piątek, 31 sierpnia 2012

We stick together as one...Always and forever.



| Rebekah | Mikaelson | 18 lat | 15 Kwietnia 1994 r. | Miami, Floryda, USA | 
| Człowiek | Dom nieopodal budynku szkoły | Biseksualna | Cheerleaderka |

Zerknąłem na kartkę papieru leżącą przede mną. Widniał na niej napis: Rebekah Mikaelson. Lat 18.
Nic więcej nie wiedziałem o moim kolejnym gościu.


W pokoju panował mrok. Tylko parę pojedynczych promyków światła wymykających się spod niedomkniętej rolety jedynego okna oświetlały oblicze wysokiej, szczupłej dziewczyny o sylwetce modelki i  anielskiej twarzy. Gdy siadała, mimo starań, moją uwagę przykuł jej płaski brzuch, kształtna pupa i niesamowicie długie nogi... Z pewnością była bardzo wysportowana. Z jej głowy, kaskadą spływały proste, błyszczące blond włosy. Rysy jej twarzy były jakby Europejskie, z pewnością przykuwające uwagę. Nie sposób było też nie dostrzec jej prostych, białych zębów z jedną, dość szeroką, sparka między jedynkami. Była bardzo blada.Wyglądała trochę jak Szwedka. Chodząca doskonałość; zadarty nosek, pełne, malinowe usta, parę zalotnych piegów i  twarzyczka w kształcie serca. Miała urodę słodkiej, porcelanowej lalki. Jej twarz malowała się w półuśmiechu. Wzdrygnąłem się. W ostrym świetle jej twarz była dziecięco młoda, ale bardzo smutna. Jakby przeszła przez coś co zostawiło w niej głęboką, niezmazywalną wręcz szramę. Dałbym jej góra 18 lat. Spod jej długich, ciemnych (chyba pomalowanych) rzęs świdrowały mnie teraz błyszczące, okrągłe oczy. Miały morski kolor, tak, że raz wydawały się oczywiście turkusowe, raz zaś szafirowo zielone. Błyszczały jak rozżarzone iskierki. Była piękna. Naprawdę piękna i pociągająca, ale ewidentnie nieosiągalna i przytłoczona jakimś ciężarem. Siedziała dość nieruchomo. Od czasu do czasu przygryzała tylko dolną wargę.

 ---

- A więc... nazywasz się Rebekah Mikaelson?
- Tak. - odpowiedziała krótko.
-  I urodziłaś się w... - zacząłem rządny dokończenia ze strony dziewczyny.
- W Miami na Florydzie. Mam Szwedzkie korzenie.
- Kiedy to było?
- Osiemnaście lat temu. 15 Kwietnia 1994 r. - rzuciłem jej ukradkowe spojrzenie. Nie chciałem o więcej pytać. Widziałem już wcześniej tą dziewczynę. taką pełną życia, radosną i optymistyczną. A teraz siedziała przeciwko mnie jak marionetka, bez własnego ducha, odpowiadając na moje pytania jak zahipnotyzowana.
- A więc... - zacząłem i opuściłem ramiona. Oparłem łokcie o biurko i powiedziałem:
- Dość tych bezsensownych pytań. Może ty powiedz coś o sobie. Obojgu będzie nam łatwiej. - Nie mogłem siebie poznać. Nigdy nie odstępowałem od procedur, byłem zrównoważony i cierpliwy, a tu jedna, smarkula i cały kamienny spokój diabli wzięli. Dziewczyna popatrzyła na mnie rozkojarzona i skinęła głową.
- Co chcesz wiedzieć?

---

 

Pamiętałem ją z dawnych lat. Była wtedy nastoletnią uczennicą szkoły do której chodziła moja młodsza siostra. Pamiętam ,że była niesamowitą cheerleaderką. Potrafi świetnie zagrzewać do walki i niesamowicie się ruszała. Zapamiętałem ją towarzyską, popularną i pełną energii. A teraz siedziała przede mną zupełnie inna dziewczyna. Wiedziałem, że była bardzo inteligentna i przebiegła, ale tym razem przypominała bardziej częstą wizytatorkę cmentarza, a nie królową boiska. Z jej twarzy nie znikał uśmiech, to owszem, ale był przygaszony i ewidentnie wymuszony. Wyglądała na osobę pesymistyczną, która z założenia skazuje każdy nowy dzień na porażkę i pragnie tylko jednego- żeby wreszcie się skończył. Tylko czemu? Czemu jej osobowość nagle zmieniła się o 360 stopni. Była tajemnicza, zamknięta w sobie, przytłoczona jakimś ciężarem. Nie wiedziałem jakim, ale ewidentnie nie miała już sił go dźwigać.


- No dobrze powiedz mi coś o sobie. Uczysz się?
- Prowadzę naukę korespondencyjną.
- Dlaczego?
- Nie przepadam za tłumem... - przełknęła ślinę. Ewidentnie nie chciała kłamać.
- Mieszkasz w Tulsie?
- Tak. Dostałam w spadku duży, piękny dom.
- W spadku? - podniosłem brew. Wszystko zaczynało stawać się jasne.
- Po bracie. 
- Jak miał na imię?
- Niklaus. Niklaus Mikaelson.
- Co robił w takiej dziurze jak ta? - zaśmiałem się, ale od razu spoważniałem.
- Szukał mojego brata, Eliasza.
- Co? - wymsknęło mi się. Dziewczyna westchnęła i zaczęła mówić.
Trzy lata temu mój starszy brat Eliasz wyjechał do Tulsy do pracy. Rok później dowiedzieliśmy się, że Eliasz zaginął. Szukano go bardzo długo, ale nigdy się nie odnalazł. Tego samego roku w poszukiwaniu Eliasza do Tulsy wyjechał mój starszy brat Niklaus. Ta sama historia. Parę dni od zniknięcia Niklausa w lesie znaleziono       ciała dwóch dorosłych mężczyzn. Były zupełnie wykrwawione i zmasakrowane, więc nie wiadomo czy to byli moi bracia, ale ja raczej nie mam co do tego wątpliwości. Oficjalna przyczyna zgonu to rozszarpanie przez dzikie zwierze, ale każdy wie, że to kłamstwo. W Tulsie dzieje się coś dziwnego. Bardzo dziwnego. - urwała.
- Jak się czujesz po stracie braci?
- Nie mogłam zostać w domu. Nie mogłam patrzeć na ignorancję moich rodziców. A teraz z dnia na dzień jest ze mną coraz gorzej. Tak rzadko naprawdę się uśmiecham. Moje myśli nie są już takie jak kiedyś. Nie potrafię dopingować. Nie potrafię myśleć o dobrych rzeczach. Pamiętam, że za każdym razem gdy dowiadywałam się czegoś złego w sprawie Eliasza i Niklausa miałam w rękach pompony. 
- Pamiętam, że byłaś świetna.
- Może i byłam.- urwała. - Ale skończyłam z tym.
- Jak się czujesz? - spytałem i to był błąd, bo dziewczyna wstała i posłała mi wrogie spojrzenie.
- A jak może czuć się człowiek, który częściej słyszy swój własny płacz niż ludzkie słowa?
Bezwiedny ruch i trzask drzwi.
Wyszła.


---

- Nie jestem głupim, bezbronnym dzieckiem za jakie mnie masz, palancie. - w myślach Rebeki wciąż powstawały nowe wiązanki - Jestem silniejsza niż ci się zdaje, a rozlew łez zazwyczaj wiąże się z rozlewem krwi.

---


● Rebekah jest leworęczna
● Dawniej była zakupoholiczką.
● Kocha surfing.
● Jest uzależniona od gumy do żucia.
● Nigdy nie pije napojów bez użycia słomki.
● Obejrzała wszystkie sezony Dr. House`a.
● Jest uczulona na jajka. Dostaje po nich wysypki i nudności..
● Posiada kupę kasy. Kiedyś szastała nią na prawo i lewo, dziś gardzi swoim dawnym trybem życia.
● Uwielbia motory, zwłaszcza oldschoolowe Harleye. Często sama grzebała w swoich autach.
● W Tulsie próbowała dorabiać jako kelnerka, ale we wszystkich klientach widziała swoich braci ,wiec    zrezygnowała z tego.
 ● Uwielbia muzykę. Świetnie śpiewa i gra na pianinie.
● Dość często pali i pije.
● Prowadzi nocny tryb życia. Tłumaczy się bezsennością, ale kto ją tam wie. Kocha spacery i pływanie w świetle księżyca z których właściwie nigdy nie wynika nic dobrego. .
● Wielbi książki kryminalne, oraz filmy grozy. Zachwyca ją twórczość Agathy Christie. Mówi o sobie, że ma detektywistyczny rodzaj umysłu.


Powiązania | Więzy Krwi | Galeria


 Od autorki: Karta zrobiona na szybko. Nad samym pomysłem na postać siedziałam jednak dość długo i myślę, że Rebekah wyszła naprawdę nietypowa. Karta z czasem zostanie kompletnie zmieniona z racji tego, że (zacytuję) [LUDZIE] Na ogół nie wierzą w Świat Nocy, ani o nim nie wiedzą. Kiedy jest inaczej giną w tajemniczych okolicznościach lub są zmuszeni stać się Dziećmi Nocy. Nie jestem jeszcze pewna co chcę zrobić, ale będzie to chyba zamiana w wampira. Nie wykluczone, że będę potrzebowała do tego kogoś do pomocy, ale jeżeli nie zyskam przychylności żadnego wampira, to sama sobie pomogę. Chętna jest do wszelkich przyjaźni, wrogości, romansów i tym podobnych. Jeżeli ktoś chce być w powiązaniach- pisać, bo na pewno nie spotka się z odmową. To tyle.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Piszesz czy nie piszesz?

Witajcie. Tak sobie pomyślałam, że ruch na tym blogu kompletnie nie istnieje, to przydałoby się trochę listy przeczyścić. Więc stawiam oto przed Wami dwa pytania:

1. KTO Z WAS DEKLARUJE SIĘ DO DALSZEGO UCZESTNICTWA W ŻYCIU BLOGA?
- Avril Folle
- Isabella McKing
- Marcelina Grusiecka
- Quinn Wolf
- Jonathan de Brionne
- Elaine Carter
- Maryse Fairchild
- Matthew Knight

2. KTO Z WAS CHCIAŁBY Z KIMŚ POPROWADZIĆ WĄTEK, ALE NIE WIE Z KIM?
- Avril Folle
- Isabella McKing
- Marcelina Grusiecka
- Quinn Wolf
- Jonathan de Brionne
- Elaine Carter
- Maryse Fairchild
- Matthew Knight

Pierwsze pytanie ze względów oczywistych, drugie może nieco mniej, ale bezcelowe nie jest. Osoby, które widnieją na liście pod zarówno pierwszym, jak i drugim pytaniem powinny - tak logicznie myśląc - odpisywać na wątki, jeśli jakieś zaistnieją między Waszymi postaciami ;3.

Pytania wiszą sobie powiedzmy, że przez dziesięć dni, czyli do 02.09.2012 do godziny 16:40. 

C ya!

czwartek, 16 sierpnia 2012

''Hap­pyen­dy są tyl­ko w książkach i fil­mach. Życie uczy nas, że nig­dy nic do końca nie pójdzie po naszej myśli''

Jenny - jenny-humphrey Fan Art''- Mo­je życie się skończyło. Mam osiem­naście lat, a mo­ja dusza umarła. Przeczy­tałam więcej książek, niż ty przeczy­tasz w całym swoim życiu. Jes­tem kil­kakrot­na mis­trzy­nią świata w tańcu. Dos­tałam się na naj­lep­sze uczel­nie na świecie-Ox­ford, Har­vard, Sor­bo­na. Byłam w kra­jach, o których is­tnieniu ludzie nie mają pojęcia. Bez­czel­nie żyłam chwilą-im­pre­zowałam, piłam, no­ce spędzałam z przys­tojny­mi mężczyz­na­mi. Zat­ra­ciłam samą siebie. Z każdym kolej­nym suk­ce­sem umierała cząstka mnie''


Rosalie Evendsen

''Los his­to­rii za­leży cza­sem od przypadku''

Jenny Caps - jenny-humphrey Fan ArtMoja historia jest raczej smutna.Zaczyna się 23 lipca 1600 roku w Londynie,mieście w którym się urodziłam jako córka aktualnie panującej pary królewskiej.Miałam szczęśliwe dzieciństwo wypełnione miłością,miałam wszystko co chciałam.Wszystko zapowiadało się świetnie aż do moich osiemnastych urodzin które wtedy były wielką uroczystością i były hucznie obchodzone.Wieczorem miał odbyć się bal urządzony przez rodziców.Od rana szykowałam się na bal z pomocą służących,założyłam złotą suknie z falbanami a na głowie diadem,włosy miałam spięte.Wszystko było
 dopięte na ostatni guzik,jednak nigdzie nie było moich rodziców,jakby wyparowali z powierzchni ziemi.Wreszcie postanowiliśmy zacząć bez nich.Mimo ich braku bal bardzo się udał.Niedługo po północy goście rozeszli się,wciąż nie było moich rodziców,byłam bardzo zmartwiona,mimo to służące odesłały mnie do łóżka.Przez pół nocy nie mogłam zasnąć,wkońcu jednak zmęczenie wygrało.Następnego ranka wszytko się wyjaśniło.Okazało się że moi rodzice nie żyją.Zostali zamordowani.A ponieważ byłam pełnoletnia i byłam jedyną następczynią tronu parę dni później odbyła się moja koronacja.niedługo później odbył się też pogrzeb moich rodziców.Wpadłam w depresje,miałam mysli samobójcze.Z tego stanu wybudził mnie jednak pare miesięcy później pewien mężczyzna podający się za krola Irlandii.Był mlody,miał zaledwie 20 lat.Chciał zatrzymać się gościnnie w naszym zamku.Musiałam się zgodzić,niechciałam przecież między-narodowego skandalu.Przez pare dni swojego pobytu prubował się do mnie zbliżyć.Doceniałam jego wysiłki jednak nie poszukiwałam męża.Młodego króla troche to rozdrażniło.ostatniej nocy przyszedł do mojej sypialni i powiedział mi że jest wampirem.Przestraszyłam się ale zanim zdążyłam krzyknąć zatopił kły w mojej szyji.Następnego ranka obudziłam się w chatce na środku lasu razem z wampirem.Pierwsze pare lat swojego wampirze go życia spędziłam z Nim.Kiedy dał mi naszyjnik z kamieniem lapis-lazuri który miał mnie osłaniać przed słońcem,uciekłam.W swoje czterysta dwunaste urodziny postanowiłam pójść do Szkoły Dla Dzieci Nocy.


''Wygląd to tyl­ko do­datek do bar­wnej osobowości''

Jestem dość wysoka i szczupła,według moich znajomych jak modelka,według mnie jak tyczka.Moje oczy są koloru zielonego jednak kiedy jestem głodna nabiera szkarłatowego koloru.Niżej mam prosty nos i kształtne różowe usta.Moje blond włosy są lekko falowane i sięgają mi za łopatki.Posiadam bladą porcelanową cere bez śladu jakichkolwiek pryszczy czy piegów.Jednak to co najbardziej przyciąga wzrok to moje oczy,zawsze mocno pomalowane na czarno.Mój styl jest raczej gotycki.Zwykle nosze czarne rzeczy i glany.










''Uśmie­chnęła się z po­lito­waniem. To niewiary­god­ne, że na­dal nie stra­cił wiary w ludzi.
- Jes­teś naiw­ny. Nie boję się, że ją stracę. Oba­wiam się, co po­myślą ludzie, gdy się o tym do­wiedzą. Pew­nie się ode mnie od­wrócą, a mogę ich kiedyś pot­rze­bować.
- Fak­tycznie jes­teś wy­racho­waną suką.
- Może masz rację. Po pros­tu wiem, cze­go chcę w życiu''
Jenny - jenny-humphrey Fan Art

Nie należę do osób najłatwiejszych.Nie umiem panować nad swoimi emocjami.Jestem zmienna jak kwietniowa pogoda.Potrafię jednego dnia usmiechać się i być rozmowną a następnego zamknąć się w pokoju i nie dopuszczać do siebie nikogo.Jeśli ktoś każe mi opisać się jednym zdaniem odpowiem zawsze:Jestem dziwadlem.Dlaczego?Dobrze sobie zdaje sprawe jakaNigdy nie można przewidzieć tego, jak zareaguje na słowa czy czyny rozmówcy, czy przypadkiem nie wybuchnę płaczem,nie wścieknę się czy nie roześmieje się człowiekowi w twarz.Wybuchowa i nazbyt nerwowa,przypominam nieco tykającą bombe,która może wybuchnąć w każdej sekundzie.Manipuluje ludzmi kiedy mi się to podoba.Unikam zobowiązań ,przyjaźni jak i miłości.Jestem szczera do bólu i bezpośrednia.Drażnią mnie optymiści i słodkie lalunie.Mam swoje zasady których zawsze się trzyma.


Dodatkowo

  • lubi koty,nienawidzi psów
  • uwielbia pić kawe
  • jako człowiek potrafiła przenosić przedmioty siłą woli jednak po przemianie straciła tę umiejątność mimo że prubowała ją odzyskać
  • kiedyś prubowała żywić się zwierzęcą krwią,wytrzymała tydzień
  • woli kiedy zwraca się do niej Rose

W Skrócie

Imie i nazwisko:Rosalie Katherina Evendsen
Data i miejsce urodzenia:23 lipca 1600,Londyn
Pseudonim:Rose
Wiek:fizycznie 18,psychicznie-412

wtorek, 14 sierpnia 2012

'I guess it's my fault'

- Wiesz, czasami mam wszystkiego dość. Nie wiem co zrobić. Gdzie iść. To mnie przeraża... - mruknąłem. Leżałem na kozetce w gabinecie jednego z psychologów. Kolejnego psychologa, który ma mi ponoć zrozumieć 'moje prawdziwe ja'. Westchnąłem po raz kolejny, przyglądając się młodej kobiecie. Dałbym jej maksymalnie dwadzieścia pięć lat. Zerkała na mnie co chwilę, notując coś nieustannie w swoim małym notatniczku. Pewnie to co każdy inny... 'Quinn Wolf - schizofrenia, depresja przewlekła, rozdwojenie jaźni, silna antropofobia, hafefobia oraz agorafobia. Podejrzenie zespołu Cotarda.' Pokręcił tylko z rozbawieniem głową. Nie wiedział dlaczego, ale wyczuwał duże zainteresowanie terapeutki jego osobą. Nie specjalnie się jej dziwił. Nie był narcyzem, nie przejmował się swoim wyglądem, ale widział siebie oczami innych ludzi. To dlatego bał się miejsc publicznych. Miejsca publiczne = ludzie. Ludzie = dotyk innych. A to oznacza natłok obcych mu głosów w jego głowie. - Quinn, wydaje mi się że niestety nie mogę Ci pomóc - powiedziała fachowym tonem, uśmiechając się smutno. - Nie wiem co powoduje u Ciebie te fobie... - Ależ doskonale wiesz! - warknąłem, gwałtownie wstając z kozetki. - Mówiłem Ci to milion razy, Felicity! Wiem co o mnie myślisz. Wiem, że w tym momencie się mnie boisz. Wiem, że mi nie wierzysz. Bo przecież to co mówię, jest dla Ciebie kompletnie chore! Bo myślisz że jestem... psycholem - prychnąłem. Podniosłem bluzę w czarno-szare paski, która niefortunnie upadła mi na podłogę i ruszyłem do drzwi. Lekko się wahając, trzymając już rękę na klamce, odwróciłem się w stronę terapeutki. - Dzięki że próbowałaś. Raczej już więcej się nie spotkamy.
How the hell did we end up like this?
Wiesz, nie zawsze byłem taki. Tajemniczy. Jedyne czego zawsze chciałem to możliwość bycia wolnym. Przez dłuższy okres życia byłem po prostu... zamykany, przetrzymywany. Nawet nie pytaj. Może kiedyś opowiem Ci dlaczego, ale na Twoim miejscu nie spodziewałbym się tego. Nie jestem zbyt towarzyski. Czasami tak po prostu trzeba. Na Twoim miejscu uciekałbym jak najdalej ode mnie. Uwierz, nie chcesz mnie poznać bliżej. To może być dla Ciebie zbyt... niebezpieczne. Bo taki jestem. Niebezpieczny. Jeśli kiedykolwiek zechcę poznać Cie bliżej, nie martw się. Postaram wybić sobie ten pomysł z głowy. Lubię być samotny, nie przejmuj się. Samotność i chłód mi nie przeszkadza. Pamiętaj że tym mogę uratować Ci życie. Nie pytaj dlaczego. Nie zrozumiesz. Pamiętaj że jestem po prostu praktyczny. Najpierw zatroszczę się o siebie samego. Może potem później pomyślę o Tobie. Choć powinienem, nie mam w naturze ratowania obcego zadka. Oh, zapamiętaj. Nie lubię litości, tylko mnie drażni. Jeśli jesteś tą księżniczką na szczycie wierzy bronionej przez smoka... Nie uratuję Cię. Nie potrzebna mi jakaś kruszynka która będzie rozpaczała po złamanym paznokciu. Wybacz, słoneczko, ale przygotuj się na zawód miłosny.
So tell me how the hell How can I live without you now?
Właściwie to nie wiesz o mnie za dużo. Tym lepiej dla Ciebie... Choć jakby się nad tym zastanowić... Ah no cóż, niech będzie moja strata. Powiem Ci chociaż to, co powinieneś wiedzieć. Jestem Quinn Wolf. Nie mam żadnej ksywki. Mów mi po prostu Quinn, ok? Urodziłem się 28 lutego 1994 roku w Felixstowe (Anglia). Tak więc sam widzisz, stuknęła mi osiemnastka. Rany, jaki ja stary jestem... Wracając. Z tego co zrozumiałem, dzięki pomocy innych, jestem nefilim. Mam kilka darów, ale może sam spróbuj się dowiedzieć jakie? Może też pokażę Ci kiedyś moje skrzydła, hm? Samotnie zamieszkuję pokój nr. 12 w akademiku. Jak na razie nie spieszy mi się do szukania współlokatora, więc tak niech pozostanie.
I co, nadal tak bardzo chcesz mnie poznać?
***
Witam was wszystkich. Mam nadzieję że będzie nam się razem dobrze pracowało. Na zdjęciach jest Kellin Quinn, a same zdjęcia pochodzą głównie z tumblra.

"Być zagadką,której nikt nie zdąży zgadnąć nim minie czas..."

Angela Perri

Aniołek

To właśnie przeszło przez głowę Marry Perri, włoskiej projektantki wnętrz, widząc malutką dziewczynkę, która z uporem wpatrywała się w kobietę i jej męża. Miała niezwykle czarne, błyszczące włosy i rude kosmyki włosów. Pani Perri oparła się o ramię męża i zaszlochała. 
-Wyobrażasz sobie że to nasza córeczka? - Zapytała męża.
Już od pół roku starali się zaadoptować Angel. Właśnie dzisiaj miał być ten dzień. Malutka rudowłosa dziewczynka miała trafić pod ich skrzydła. Nie wiedzieli oczywiście kto był rodzicielem dziewczynki i zbytnio ich to nie obchodziło. Bardzo się pomylili nie rozmawiając przedtem z jej matką. Mieli oczywiście taką możliwość.
- Nareszcie! - Krzykną pan Perri, prowadzący we Włoszech kancelarie prawniczą, gdy tymczasowa opiekunka dziewczynki wyszła z pokoju z papierami i walizką.
- Proszę. - Powiedziała podając im bagaż i papiery. - W walizce są wszelkie rzeczy jakie zostawiła jej matka - Wytłumaczyła widząc podniesioną brew pana P.
  Po kilku chwilach dziewczynka siedziała w foteliku, idealnie przystosowanym dla pół rocznych dzieci. Obok niej siedziała Marry. Uśmiechała się i karmiła dziewczynka mlekiem modyfikowanym.W jej oczach było widać łzy. O to jej córeczka. Uśmiechnęła się gdy wjechali na podwórko wielkiej willi. Pocałowała córkę w czółko i patrząc na nią z czułością zaczęła rozpinać fotelik.

 "Być zagadką,której nikt nie zdąży zgadnąć nim minie czas..."

"Ona jest... Feniksem?"

Ruda kobieta o niezwykle czarnych oczach weszła na podwórko pani Shai, kobiety opiekującej się jej córką. Weszła do środka i przeszła do salonu. Z przerażeniem zauważyła że dziecka nie ma w łóżeczku. Wg nie było łóżeczka. Wrzasneła, a po chwili obok niej pojawiła się Ruby Shai.
- Gdzie ona jest?
- Adoptowana.
- Kto?
- Ci Perri. O to ich adres zamieszkania - powiedziała podając kobiecie kartkę, a tej po chwili już nie było.


Zapukała nerwowo do drzwi wielkiej willi przygryzła wargę. Po chwili drzwi się otworzyły, a kobieta bez słowa ominęła Marry.
- Zamknij drzwi. - Powiedziała do zaszokowanej kobiety.
- Kim pani jest?
- Zrób to, jeśli zależy ci na Angel! - Ryknęła, a druga zamknęła posłusznie drzwi.
Po chwili siedziała w salonie nerwowo przyglądając się państwu Perri i co jakiś czas zerkając na malutką dziewczynkę w łóżeczku i ze wzruszeniem zauważyła że ona ma jej oczy. 
- Znacie państwo feniksy?
- Te ptaki, co jakiś czas spalających się i rodzących na nowo?
- Angel jest Feniksem. Tak jak ja i jej ojciec. 
- Co? - Zapytał zaszokowany pan P. - Żartuje sobie pani???
- Nie. Podczas pierwszej kwadry księżyca Angel zmieni się we wspaniałego ptaka, blisko powiązanego z żywiołem ognia. Co rok w najbliższą jej urodzinom pierwszą kwadrę księżyca spali się i urodzi od nowa. Po 19 roku życia nie będzie się starzeć. Wiecie ile mam lat?
- Yyy... 16?
- 36. Wybaczcie, muszę znikać. - Powiedziała i po chwili biegła po podwórku.
- Wierzysz jej? - Zapytał Mark i spojrzał na żonę.
- Niestety.
- Czyli... Ona jest... Feniksem?
-Wszystko się okaże dzisiaj wieczorem. - Powiedziała i zapłakała gorzko. 
Tymczasem dziewczynka uśmiechała się do swoich rodziców.

 "Nie poddaj się, bierz życie jakim jest I pomyśl, że na drugie nie masz szans "

"Angel!

Ta... To nie ja!"

- Dery! Rusz swoje szanowne cztery litery i choć tu! - Krzykneła rudowłosa dziewczyna z zachwytem przyglądająca się nowemu obrazowi.
Po chwili do pokoju wszedł jej 11 - letni brat. - Czego?- Mrukną patrząc na ubrudzoną czerwoną, żółtą, białą i czarną farbą twarz siostry. Skrzywił się widząc jej pobrudzony farbą dywan. Podszedł bliżej i spojrzał przez ramię siostry na jej obraz. - Niezłe! Co to?
 -Feniks mózgu! - Powiedziała i się zaśmiała - Taki jak ja.
Jej brat spojrzał na nią z zazdrością. Też chciał by być Feniksem. 
- Piękny. -  Powiedział i obrażony chciał wyjść z pokoju.
- Co ci znowu zrobiłam? - Zapytała Angel i rzuciła się na łóżko. - Nie moja wina że jestem kim jestem!
- Ale możesz być tym "Feniksem" gdzieś indziej! - Powiedział urażony. - Już nie mogę się doczekać aż się nie wyprowadzisz.
Dziewczyna rzuciła w stronę brata wściekłe spojrzenie i schowała się pod poduszkę.

Po kilku godzinach drzwi się otworzyły i przeszła przerznie Marry. Nie interesowała się płaczem córki tylko podeszła i zaczęła się na nią wydzierać za to że obraziła jej pierworodnego. I tak było już od 9 lat. Gdy on ją obrażał - wszystko było okej, lecz gdy ona go - zawsze wszyscy się na nią wydzierali. 
- Angel! 
- Ta... To nie ja! - krzyknęła z przerażeniem wpatrując się w wypaloną dziurę w śnieżnobiałym dywanie.
 - Masz szlaban. Szlaban na wychodzenie i... - Rozejrzała się - komórkę. - Powiedziała zabierając jej najnowszego iPhona

Kilka godzin później Ang usłyszała krzyk i strzał z pistoleta. Szybko weszła na balkon. Wystarczyło jedno spojrzenie z jej czarnych oczu, wystarczało by zobaczyła człowieka z strzelbą chodzącego po podwórku. Przerażona, zobaczyła ciało kobiety leżącej na ziemi. Przeklęła cicho. Była to ich gosposia. Z ulgą stwierdziła że mężczyzna wszedł do domu. Zaraz, zaraz z ulgą? Przerażona usłyszała jak ktoś przewraca w kuchni rzeczy, szukając swojej ofiary. Dziewczyna szybko stanęła na balustradę balkonu i przeskoczyła na grubą gałąź drzewa. Mało brakowało, a straciła by równowagę. Jak najszybciej zaczęła schodzić po gałęziach. Usłyszała jak człowiek wchodzi na górę. Chyłkiem podeszła do krzaków i schowała się tam. Przez liście patrzyła na mężczyznę, który wszedł teraz na balkon. Najwyraźniej zrezygnowany wszedł do jej pokoju. Dziewczyna pochyliła się i przebiegła przez podwórze. Wybiegła na chodnik i jak najszybciej skierowała się w bok. Po przebiegnięciu kilkunastu metrów zatrzymała się. Musiała dojść do pani Shai.

"To moje życie takim je pozostaw, nie osądzaj bez podstaw nienawiść na bok odstaw...."

 Strach przed tym, co nieuniknione. 

Przypomniała sobie jak siedziała u pani Shai i piła gorącą herbatę. Wpatrywała się w dwie kobiety przed sobą. Jedną rudą i czarnooką, drugą brunetkę o ciepłych niebieskich oczach. W tą pierwszą wpatrywała się z niezwykłą intensywnością. Miała wzrok tak zwanego "zabójcy", jak śmiały się jej przyjaciółki. Wzrok ten oznaczał że dziewczyna najchętniej zrobiła by coś osobie do której kierowane było spojrzenie. Kobieta wpatrywała się w nią z... Zaciekawieniem wymalowanym na szczupłej twarzy o niezwykle delikatnych rysach. W końcu kobieta przemówiła. "Nie możesz wrócić do Marry i Marka." Powiedziała akcentując ostatnie wyrazy. Wymawiała je z wielką... Odrazą? Angel prychnęła jak rozjuszona kotka. "Są moimi rodzicami...", " I nasłali na ciebie Łowcę. Kogoś kto zabija dzieci nocy" Wytłumaczyła widząc pytające spojrzenie dziewczyny. "Zabiorę cię do Nowego Yorku.".
Nie mogła nawet negocjować. Następnego dnia (Nocowała u Shai) wróciła po nią Amelia (Bo tak nazywała się jej biologiczna matka) i zabrała ją na samolot. Dziewczyna całą podróż oglądała filmy na swoim laptopie (Którego dostała razem z resztą swoich rzeczy. Perrowie uważali że jest zagrożeniem dla nich i ich kochanego "Deryczka".) Zupełnie ignorowała siedzącą obok Amelia, nie przejmowała się tym tylko sączyła drinka i wesoło rozmawiała z pasażerką obok. Od czasu do czasu pytała się czy czegoś nie chcę, a wtedy dziewczyna odpowiadała urażonym tonem co chcę, lub po prostu kręciła głową. Gdy wysiedli Ang rezolutnie stwierdziła  w stronę stewardes że lód był o dwa stopnie za ciepły, przez co wyglądał jak śnieg. Pół godzinny później, gdy wysiadali z taksówki przed wielkim wieżowcem zwróciła uwagę że powinny zapłacić 18 dolarów, a nie 25. Tak obliczyła całą drogę.
1 wrześnie poszła do szkoły. Nie nie stała się lubiana. Według niektórych kujonka, siedząca całe dnie nad książkami. Nie nie prawda. Po prostu miała to coś, a wystarczało jej godzinna nad książką by znała ją całą na pamięć. Połowa płci brzydkiej uważała ją za istotę boską, przynajmniej tak wyglądała. Druga po prostu ustawiła sobie cel by się z nią umówić. Tak powiedziały jej Pati, Ruby i Felicja, dziewczyny z którymi się przyjaźniła. 

Jake znowu jej dokuczał. Raz ukradł jej piórnik, potem ciągał za włosy. Z przerażeniem uznała że za nią idzie. Chciała uciec od niego, lecz chwycił ją za włosy i pocałował. Potem odszedł. Nie przyszedł już do szkoły, znikną. I dziewczynę to bolało.Ponieważ w głębi duszy go kochała. Płakała przez długi czas, zamykała się w pokoju na wiele godzin. W końcu Amelia, podenerwowana stanem córki, która nie chciała z nią rozmawiać, wezwała psychologa. Ten zamykał drzwi zielonego pokoju i często słyszała płacz. W końcu Angela, najwyraźniej pogodziła się ze stratą i stała się taka jak dawnej. Lecz nie brała już wszystkiego tak na serio. Choć miała teraz takie chwile że zamykała się w sobie i dopiero po kilkunastu sekundach zauważała że jej biologiczna matka tak się dziwnie jej przygląda.

"Spójrz w moje oczy.. one odbiciem duszy..
umiesz z nich czytać.. słuchać nie musisz.."

 Nowa szkoła - Nowe życie

- Masz piękne oczy - Powiedziała w pewnej chwili Ruby. -Wiesz że one są odbiciem duszy? - Powiedziała i spojrzała w jej oczy.
- Brednie - Mruknęła Ruda i speszonym wzrokiem uciekła w stronę gazety.
- Ty masz oczy czarne jak rubiny... - Zastanawiała się chwile Ruby - Oznacza to że jesteś osobą inteligentną i wrażliwą, a w przyszłości doznasz więcej szczęścia niż wcześniej.
- Miejmy nadzieje... - Szepnęła pod nosem Angela

Stanęła przed lustrem i przyjrzała się swojemu odbiciu. Niezwykle szczupła, o rudych jaskrawych włosach. Gdy dochodziły pierwsza kwarta księżyca stawały się wręcz czerwone. Usta pomalowane na czerwono i oczy. Czarne, błyszczące się oczy.


Coś tam.

- Obecnie ma 17 lat
- Musiała przyjść do szkoły bo jej matka prawie została zabita. Chcieli złapać ją Łowcy, lecz, nieszczęście przeżyła.
- Ma pokój numer 17.