
    Elaine wiedziała, że nie był to zbyt dobry pomysł na rozpoczynanie tego tematu, zwłaszcza, że zdołała go jak dotąd uniknąć. Ale nie można w końcu zawsze uciekać, prawda? Zagryzła wargę i odwróciła wzrok, wpatrując się w ścianę.
    - Poza tym dobrze wiesz, że nie chodziło mi o to. Po prostu nie chcę, żebyś musiał się dla mnie poświęcać. Ja umrę tak czy tak, jak nie teraz to za lat pięć lub dziesięć, nawet dwadzieścia, a ty... będziesz żył dalej - Elle opadła na łóżko. - Nie chcę, żebyś czegoś przeze mnie żałował... - mruknęła na tyle głośno, aby chłopak to usłyszał.

    Elaine Carter

    OdpowiedzUsuń
  80. Widząc, że Matthew ma wielka radochę z tego, że ja wrzucił pokręciła głową i roześmiała się rzucając w niego sianem. - Zadowolony?- Zapytała rozbawiona patrząc na niego. Z boku widać było, że zachowują się tak jakby przeszłość nie miała miejsca. Jednak może to było chwilowe? Któż wie. Zdecydowanie te chwile liczyły się najbardziej.

    Słońce już dawno zaszło za horyzont. Dzień ustępował nocy. Mieniący się w tafli wody księżyc wyglądał cudownie. Wraz z nim towarzyszyły już gwiazdy porozsypywane na atramentowym niebie. A oni siedzieli przy ognisku. Zostali jeszcze w swej wizji? Jak widać tak. Ani jedno, ani drugie nie chciało jednak skorzystać z zaproszenia drwala. Może to i dobrze? Mogli nacieszyć się tym, co stracili.
    Katherine przetarła dłonią ramiona i odchyliła głowę patrząc na gwiazdy. - Z pozoru są blisko siebie, lecz w rzeczywistości świecą tak oddalone i samotne. - Szepnęła, a swoje spojrzenie zwróciła na Matthew. - Chciałabym Ci podziękować. - Odparła i posłała mu delikatny uśmiech. - Za dziś. Za te chwile. - Dodała i wyciągnęła ku niemu dłoń. Opuszki jej paców muskały gładką skórę bruneta.Patrzyła mu w oczy ze spokojem. Dzisiaj wyciszyła natrętne i bolesne myśli. - Dawno się tak dobrze nie bawiłam, dziękuję.- Szepnęła i przygryzła wargę. Już miała się cofnąć, lecz ujęła jego twarz w swe drżące dłonie i złożyła na jego ustach czuły pocałunek. Nie mogła już przed tym uciekać. Bała się natomiast, że odepchnie ją czy nie odwzajemni. Nie wiedziała, czy on tego chciał. Wiedziała natomiast, że jest tak zagubiony jak ona. Hipnoza poróżniła ich, a dziewczyna nie miała prawa kochać Panicza Matthew. Przez stulecie brakowało jej go. Uczucia jakby na nowo odrodziły się. Czuła się jakby...Pokochała go od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  81. [To może coś nowego? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  82. [Gazeciarzu, dzielny gazeciarzu ♥. I co, zostawiasz mnie? Będziesz miał tam Internet? To byś mi chociaż odpisywał. I czasami mejla napisał. I zrobił cudowne zdjęcie, specjalnie dla mnie. I mi je wysłał, oczywiście. I za dużo tych „i”.. ;D
    Wszyscy mnie zostawiacie! Mój najlepszy przyjaciel nawet znika mi na dwa tygodnie. A potem tydzień-półtora i znikam ja. Z tym, że u mnie to o neta będzie ciężko szczególnie, bo jadę do wujostwa, a tam komputer użytkowy stoi tylko u kuzyna, gdzie wstyd mi iść prosić o godzinkę sam na sam z Internetem. Jak dziwnie by to nie brzmiało… .
    Ech, co ja pocznę sama na tym – za przeproszeniem – zadupiu?! ]:
    - Niestety, nie jest – odparłam ze smutkiem, wysiadając z samochodu. Gdyby był śmiertelnikiem ukrycie się przed nim byłoby o wiele łatwiejsze.
    Słysząc kolejne słowa Mattiego zaśmiałam się słodko, klepiąc go lekko po ramieniu.
    - Mówiłam już, że cię kocham? – spytałam, cmokając* go lekko w policzek. – Jesteś niereformowalny. Dlatego kupisz mi loda. Mam ochotę na cytrynowe. I może jeszcze wiśniowe? To trzy smaki. Wiśnia, cytryna i pistacja – wyliczyłam, biorąc rękę Matthew i odginając trzy spośród jego palców, żeby na pewno pamiętał, ile kulek ma mi wziąć. – Ja tu sobie postoję i sprytnie się wymigam od roztrwaniania rodzinnego majątku. – Uśmiechnęłam się po raz kolejny, jednocześnie starając się dłonią usunąć rozmazany pod oczami tusz do rzęs. Zamarłam i spojrzałam na przyjaciela z przerażeniem. Czy ja zawsze musiałam palnąć coś niezbyt stosownego? Gadać o roztrwanianiu majątku, przykładowo?!
    [*To słowo mnie rozwala ;D]

    OdpowiedzUsuń
  83. Lubiła się droczyć, kłócić i bić.
    teraz jednak za bardzo przejęta była nagłym natchnieniem, aby oderwać się od kartki. Nie i tyle; jeszcze wena uleci i co to będzie, co to będzie?!
    Zerknęła za swoje ramię, i zacmokała, zdejmując mu kapelusz. Ponownie przykryła nim swoje kruczoczarne włosy i wlepiła wzrok w szkic. Poprawiła kilka rzeczy za pomocą paru ostrzejszych machnięć i wsadziła ołówek za ucho. Zagryzła dolną wargę.
    — Jak i większość znajomych mi i tobie istot — odparła. — Ot, zwyczajny szkic tego, co akurat widzę.
    Zmrużyła oczy i przejechała po nim wzrokiem. Uśmiechnęła się szatańsko i pociągnęła go za ramie na tyle mocno, aby usiadł obok. Przewinęła kartki i przesunęła sie tak, że teraz była naprzeciw niego. Ponownie złapała za grafitowa kredkę i powoli zaczęła kreślić delikatne półkola. — Pozuj! — nakazała tonem nieznoszącym sprzeciwu, podnosząc na niego wzrok od czasu do czasu.

    OdpowiedzUsuń
  84. [Dziękuję za zrozumienie i staram się w miarę moich możliwości. ;D]

    Elaine pokiwała lekko głową, a na jej ustach pojawił się jeden z tych delikatnych uśmiechów, które ukazywała naprawdę rzadko. Wiedziała również, że Mattowi niezbyt dobrze szło z mówieniem takich rzeczy, toteż nie naciskała już więcej na ten temat. Dla niej najważniejsze było, iż wreszcie wszystko między nimi było już wyjaśnione.
    - Możemy teraz przez chwilę zapomnieć o tym wszystkim i odpocząć? To nie chodzi o to, że chcę uniknąć tego tematu, tylko... wolałabym później się tym zająć - Ellie zaczęła powoli powracać do swojego normalnego stanu ducha. - Zwłaszcza, kiedy mogę się założyć, że wcześniej wspomniany pręgowiec wygląda już znacznie atrakcyjniej niż ja w tej chwili - skwitowała żartobliwie dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  85. Kiedy cała wizja zniknęła, a Katherine zerknęła na Matthew. Na nowo znaleźli się w jej pokoju. Cała sielanka zniknęła. Dziewczyna rozchyliła nieznacznie wargi, a po jej policzku spłynęła łza. Jednak uśmiechnęła się. Pogładziła chłopaka po policzku. - Kocham Cię Matthew.- Wyszeptała i musneła ustami jego skroń. - Dbaj o siebie.- Szepnęła i zniknęła zostawiając go w pokoju. Stałą w lesie, a jej smukłe ciało oparło się o drzewo. Przymknęła oczy chcąc się uspokoić. Cała drżała. Dlaczego go zostawiła samego? Bała się reakcji wampira. Przecież to wyszło od niej. Nie od niego. Postanowiła zniknąć na jakiś czas. Chciała przemyśleć cała sprawę. Chciała, by on także i to wszystko przemyślał.

    Od tamtej pory minął jakiś czas. Rudowłosa nie pojawiała się w szkole. Od czasu, do czasu przychodziła do niego w snach. Matthew miał obraz tej samej roześmianej Katherine co w wizjach jak i przeszłości. Któreś nocy postanowiła wkraść się do jego pokoju. Uchyliła delikatnie drzwi od jego pokoju i weszła do środka. Uśmiechnęła się nikle widząc Matthew. Miał zamknięte oczy, spał. Dziewczyna przesunęła palcami po jego dłoni i wyszła na balkon siadając z idealną równowagą na barierce. Nadsłuchiwała każdy jego ruch, Nie chciała go obudzić.

    OdpowiedzUsuń
  86. Lexy zaśmiała się słysząc słowa chłopaka.
    -Ja jako obstawa powinnam wystarczyć-powiedziała opierając się o pobliska ścianę plecami. Przyjrzała mu się uważniej,ale nie widziała żadnej zmiany odkąd się ostatnio widzieli.
    -A cóż to się stało że się wkurzyłeś?-zapytała z czystej ciekawości,której nawet cienia nie było na jej twarzy. Jeśli ja znał to wiedział,że ona chce wiedzieć i tyle.
    -Naprawdę?-zapytała cóż szczerze zaskoczona,a później uśmiechnęła się nieznacznie- To wychodzi na to, że jesteśmy kolegami ze szkoły-szturchnęła go lekko- Na co masz ochotę,bo jak dla mnie to całkiem nudno dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  87. Avril Folle:

    [Kochanie, oby zdjęcie było, bo jak nie to foch z przytupem i groźbą śmierci :*. Wieczory i noce? Okej, nawet fajnie, bo od 16 do 28 siostra z pokoju wybywa, więc przy komputerze sobie posiedzę. A, bo ja na bezsenność cierpię i zasypiam koło 5-6 rano, a budzą mnie po trzech godzinach xD Wredna rodzinka]

    Uradowana wzięłam od Matthew swoją porcję lodów, przy okazji podbierając mu trochę jego czekoladowych.
    - Mmmm... Pycha - powiedziałam, uśmiechając się do chłopaka rozbrajająco. Nie wiadomo skąd wynalazłam sobie krzesło - a raczej wiadomo, bo stało tuż koło mnie... - i usiadłam na nim, nogą wskazując przyjacielowi miejsce naprzeciwko.
    - Czy popełnię straszne faux pas - zaczęłam, specjalnie podkreślając swój francuski akcent - jeśli spytam, co robiłeś, gdy nie robiłeś nic ze mną? - dokończyłam, ciut bezsensowne pytanie. Chyba powinnam była rzec "gdy Szkoła pozostawała zamknięta", ale to w końcu ja. Mnie się takie rzeczy wybacza.
    I dlatego, że to ja, po chwili dodałam:
    - W sumie, to nawet jak to nie wypada, to mnie to nie obchodzi. Gadaj, albo rzucę w ciebie ...czymś! - Nie wiedziałam, czym miałabym rzucić, bo przecież lodów nie poświęcę.

    OdpowiedzUsuń
  88. [Bardzo przepraszam, że musiałeś czekać pięć dni, aż ci odpiszę]

    Od kiedy łowcy zaatakowali ją tuż przed budynkiem szkoły jej życie troszkę się zmieniło. W dzień zazwyczaj spała, błąkała się po piwnicy, albo siedziała bezczynnie w pokoju. W nocy zaś robiła wszystko, zaczynając od włamania się do szkolnej biblioteki, a kończąc na ucieczce do jednego z barów w mieście.
    Parę minut przed wschodem słońca Mary włamała się do gabinetu szkolnej pielęgniarki i czekała. Zasłoniła okno białym prześcieradłem, które znalazła w jednej z szafek, rozbiła buteleczkę jakimiś proszkami i ucięła sobie krótką drzemkę.
    Obudziła ją pielęgniarka. Kobieta nie była zbyt zadowolona obecnością Mary, ale zaczęła zmieniać jej opatrunek. W pewnym momencie do gabinetu wszedł Mattie. Wampirzyca podskoczyła na krześle zdziwiona jego obecnością.
    - A czemu po nazwisku?- uśmiechnęła się od ucha do ucha.

    OdpowiedzUsuń
  89. -Czasami. Staram się zerwać z nałogiem. Tak jestem tak bardzo znudzona że idę na psychologa. Złożyłam już papiery. A ty co? Żadnych planów czy ambicji?
    Matt był osobą bardzo ambitną a tu proszę. Błąka się po bibliotece niczym duch.

    OdpowiedzUsuń
  90. - Dziękuję - powiedziała zarumieniona Elle, po czym pocałowała Matta w policzek i ruszyła w kierunku łazienki. A przynajmniej pomieszczenia, które miało nią być.
    Wszyscy zresztą wiedzieli, że kto jak kto, ale Elaine nie jest raczej przyzwyczajona do otrzymywania komplementów. Zawsze się czerwieniła i przez chwilę nie wiedziała, co ma powiedzieć. W każdym bądź razie wróciła po kilku minutach już bez czarnych śladów na policzkach, po czym rzuciła się na łóżko Matta bądź Avril, rozkładając się wygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  91. Możesz ponownie wcielić się w postać żyjącą w sercu Nowego Jorku. Pamiętasz High-School-Life i atmosferę tam panującą? Jeśli tak, to zapraszam ponownie, jeśli nie to koniecznie musisz sprawdzić!
    www.bradley-high-school.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  92. Byc może ona chciała je rozpalić? Brakowało jej Matta. W końcu przyznała się do uczuć żywionych do niego. Do miłości jaką darzyła go przez te wszystkie stulecia. Dlatego także musiała na kilka dni zniknąć. By także i on oswoił się ze wszystkim. Nie , nie była egoistką, chociaż może to że wyznała mu iż go kocha było samolubne, gdyż nie zważyła na to , jak Knight będzie się czuć. Pomimo tego znikając myślała o nim.

    Słysząc jego głos obróciła się spokojnie w jego stronę lustrując go swoim kocim wzrokiem. Trzeba było przyznać, iż wyglądał całkiem, całkiem. Katherine zerknęła na Matta i już wszystko wiedziała. Znowu dopadła go znieczulica, która irytowała poniekąd wampirzyce. - Piękne. - Przyznała i zwróciła twarz ku gwiazdom.- Są gwiazdy i czysto atramentowe niebo.- Ściszyła swój ton, po czym zeskoczyła z barierki stojąc przodem do niego. - Przepraszam, za to co Ci powiedziałam ostatnio. - Odparła patrząc mu w oczy.- Przepraszam za wypowiedzenie tych słów, które wypowiadane z mych warg nie mając dla Ciebie żadnej wartości. - Kontynuowała patrząc na niego. - Wprowadziłam mętlik i chaos. Jeżeli chcesz, to może być ostatnie nasze spotkanie.- Ściszyła swój ton i przygryzła wargę. Tak, skoro tego chciał nigdy więcej by jej nie zobaczył. Chyba, że był jeszcze jeden sposób. Lecz póki co nie chciała o nim mówić.

    OdpowiedzUsuń
  93. Zerknęła na niego ze smutnym uśmiechem. Oparła się o barierkę przyglądając mu się. - Odpowiesz mi na dwa pytania?- Zerknęła na niego i przygryzła wargę. Nie chciała nic na siłę. Chciała tylko znać prawdę.
    - Kim w tym momencie dla Ciebie jestem? - Zapytała patrząc mu prosto w oczy. Bała się jego odpowiedzi, lecz musiała wiedzieć. - Nie chciałbyś wrócić .... do tego co było kiedyś? Nie brak Ci tego? - Szepnęła cichym głosem. No tak. Z biegiem lat chłopak pewnie wyrzucił ją ze swojego serca. Nie chciał zapewne wracać do tego, co było. Ją zaś w chwili obecnej ściskało w żołądku. Tak, Katherine bolała teraźniejszość.

    ~ Katherine

    OdpowiedzUsuń
  94. - Łowców jak mrówków. - Skwitowałam jego słowa kiwnięciem głową i oblizaniem loda, który jakimś cudem zaczął się roztapiać. - Cóż, ja nic nie poradzę. Niestety - a raczej stety! - jestem przeciwna zabijaniu. Nawet mrówek. Chociaż... - Zamyśliłam się na chwilę, robiąc dziwnie nadąsaną minę. Coś mi się przypomniało. I na pewno mnie to nie ucieszyło.
    - Przypadkiem i chwilowo mogłabym odstąpić od swoich przekonań, gdybym spotkała tą trójkę, która zaatakowała moją Mary.
    Kiedy usłyszałam o tym zdarzeniu, byłam przerażona i zła. Teraz pozostała we mnie sama furia i Mattie mógł się doskonale zorientować w jej ogromie, jedynie patrząc w moje oczy. Na moment, dla śmiertelnika zbyt krótki, by mógł go dostrzec, moje oczy zrobiły się tak ciemnozielone, że niemal czarne. Czułam, jak budzi się we mnie coś ciemnego, mrocznego, magicznego, co w ogóle nie powinno we mnie mieszkać.
    Potrząsnęłam głową, otrząsając się z tego. I promiennie uśmiechnęłam do Matthew, proponując mu by skosztował odrobiny moich lodów.

    [Bueee, nie mam weny, ani nic, nie napiszę tego na konkurs, nie zdobędę nagrody ani szans na nią! ;C Ah. Tu Avril ;]

    OdpowiedzUsuń
  95. - Łowców jak mrówków. - Skwitowałam jego słowa kiwnięciem głową i oblizaniem loda, który jakimś cudem zaczął się roztapiać. - Cóż, ja nic nie poradzę. Niestety - a raczej stety! - jestem przeciwna zabijaniu. Nawet mrówek. Chociaż... - Zamyśliłam się na chwilę, robiąc dziwnie nadąsaną minę. Coś mi się przypomniało. I na pewno mnie to nie ucieszyło.
    - Przypadkiem i chwilowo mogłabym odstąpić od swoich przekonań, gdybym spotkała tą trójkę, która zaatakowała moją Mary.
    Kiedy usłyszałam o tym zdarzeniu, byłam przerażona i zła. Teraz pozostała we mnie sama furia i Mattie mógł się doskonale zorientować w jej ogromie, jedynie patrząc w moje oczy. Na moment, dla śmiertelnika zbyt krótki, by mógł go dostrzec, moje oczy zrobiły się tak ciemnozielone, że niemal czarne. Czułam, jak budzi się we mnie coś ciemnego, mrocznego, magicznego, co w ogóle nie powinno we mnie mieszkać.
    Potrząsnęłam głową, otrząsając się z tego. I promiennie uśmiechnęłam do Matthew, proponując mu by skosztował odrobiny moich lodów.

    [Bueee, nie mam weny, ani nic, nie napiszę tego na konkurs, nie zdobędę nagrody ani szans na nią! ;C Ah. Tu Avril ;]

    OdpowiedzUsuń
  96. [Hej :) Pamiętasz Mad? może wąteczek, masz jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  97. [Wybaczam, wybaczam. ;) I z góry mówię, że mogę odpisywać znacznie rzadziej, bo zmarła babcia moich kuzynów, a głupio mi tak siedzieć na Internecie jak wszyscy wokół przychodzą i płaczą.]

    Elle przeczesała włosy dłonią. Cieszyła się, że wreszcie odrosły, gdyż powoli nudziła się jej stara fryzura. Słysząc pytanie, otworzyła wcześniej zamknięte oczy i spojrzała się na sufit.
    - Nie, nawet nie mam na to ochoty - przyznała Ellie zrezygnowanym tonem głosu. - Ciągle widzę te nowe twarze i jedyne, co mogę im zaoferować, to wpadnięcie na korytarzu lub wylanie na nich czegoś na stołówce - zaśmiała się cicho. Była przecież powszechnie znana z ciągłego przewracania się nawet na prostej drodze. - A zresztą nieważne. Lepiej powiedz, które dziewczęta oczarowałeś, pacjencie - wyraźnie rozbawiona Carter odniosła się do ich dawnych "terapii", w których popisywała się swoimi zdolnościami nabytymi podczas oglądania "Dr. Phila".

    OdpowiedzUsuń
  98. Słuchając go, czuła jakby każde jego słowo było sztyletem wbijającym się w jej zamrożone serce. Rozchyliła delikatnie wargi, a z jej oczu spłynęła łza. - Poznałeś kogoś, rozumiem.- Mówiła patrząc w jego oczy. Nie robiła mu żadnych scen. Po prostu tęskniła niewyobrażalnie za nim. Nie wyszło trudno. Jeżeli kogoś się kocha, to trzeba puścić wolno. Jak nie wróci to znaczy, że nigdy nie był jej. Katherine uśmiechnęła się blado i doszła do Matthew. Wyciągnęła dłoń i pogładziła go po policzku. - Miałam cel Cie odnaleźć. - Szepnęła i uśmiechnęła się przez łzy. Cieszyła się, iż chłopak żyje.- Odnalazłam, powiedziałam co czuje. Teraz mogę spokojnie odejśc.- Odparła cichym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  99. Avril Folle: Ploteczki, mniejsze i większe, niestety były moją specjalnością. Nie, nie rozpowiadałam ich. Ale wychwytywałam wszystkie a potem dla swojego własnego zadowolenia sprawdzałam, czy są prawdziwe. Teraz więc uśmiechnęłam się do przyjaciela przymilnie i przewertowałam moją wewnętrzną bazę danych w poszukiwaniu kolejnego tematu rozmowy.
    - Ty, tam, nie fantazjuj - powiedziałam, karcącym tonem. Oczywiście, chodziło mi o zabijanie Łowców, ale czy on mógł to wiedzieć...? - Kochanie, powiedz mi... Jak się mają sprawy między tobą, a Katherine? Ostatnimi czasy zaczęłyśmy się zaprzyjaźniać i wiesz, trochę mi opowiedziała. Musicie wyjaśnić w końcu tą, hm, sprawę.
    Czekałam na jakąś jego reakcję, aż coś powie. Bałam się, że znowu go wnerwię, tak jak kiedyś, i tym razem magia mi nie pomoże. Bo jej nie mam.
    Ale... Czy nie łaziło mi niedawno po głowie, żeby zmienić się w triangulum?

    [Pieprzyć, kotku, to można zupę ;* A ja nie wiem, co mam pisać. Kurczę, wczoraj napisałam stronę, a dzisiaj nic. ;( Pomóż mi!]

    OdpowiedzUsuń
  100. [Sytuacja tak czy tak beznadziejna. Nie dość, że spiekłam sobie całą szyję i ledwie egzystuję w tym domu, to jeszcze głupio się odezwać, bo jeszcze powiesz coś nieodpowiedniego. Masakra.]

    - Och, przepraszam bardzo, właśnie mnie uraziłeś - słowa Elaine jednak zupełnie nie pasowały do jej uśmiechniętej twarzy. - Oj, straciłeś powodzenie wśród żeńskiej części szkoły... - pokiwała głową z udawanym smutkiem.
    Kiedy poduszka uderzyła ją w brzuch, uniosła się na łokciach, aby spojrzeć na siedzącego obok niej Matta z komiczną, oburzoną minką. Wzięła później ów poduszkę i położyła ją pod głowę.
    - Wyobraź sobie, że w takim wypadku będziesz najprawdopodobniej spędzał więcej czasu ze mną. Już ci współczuję - roześmiała się, klepiąc go dłonią po ramieniu.

    OdpowiedzUsuń
  101. [Zostałam pominięta ;(]

    Maryse Fairchild

    OdpowiedzUsuń
  102. [Mafju, dzień dobry. No, to co tam wymyśliłeś? :D]

    OdpowiedzUsuń
  103. -Dzięki, słuchaj. Teraz sobie przypomniałam. Pamiętasz ten mój stary samochód? Stoi w szkolnym garażu. Chciałabym cię ładnie poprosić czy mógłbyś do niego zaglądnąć?
    Uśmiechnęłam się promiennie. Zaraz jednak spoważniałam. Dostałam ten samochód dawno. Od jakiejś rodziny. Opiekowali się mną. Byli dla mnie jak prawdziwa rodzina.
    - Mógłbyś to dla mnie zrobić?
    [Isabella]

    OdpowiedzUsuń
  104. Uśmiechnęłam się do chłopaka ze skruchą.
    - Wybacz mi, Mattie... Chyba skorzystam z pierwszej propozycji, pod twoimi drzwiami może stać za długa kolejka - powiedziałam nieco wrednie, opierając głowę na dłoni i pochrupując wafelkiem od loda. Przez chwilę milczałam, nad czymś się zastanawiając. W sumie, to nie było proste "zastanawianie się", raczej gonitwa myśli, która trwała nawet wtedy, gdy już wstałam ze swojego miejsca.
    - Chodź, podwieziesz mnie do centrum handlowego. I nie, nie musisz się bać. Zamierzam jedynie kupić nowy lapis lazuli dla Mary, bo muszę zrobić jej naszyjnik. Poprzedni zgubiła wtedy, przy Łowcach... - Zmarszczyłam zabawnie nosek, przypominając sobie jak się o tym dowiedziałam. Hm, ciekawe czy pannie Fairchild już zagoiły się te poparzenia od słońca...?

    [Zawooooodzisz mnie, kochanie. Piszesz coraz krócej ;< ;]

    OdpowiedzUsuń
  105. Av :>

    Przystanęłam przed Mattiem, który wciąż przytrzymywał dla mnie drzwi samochodu, po czym wspięłam się na palce i poczochrałam mu czuprynkę.
    - Nie przejmuj się, kolejka nie zniknęła, po prostu zrobiłyśmy się o wiele mniej śmiałe. - Uśmiechnęłam się, wsiadając wreszcie do auta. Zaczekałam aż chłopak usiądzie na miejscu kierowcy i odwróciłam się w jego stronę, jedną ręką usiłując zapiąć oporny pas bezpieczeństwa. - Dobrze cię mieć, wiesz? Przyjaciel, powiernik, komik, ochroniarz, kierowca... Ale o Mary nie musisz się martwić AŻ TAK. Ona umie o siebie zadbać, nawet jeśli na taką nie wygląda. A magiczną biżuterią pozwól, że zajmę się ja.

    [Może w mejlu Ci napiszę, w nagrodę za "dobre sprawowanie" ;* Ech, nie wiem, co napisałam w powyższym wątku... xD]

    OdpowiedzUsuń
  106. - Ja wiem, że bardzo ci zależy na mojej obecności. Drugiej takiej wspaniałej osoby jak ja nie ma na całym świecie - Ellie zdołała dość szybko powrócić do swojego wyśmienitego humoru, który kiedyś niemal nigdy jej nie opuszczał.
    Carter posiadała jednak tę cechę, że kiedy była naprawdę wesoła, wszyscy wokół niej również tacy byli. Sama nie była tego do końca świadoma, oczywiście. Nagle jednak dziewczyna drgnęła.
    - O, o! Pamiętasz jak się dopiero poznaliśmy zabrałeś mnie do stajni, a potem jeździliśmy na koniu? No, kto jeździł ten jeździł, ja osobiście myślałam, że chcesz mnie zabić - zachichotała Elle.

    OdpowiedzUsuń
  107. Ellie uśmiechnęła się szeroko, kiedy usłyszała pierwsze zdanie wypowiedziane przez Matta. Jednak słysząc wypowiedź o tym, że jest nieco bojaźliwa, spojrzała na chłopaka z wyrzutem.
    - Przepraszam bardzo, ale to naprawdę nie jest moja wina - fuknęła obrażona Carter, odwracając się do niego plecami.
    Fakt faktem, dziewczyna chciała ukryć mały, rozbawiony uśmiech, który widniał na jej twarzy. Miała jedynie nadzieję, iż Knight tego nie widział, gdyż zniszczyłoby to całe jej przedstawienie. Nigdy nie była dobrą aktorką, owszem, ale często starała się jak tylko mogła, a niezbyt dobre wyniki zawdzięczała kiepskiemu ukrywaniu swoich emocji, w tym głównie tych pozytywnych.

    OdpowiedzUsuń
  108. Mary nie mogła powstrzymać uśmiechu słysząc jak Mattie dostaje ochrzan od pielęgniarki. W końcu kobieta przestała wrzeszczeć słysząc marne przeprosiny chłopaka. Skończyła ściągać wampirzycy bandaż, po czym zaczęła szukać jakiejś maści, która miała zgniłozieloną barwę i śmierdziała na kilometry.
    -Wiesz jesteś wampirem- mruknęła patrząc na pielęgniarkę, która zaczęła nakładać ową maść.- Teoretycznie powinnam się ciebie bać- słysząc kolejne pytanie spojrzała na swoją rękę jakby pierwszy raz w życiu ją widziała. Niewiele myśląc schowała ją za plecami i otwierała usta by zapewnić, że to nic takiego gdy nagle pielęgniarka zaczęła na nią wrzeszczeć jeszcze głośniej niż na Mattiego.

    Maryse Fairchild

    OdpowiedzUsuń
  109. Ellie nie zdążyła odpowiedzieć na to pytanie, gdyż została (zupełnie wbrew własnej woli) poniesiona z tego, jakże wygodnego, w kierunku łazienki. Nie wiedziała, jaki Matt ma plan, toteż siedziała cicho i się nie wierzgała. Zimna woda, którą wypełniała się wanna sprawiła jednak, że zaczęła się wyrywać, na marne, jak można się domyślić.
    - Nie zrobisz tego - powiedziała pewnie Carter, ale dosłownie z sekundy na sekundę jej pewność siebie zdawała się zmniejszać, aż w końcu zaczęła cicho mówić: - Przysięgam, że jeśli wrzucisz mnie tutaj, zemszczę się - Elle w końcu roześmiała się ściskając kurczowo dłonie na szyi chłopaka, aby zapobiec nieuchronnej kąpieli w lodowatej wodzie. - Zrobię co tylko chcesz, tylko mnie tam nie wrzuć! - jęknęła blondynka.

    OdpowiedzUsuń
  110. Nie za bardzo wiedziałam jak - i czy w ogóle - mam skomentować wyznanie Matta na temat jego tęsknoty. Mnie też brakowało Arri. I to strasznie mocno. Ale świat jest jaki jest, dobrzy ludzie odchodzą najszybciej, nic się na to nie da poradzić.
    - Też za nią tęsknię - powiedziałam wreszcie, nieco stłumionym głosem.
    Ścisnęłam dłoń Matta i uśmiechnęłam się do niego słodko.
    - A jak już będziemy wracać, to dasz mi trochę poprowadzić? - spytałam, robiąc minę jak u kota ze Shrek'a.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Nie mam pojęcia, ale na pewno wymyślę coś jak wrzucisz mnie do tej lodowatej wody, o - Elle wydawała się już być pogodzona z własnym losem, lecz mimo wszystko zadrżała na myśl o tej kąpieli.
    Cóż, to, że Matt jest naprawdę nieprzewidywalny, wiedzieli akurat wszyscy. Jednak teraz Carter skupiała się raczej na tym, jak mogłaby go później ukarać za (jeszcze niedokonane) wrzucenie do wanny.
    - Mogłabym nakłonić do współpracy Av i zgolić ci w nocy głowę na łyso, mogłabym... naprawdę wiele rzeczy z pomocą Avril! A jak nie ona to ktoś inny! - Ellie wydawała się kompletnie pogrążać w wizjach swojej zemsty. - Albo bym cię w snach nawiedzała. Albo bym się do ciebie przestała odzywać i wtedy byś wiedział, co to jest ból... - ostatni pomysł strasznie rozbawił blondynkę.

    OdpowiedzUsuń
  112. Elaine i tak pewnie nie zgoliłaby mu włosów, no ale skoro powiedział, że to go przekonało, to mimo wszystko dobrze, że to powiedziała. Chyba. Kiedy stała już na kafelkach, odetchnęła z ulgą.
    Szybko jednak wróciła do rzeczywistości, kiedy Matt nagle zaczął mówić o jego "nagrodzie". Był to drugi argument Carter za niewrzucaniem jej do wody.
    - No to w takim razie sobie wybierzesz, co mam zrobić. Tylko bez takich, że mam wskoczyć do tej wody! - odparła zapobiegawczo dziewczyna. Cóż, w końcu wcześniej sama to zaproponowała, więc nie będzie teraz się wycofywać.

    [Mój Boże, co ta Ameryka ze mną robi... Zapominam słów po polsku, a znam je po angielsku i muszę je wrzucać do translatora. :D]

    OdpowiedzUsuń
  113. [Uh, chyba zmienię Avril na kogoś innego. Ona potrzebuje, żeby coś się cały czas działo, a SdDN latem zawsze zamiera ;c]

    Zaskoczona spojrzałam na Matta, chcąc upewnić się, czy aby na pewno jest zdrowy na umyśle a jego odpowiedź nie była żartem, czy coś w ten deseń. Najwyraźniej nie, więc uśmiechnęłam się do niego po raz kolejny i oparłam na fotelu.
    - Zgadzam się na zmianę samochodu, o ile znajdziesz drugi z t a k wygodnymi siedzeniami - wymruczałam, kładąc głowę na zagłówku, do którego sięgałam z wielkim trudem. - Jakby jeszcze te tutaj były podgrzewane, byłabym w siódmym niebie...

    OdpowiedzUsuń
  114. Maryse Fairchild9 sierpnia 2012 00:50

    Dopiero kiedy Mary była w stu procentach pewna, że pielęgniarka jej nie usłyszy wybuchła śmiechem. Niewiele myśląc podeszła do zlewu i zmyła z ręki tę obrzydliwą maść.
    -To chyba przeze mnie jest taka nerwowa- uśmiechnęła się do Mattiego jak na psychopatę przystało, po czym zaczęła szukać bandaża.- Chyba nie za bardzo podoba jej się to, że włamuje się raz w tygodniu przed wschodem słońca do jej gabinetu- obandażowała sobie przedramię i wyrzuciła słoiczek ze śmierdzącą maścią do śmietnika.- No i chyba nie powinnam pozbywać się tej paćki za każdym razem kiedy tu przychodzę- wzruszyła ramionami, po czym zaczęła grzebać w lekach szukając czegoś przeciwbólowego.

    OdpowiedzUsuń
  115. Elaine Carter

    [Och, dobrze, że nie jestem sama! Dzisiaj zamiast powiedzieć do mojego kuzyna "Załóż wreszcie te spodnie" pomyliłam się - powiedziałam "zdejmij" i mieli ze mnie niezły ubaw. :D Mam nadzieję jednak, że to minie, bo naprawdę mam problemy z polskim, co osobiście mnie przeraża.]

    Ellie nawet nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. W jednej chwili Matt stał przy wannie, jednak później zbliżył się do niej. Dziewczyna przygryzła na chwilę dolną wargę i zarumieniła się z powodu tej nagłej bliskości. Jednak kiedy chłopak spojrzał jej w oczy, nie odwróciła wzroku.
    Jednoznacznie dała mu do zrozumienia, że czeka na dalszy rozwój sytuacji. Carter uniosła jednak brwi do góry, zastanawiając się, co też takiego chodzi mu po głowie. Wszystkie myśli jednak zdawały się jej mieszać i tworzyć kompletny chaos, gdy uparcie wpatrywała się w jego szafirowe oczy.

    OdpowiedzUsuń
  116. Elaine Carter

    [Weź nic nie mów, myślałam, że się zapadnę z wstydu. Wracam dopiero 23 sierpnia, chociaż te dni mi tak szybko lecą... Aż trudno uwierzyć, że jestem poza domem już ponad miesiąc (zmieniam co chwila miejsce zamieszkania, bo rodzina ma mnie dosyć, haha :D a tak na serio to po prostu staram się zobaczyć, ile mogę). A jak tam w Norwegii było? Od zawsze chciałam się tam wybrać, więc jestem naprawdę ciekawa.]

    Ellie zadrżała lekko pod dotykiem Matta. Cóż, co tu dużo mówić, zawsze miał na nią taki wpływ. Nawet nie zdążyła nic odpowiedzieć na to jedno zdanie, które zostało przed chwilą wypowiedziane. Czy ona tego chciała? Sama nie była pewna, ale przecież oznaczałoby to dalsze życie bez choroby, więc tak, chciała, naprawdę tego chciała.
    Splotła ręce na jego karku, bawiąc się końcówkami czarnych włosów. Carter nie chciała się przyznać do tego, ale tęskniła za tymi pocałunkami. Tęskniła za tą bliskością, mimo że czasem była ona dla niej onieśmielająca. Chciała coś powiedzieć, ale bała się, że zepsuje ten jeden, wyjątkowy moment, dlatego też jedynie uśmiechnęła się lekko, nie przestając oddawać pocałunków.

    OdpowiedzUsuń
  117. -Właściwie to trzeba by było wymienić w nim wszystko. Oczywiście ja płacę za części i robociznę.
    Jeszcze nie wiedziałam skąd wezmę pieniądze, ale coś wykombinuję

    OdpowiedzUsuń
  118. - Ja na to, jak na lato - odparłam, a raczej odmruczałam, moszcząc się wygodniej na fotelu, z którego raz po raz zjeżdżałam. I co z tego, że samochód się właśnie zatrzymywał? Mamy czas. Raczej ja mam dużo czasu. Chociaż, z drugiej strony, wampiry na jego brak chyba też nie narzekają. - A już myślałam, że moje bugatti było wygodne...
    Ziewnęłam, automatycznie zasłaniając dłonią usteczka i przekręcając głowę na bok. Uchyliłam powieki, a gdy spojrzałam prosto w oczy Matthew, uśmiechnęłam się sennie.
    - Przemień mnie w wampira - poprosiłam - a może bardziej zażądałam? - cicho, ledwo dosłyszalnie, tym samym tonem, którym mówiłam wcześniej.


    [My - tak, to faktycznie może cieszyć. A co z Av? Anu, zaraz Ci odpłynie na fotelu pasażera. Albo Mattie znajdzie ją z podciętą żyłą czy pustym opakowaniem po silnych tabletkach. ;3. Uch, szkoda mi jej. Ale ona już drugi żywot ma, w pewnym dziele literackim, które zamierzałam wysłać na konkurs, ale nie dokończyłam go jeszcze i... I odpisz mi na mejla, Staruszku kochany ♥.♥]

    [PS: Mattie+Ellie - I like it! ;3 ]

    OdpowiedzUsuń
  119. [Chciałabym tam kiedyś polecieć, ale jak już się dowiedziałam w filmie "Knight and Day": "'Someday' is code for 'never'", także tego. :D]

    Elaine może nie przyznała się do tego, ale tęskniła. Naprawdę. I czuła niezwykłą ulgę, kiedy wreszcie powiedziała Mattowi o własnej chorobie. Nie była jedną z tych osób, które chętnie miały tajemnice przed innymi. Tak naprawdę to rzadko kiedy to robiła, a nawet jeśli chowała sekret, po pewnym czasie ujawniała go. W skrócie: wszelkie tajemnice po prostu sprawiały, że czuła się w pewien sposób winna.
    Kiedy chłopak oddalił się, spojrzała na niego i przygryzła wargę. Nie była zbyt pewna, co teraz powie. W końcu, jak już wcześniej przyznała, trudno było odgadnąć, co w danym momencie zrobi Matt.
    - Coś nie tak? - spytała cicho blondynka, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho. Nie spuściła wzroku, lecz mimo wszystko zarumieniła się delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  120. [A, czekaj, wcześniej mi to "nie" uciekło. Hm, niech Mattie po prostu jakoś zareaguje na prośbę Avril - albo się zgodzi ją przemienić, albo się nie zgodzi, albo na nią nawrzeszczy, albo się zapyta "what the fuck is goin' on?!", bo przecież Avril normalnie formalnie wampirów nie znosi. :*
    Love ya.
    PS; Odezwij żesz się na mail'a! :C]

    OdpowiedzUsuń
  121. To był pochmurny, zimny dzień. Była rozwścieczona, ale jak tu nie być, skoro autobus odjechał jej wprost sprzed nosa i do tego zaczynało lać. Z każdą chwilą padało mocniej, aż rozpętała się prawdziwa ulewa. Rebekah stała bezwiednie pod daszkiem zaryglowanej na cztery spusty kwiaciarni. ,, Co za zadupie. Niedziela, tradycyjnie wszystko pozamykane. A biedni ateiści?" - pomyślała. Z transu wyrwał ją dopiero warkot czarnego Audi, które zatrzymało się na drodze obok niej. Okno samochodu otworzyło się i wyjrzał z niego niebieskooki brunet.

    OdpowiedzUsuń
  122. Reakcja Matthew na moje słowa nieznacznie mnie ucieszyła (Może faktycznie nie przemyślałam tego do końca...?, ale też porządnie zirytowała. Chociaż tą drugą, potężniejszą emocję wywołały jego słowa, nie ich znaczenie...
    - Wspaniale! Już wiemy co myślisz o moich zdolnościach intelektualnych, ale może jednak sam najpierw pomyślisz, nim coś powiesz! Mam nadzieję, że wtedy uda ci się wreszcie zrozumieć porosty fakt, jakoby ktoś taki jak ja, ktoś kto przeżył to, co ja przeżyłam, może mieć jako-takie pojęcie o tym, co znaczy bycie wampirem! - wrzeszczałam, o dziwo nie brzmiąc tak piskliwie jak rozkapryszony, niedorozwinięty bachor, do którego bliżej mi było niźli do czegokolwiek innego. A kiedy już powiedziałam, co do powiedzenia miałam, zamilkłam, speszona swoim niekontrolowanym wybuchem. Bo wiecie, ludziska... Choć na ogół jestem taka "hi hi hi, ha ha ha", to tak naprawdę zazwyczaj powstrzymuję się przed wyrażaniem tego, co myślę i czuję. Szczególnie w tak ...niewysublimowany sposób.
    - Przepraszam - powiedziałam, odchrząknąwszy lekko, głosem cichym i potulnym, żeby dać Mattiemu do zrozumienia, że są to przeprosiny nie tylko za wrzaski, lecz i za samo pytanie. - Po prostu jest mi ciężko. Nie powinnam była cię o to prosić, masz rację.
    Zwiesiłam głowę i schowałam się w sobie. Dobry obserwator mógł dostrzec, jak z moich oczu znikają iskierki energii, pozbawiając chochlikowatą twarz resztek dawnego blasku.

    OdpowiedzUsuń
  123. [Nie jesteś okropny, spokojnie z tymi zarzutami, sama ostatnio nie bywałam tutaj zbyt często, więc nie oceniam nikogo, nie przejmuj się. :)]

    Ellie pokiwała lekko głową, wsłuchując się uważnie w słowa Matta. Wiedziała, że może na niego liczyć, ale co innego mieć tego świadomość, a co innego usłyszeć to. Czuła jak w środku zalewa ją kolejna fala ciepła, a uczucia jej towarzyszące stały się nieco bardziej radosne.
    Jednakże był wcześniej czas, kiedy wmawiała sobie nocami, iż nikomu na niej nie zależy i nikt nie przejmie się jej śmiercią. Teraz wiedziała, że nie miała racji.
    - Wiem, Matt - szepnęła cicho, czując jak własny głos nieco ją zawodzi. - I uwierz mi, naprawdę szukam jakiejś innej opcji, ale teraz liczę się z tym, że jeśli wszystko inne zawiedzie to albo będę musiała cię o to poprosić, albo... - nawet nie skończyła zdania, obydwoje wiedzieli, co chciała powiedzieć. - Póki co możesz radować się z mojej, jakże wspaniałej, obecności, dopóki się mną nie znudzisz - mruknęła żartobliwie blondynka, kładąc głowę na jego ramieniu.

    OdpowiedzUsuń
  124. -Mógłbyś zaglądnąć teraz i powiedzieć co jest potrzebne? Poszłabym do sklepu i kupiła. A co do kieliszków to okey.
    Zawsze to jakieś mniejsze koszta. A o kasę na części martwić się nie musiałam. Miałam schowaną książeczkę czekową. Tak na czarną godzinę.
    - To co? Idziemy?
    [Isabella]

    OdpowiedzUsuń
  125. [Zobacz, co znalazłam!]

    http://25.media.tumblr.com/tumblr_m9sqkfH4rO1qbfdwvo1_500.gif
    http://25.media.tumblr.com/tumblr_m9sqkfH4rO1qbfdwvo2_500.gif

    [Buahahahahahaha ;3]

    OdpowiedzUsuń
  126. - Nie mówiłabym tego tak szybko. Potrafię być naprawdę irytująca, jeśli tego naprawdę chcę - "zagroziła" ze śmiechem Ellie. - I chyba naprawdę nie chcesz mnie takiej zobaczyć... ani usłyszeć - dodała chwilę później Carter.
    Cieszyła się, że Matt nie drążył już dalej tematu jej choroby. To nie tak, że chciała udawać, iż wszystko jest w porządku, jedynie wolała na chwilę zapomnieć o tym, pomyśleć o czymś innym, niż o własnej przypadłości.
    - Coś się dzieje z Avril ostatnio - mruknęła cicho blondynka, sama nie wiedząc, skąd się jej taka myśl wzięła. - Martwię się o nią. Wiem, że udaje, że wszystko jest okej, ale tak nie jest... Zresztą, nieważne. Jak będzie chciała to mi powie. Obiecała mi i... Czy ja naprawdę jestem panną "Zamartwiam-Się-O-Wszystkich-Tylko-Nie-O-Siebie"? Nie wydaje mi się, że to odpowiednie określenie dla mnie - zmarszczyła zabawnie nosek, podnosząc nieco głowę na tyle, aby patrzeć Mattowi prosto w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  127. - Tak ci się tylko wydaje, uwierz mi na słowo - uśmiechnęła się szerzej Elle.
    Irytująca Elaine Carter potrafiła zachowywać się jak dzieciak, któremu nikt nic nie chce powiedzieć: ciągle zadawała pytania, potrafiła mówić o niczym przez naprawdę długi okres czasu, a w dodatku latała jak nakręcona po całym pokoju. O tak, był to widok sam w sobie wyjątkowy.
    - Martwię się o nią. Poważnie o to zapytała? Naprawdę stało się coś poważnego... Myślisz, że ktoś jej coś zrobił? Niby jak się o to zapytałam to powiedziała, że nie, ale ona jest przecież taka mała i drobna, a nie trzeba chyba dużo, żeby ją skrzywdzić. Tak mi jej szkoda - westchnęła, kończąc swoją tyradę na temat przyjaciółki.
    Również niespecjalnie przejęła się faktem, że w sumie jest podobnej budowy i wzrostu, co Av, a przed chwilą określiła ją "małą" oraz "drobną". No cóż, cała Ellie.
    - Ugh, jesteś niemożliwy! - skomentowała całe to przedrzeźnianie Carter, odwracając się nagle do chłopaka plecami. - Przecież... przecież... - zacięła się Nefilim w poszukiwaniu jakichkolwiek argumentów przeciw temu, według niej błędnemu, określeniu.

    OdpowiedzUsuń
  128. [Mattie... Bo ten, tego, mam dla Ciebie odpowiedź, ale jestem w jej połowie a już napisałam 1,5 strony w Wordzie... Nie wiem, co mam robić O.o To bardziej od wątku notkę biograficzną przypomina.]

    OdpowiedzUsuń
  129. - Raczej odbija mi wtedy, gdy ktoś jest przygnębiony, chory, mnie nie słucha lub kiedy się czymś naprawdę strasznie denerwuję - pokiwała głową Ellie po nieco dłuższej chwili zastanowienia. - Kiedy chodzi o kogoś innego to zwykle przejmuję kontrolę nad sytuacją i nieźle gram innych na nerwach swoim niekończącym się monologiem, a jak się denerwuję to zwyczajnie nie mogę usiedzieć w jednym miejscu - wzruszyła ramionami z niewinnym wyrazem twarzy.
    Temat Avril dziewczyna zamknęła cichym, zrezygnowanym westchnięciem. Choć na to, że jest "duża" i "potężna" automatycznie zareagowała śmiechem. I tak była nieco większa od panienki Folle! Niedużo, faktycznie, ale te kilka marnych centymetrów więcej jednak istniało. Przemilczała jednak słowa dotyczące własnej wrażliwości. Uśmiechnęła się lekko do Matta w bezgłośnej wdzięczności.
    - No przecież... Rozpraszasz mnie - mruknęła Carter, mimowolnie dalej się uśmiechając. - Czy ciebie to bawi? To ja tu staram się przypomnieć sobie jakiś szczególny moment, kiedy mimo wszystko się o siebie martwiłam, bo na pewno coś takiego miało kiedyś miejsce, tylko po prostu... po prostu... a ty... a ty... - Elle nie mogła znaleźć słów, jedynie z komiczną frustracją wypisaną na twarzy patrzyła się na ścianę przed sobą.

    OdpowiedzUsuń
  130. Rebekah spojrzała nieufnie na czarne kłęby chmur. Nie zapowiadało się na przejaśnienia. Przeniosła wzrok na auto nieznajomego. Musiała przyznać, że miała ochotę przejechać się tą furą, ale... dziwne wydarzenia, które ostatnimi czasami miały miejsce w Tulsie, nie skłaniało do przejażdżek z tajemniczymi mężczyznami o przenikliwych, niebieskich oczach. Natura wzięła jednak górę nad rozumem i dziewczyna z ochotą wskoczyła do auta. Ledwo domknęła drzwi, samochód wydał zabójczy dźwięk i ruszył. Szybko. Tak szybko, jak Rebekah najbardziej lubiła. Jechali w ciszy i zdawali się wcale siebie nie zauważać. W pewnym momencie Rebekah dostrzegła na półeczce płytę, prawdopodobnie z muzyką. Opisana była: ,, Najlepsze. Różne. " Mężczyznę poznaje się po tym jakiej muzyki słucha. - pomyślała. - Ciekawe czego dowiem się o Tobie.
    Chwyciła płytę i zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć wsunęła ją do czytnika.

    OdpowiedzUsuń
  131. Westchnęłam ciężko, jak nigdy w życiu, i wysiadłam z samochodu, mając nadzieję, że chłodne powietrze trochę mnie otrzeźwi. A najlepiej ocuci do końca, bo w stanie obecnym błędem byłoby samo przypuszczanie, że mogę myśleć jako-tako racjonalnie.
    Krążyłam niespokojnie przed maską samochodu, zakręcając w tę i wew tę*. Dziwna to zależność, pomyślałam. Żeby jakość myślenia i wydajność mózgu zależała od tego, jak długo się chodzi...?
    - To był... Przepraszam - powiedziałam szybko, zmieniając w ostatniej chwili zdanie. Nie czas i nie miejsce, by obarczać chłopaka swoimi problemami. Pewnie i tak ma już za dużo spraw na głowie. - Ostatnio jestem rozdrażniona. Nie chciałam i ciebie zdenerwować, po prostu nie wytrzymałam.
    Wzruszyłam ramionami i odgarnęłam blond włosy, które wpadały mi do oczu. Ciekawe, czy uda mi się wstąpić do fryzjera...?, pomyślałam, patrząc na nowoczesną budowlę, do której miałam zamiar wejść, po czym przeniosłam spojrzenie na Matthew. Zlustrowałam go wzrokiem uważnie, jakby sprawdzając jego wytrzymałość fizyczną względem kobiet w centrach handlowych. Najwyżej się wścieknie! Ale kto by się tym przejmował?.
    Uśmiechnęłam się szeroko, złapałam chłopaka za rękę i lekko pociągnęłam, chcąc ruszyć się z miejsca.
    - Idziesz? Musimy się pospieszyć, skoro potrzebuję tego kamienia, mam wejść do fryzjera i jeszcze znaleźć coś, co ładnie komponowałoby z lazuli, żeby nie musieć wykorzystywać do stworzenia naszyjnika jakichś skrawków rzemienia...
    Lekko uśmiechnięta blondynka z kolorowymi pasemkami we włosach, nadająca z prędkością światła do ciemnowłosego, wysokiego i niezbyt rozluźnionego faceta, którego właściwie wciągała do najbardziej luksusowego centrum handlowego Tulsy. Taak... Widać, plan z nierzucaniem się w oczy niezbyt mi odpowiadał.

    [*Szczerze powiedziawszy, nie byłam pewna, czy takie słowo istnieje O.o A tu słownik zniknął kreskę!]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Aha, to półtora strony, to sobie zostawiłam na notkę jakąś ;3]

      Usuń
  132. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Tutaj pozostaw swój komentarz. Prosimy o kulturalne zachowanie w rozmowach między autorami. Prowadzimy je w nawiasach [kwadratowych].