czwartek, 28 czerwca 2012

And it's hard to dance with a devil on your back.

 Urodzona w maju 1456 roku w Bukareszcie.
Trianglum o ciele osiemnastolatki

Dziwnie znane nazwisko? Specyficzna data urodzenia? Nie, moi drodzy. To nie jest żaden zbieg okoliczności. Na pewno słyszeliście o Vladzie Tepesie, albo Władzie Palowniku? A nawet o Drakuli. O tak, tego to każdy pamięta. Jego swawolne uczty, mrożące krew w żyłach kary śmierci...
Ale nawet on miał w sobie jakieś pokłady uczuć, emocji. Minimalne, ale jednak miał.
Objawiły się w chwili, gdy najbardziej posłuszna z czarownic powiła dziecko o równie silnym talencie magicznym, jak ona. Jednak przypłaciła to własnym życiem.
Najsłynniejszy wampir w historii wziął pod swoje skrzydła nowo narodzoną wiedźmę.
      Vlad wychowywał Blankę twardą ręką. Dziewczyna musiała zachowywać się zgodnie z zasadami panującymi na jego zamku. Była przymuszana do oglądania krwawych egzekucji; poczynając od zwykłego ścięcia głowy, kończąc na nabijaniu na pal, bądź kąpieli w kwasie specjalnie przygotowywanym przez czarownice.
      Po kolejnym wykonanym wyroku, tym razem na najbliższym przyjacielu Blanki... Dziewczyna zaprzestała okazywać jakichkolwiek emocji. Nie ruszały ją już krzyki skazańców, błagania o litość czy przeogromna ilość przelanej krwi. Nie czuła żadnego obrzydzenia, bądź współczucia. Całkowicie zablokowała swoje typowo ludzkie odruchy. Tak jak jej przybrany ojciec.
      Vlad miał słabość do z pozoru niezwykle delikatnej Blanki. Był również niezwykle zachwycony jej reakcjami, jak i brakiem okazywanych słabości. Domyślając się, jak wielką wagę przywiązywała do swojej mocy, postanowił ją obdarować w nieco inny sposób. Przy pomocy setki wiedźm i setki podwładnych mu wampirów, stworzył zaklęcie, ceremonię, podczas której Blanka miała zyskać całkowitą nieśmiertelność i wieczną młodość.
      Był to rok 1476.
      Cały rytuał polegał na upojeniu osiemnastoletniej czarownicy krwią wampirzą oraz tą należącą do wiedźm z jej rasy (co miało jej dać jedną z "najlepszych" cech wampirów i moc zabitych czarownic). Niestety, ceremonię przerwał napad dzikich Turków, którzy zabili wszystkich. Włącznie z Władem, który ochronił swoją "córkę" własną piersią. Jej udało się zbiec. A potem... Potem to pozostała jej tylko tułaczka. Aż do momentu, w którym trafiła tutaj, do Szkoły dla Dzieci Nocy.


     Kiedy wchodzisz do jej pokoju, pierwsze co dostrzegasz to mierzącą metr siedemdziesiąt trzy dziewczynę. Widzisz jej ciemnobrązowe, niemalże czarne pule, skórę barwy kości słoniowej i to, że jest strasznie szczupła.
     Podchodzisz bliżej. Pukle już nie są tak ułożone, jak się wydawały. Są poplątane, a nawet najlepszy fryzjer ma problem z ich rozczesywaniem. Błękitne o metalicznym połysku oczy nie wydają się być w jakimkolwiek stopniu przynależące do osiemnastoletniej osoby. Blade pełne wargi unoszą się minimalnie w lekko pogardliwym uśmiechu. Do tego piegi. Mnóstwo wyraźnych, odznaczających się na alabastrowej cerze ciemnobrązowych kropek, niczym plamy od farb.
     Patrzysz na jej szyję; z pozoru smukła, gładka, ma na sobie sporej wielkości białą bliznę. Gdybyś zdjął z niej ubranie, dostrzegłbyś ich znacznie, znacznie więcej.
      I strój; ubiera się w dosyć swobodnym, aczkolwiek modnym stylu. Preferuje nieco ostrzejszy wizerunek, który przeplata z klasycznymi wstawkami. I do tego obcasy. Uwielbia je. Niemalże tak samo, jak bransoletkę, której nie zdejmuje z tylko sobie znanego powodu.


     Czy można nazwać ją wampirem? Niekoniecznie. Osobiście woli określenie "wiedźma z dodatkiem". Potrafi wykorzystać swoją moc do własnych celów. Pytanie, co to jest za specjalna zdolność? Mianowicie, jest w stanie przy pomocy dotyku pobrać moce, wspomnienia i myśli. Ale tylko i wyłącznie, poprzez zetknięcie się skóry dłoni ze skórą "ofiary".  Powinna być tego dawno pozbawiona, jednak nie przejmuje się tym ani trochę.
       Jest bardzo pewna siebie, jak i swoich mocy. Czego się dziwić, skoro na jej koncie istnieje spora ilość zamordowanych czarownic, których moce przejęła, dlatego też jest znacznie silniejsza od typowej wiedźmy.
Pała się wszelakimi rodzajami magii. Od białej począwszy, kończąc na jej ulubionej; najciemniejszej i najbardziej niebezpiecznej. Dlatego też nie pozwala sobą pomiatać nikomu, anie niczemu. Nie współpracuje, chyba że ma w tym jakiś interes.
        Jako typowa długowieczna kobieta jest nieco frustrująca, irytująca, wredna, ciężka w użytkowaniu. Co nie zmienia faktu iż zdarzają się dni, gdy można z nią porozmawiać. Nie bawi się uczuciami, bądź emocjami innych ludzi. Przynajmniej od jakiegoś półwiecza. Odzwyczaiła się również od typowego rozkazującego tonu, chociaż zdarza jej się być władczą.
      Najczęściej jest widywana samotnie siedząca, a to na ławce przed szkołą, a to na parapetach wszelkiego rodzaju. Wtedy wydaje się być całkowicie wyłączona z otaczającego ją świata. Jej spojrzenie staje się puste, a wspomnienia nawiedzają ją wraz z widmami przeszłości...


♣ Uzależniona od dziennej paczki papierosów, które uważa za niesamowity wynalazek cywilizacyjny,
♣ Zyskała przydomek "Córka Palownika", kiedy przebywała jeszcze w niegdysiejszej Transylwanii,
♣ Jak na prawdziwą wiedźmę (a raczej jej połowę) przystało, jest w posiadaniu dwóch zwierząt: kociaka Nuita oraz sokoła wędrownego Morfeusza






_____________

Witam, cześć i czołem ^^. Karta robiona dosyć chaotycznie, ale będzie jeszcze modyfikowana. Na wątki i powiązania jestem zawsze chętna :), mogę nawet zacząć, ale potrzebna mi pomoc z Waszej strony :3
Wizerunku użyczyła Anne Christine Speckhart.

44 komentarze:

  1. [Witamy! Jest chcęć na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hm, a pomysł się znajdzie? Mogę nawet zacząć :]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Skoro chęć na wątek jest zawsze to owy wątek proponuje, ale byłbym baaaardzo wdzięczny gdybyś zaczęła. Jeśli chcesz to mogę podsunąć jakiś pomysł na np. miejsce spotkania]
    ~ Matthew

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie no, w porządku, jak coś to ja mogę zacząć...]
    ~ Matt

    OdpowiedzUsuń
  5. [W takim razie ja proszę o relacje i chociażby miejsce, w którym mogliby się spotkać :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ powtarzam swoje pytanie: masz jakiś pomysł na wątek? ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [W porządku, postaram się wystukać coś sensownego. Przyjmuję, że spotkali się wcześniej kilka razy, a ich relacje zbyt przyjemne nie są. Blanka jednak nie miałaby zbytnio kogo 'drogiego' zabić Mattowi, ponieważ nie posiadał on w swoim życiu wiele takich osób, a kogo mógłby Matt zabić Blance to po prostu nie mam pomysłu]

    Matthew przechadzał się po korytarzach szkoły w środku nocy. Z nudów. Robił to przecież często. Tym razem dodatkowo jakoś nie mógł spać, więc ta opcja była dobrym rozwiązaniem. Bądź co bądź chłopak tęsknił za tym miejscem i naprawdę się cieszył, że znów tutaj był.
    Miał akurat zejść do małej kuchni dla nauczycieli, kiedy coś usłyszał. Ktoś intensywnie stukał szpilkami o zimne kamienie na dziedzińcu.
    Wyjrzał przez najbliższe okno i zauważył zbliżającą się postać. Zmarszczył brwi, zastanawiając się kto to taki. Ciekawość go zżerała i tym sposobem znalazł się na zewnątrz. Oparł się o filar i w ten sposób pozostał w cieniu. Wystarczyła chwila by Knight dowiedział się kto przybył. Blanka Tepes, we własnej osobie.
    - Niech Cię diabli, Tepes- mruknął- A co TY tutaj robisz?

    OdpowiedzUsuń
  8. [Speckhart <33333 Wiesz, że ją kocham xD I chce watek ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Jeśli ochota na wątek jest to zacznę, jednak wcześniej prosiłabym uprzejmie o jakieś powiązania ewentualne okoliczności spotkania :3]

    OdpowiedzUsuń
  10. [To zaczynam xD Coś czuje, że to będzie zuuuuuue xD ]

    Wieczna tułaczka po coraz mniej przychylnym świece, skierowała w końcu Alexandra i w te strony. Jako, że szkoła ta wydawała się w miarę przyjaznym miejscem, tak więc postanowił się w niej zatrzymać, być może i na dłużej. Kto go tam wie.
    Kiedy już rozgościł się w pokoju, postanowił wybrać się na mały obchód. Nie żeby tego wcześniej nie zrobił, ale w końcu tym razem było bardziej oficjalnie. Z racji tego, że najbardziej był ciekawy tego co można znaleźć w bibliotece, tam skierował się w pierwszej kolejności. Mało kto doceniał teraz te miejsca, a przecież można tam było znaleźć tyle ciekawych i przydatnych rzeczy.
    Przeszedł przez korytarz i przed wejściem do pomieszczenia z napisem biblioteka dopalił jeszcze papierosa gasząc go nie gdzie indziej jak w doniczce kwiatka stojącego na pobliskim parapecie. Wszedł do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu, z nie krytym zadowoleniem stwierdził, że może znaleźć tu coś interesującego, jako że pomieszczenie jest dość duże i stoi tu sporo regałów zapełnionych po brzegi książkami. Unoszący się w powietrzu kurz i ten charakterystyczny zapach może świadczyć własnie o tym, że gromadzone tu były dzieła przez co najmniej dwa wielki, a może jeszcze starsze.
    Uśmiechnął się pod nosem i ruszył do jednego z regałów. Po drodze jednak nie dało się nie minąć stolika przy którym siedziała jakaś dziewczyna, oczywiście studiując jakieś stare dzieło. Jako, że Morrow na chwilę obecną bardziej był zainteresowany regałem z książkami niż ową postacią, tak więc po prostu miną stolik i skierował się w upatrzone przez siebie miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak wiadomo w szesnastym wieku kobiety nie nosiły takich obcasów jak w czasach dzisiejszych z tego tez powodu nie mógłby jej poznać po owym stukocie. Jednak z racji tego, że w końcu był mężczyzną mógł nie spojrzeć na dziewczynę. Jakie więc było jego zdziwienie kiedy to ujrzał własnie ją. Tak, tą sam irytująca kobietę, która raczył uczyć wieki temu, kiedy jeszcze był skłonny i nie tak leniwy jak teraz. No i oczywiście kiedy potrzebował środków na życie, a ona przecież nie płaciła mu tak mało. Poza tym nauczanie tak pięknej istoty, nawet czarnej magii, która przecież była jego specjalnością mogło być przyjemne.
    Tak, te wspólne polowania, najpierw na zwierzęta, później na istoty zwane ludźmi trochę ich do siebie zbliżyło, no może i nie tylko to, bo przecież były jeszcze te bardziej przyjemne chwile, które miło się wspomina nawet po tak długim czasie.
    Oparł się teraz barkiem o regał i zamkną trzymaną w rekach książkę. Powiódł wzrokiem po stojącej tuż obok niego dziewczynie. Kątem oka zerknął jeszcze na pozycje, która własnie odłożyła na miejsce. Uśmiechnął się pod nosem czytając jej tytuł.
    -Zaklęcie chyba zadziałało -rzucił lekko rozbawiony, powracając wzrokiem do dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Co poradzić na to, ze mężczyzna był raczył bywać w różnych miejscach, ludzie byli takimi dziwnymi istotami, że im częściej się z nimi przebywali tym bardziej zaczynali ci ufać. Głupcy. A włosy? Akurat czasy takie, a nie inne, a kamuflaż to kamuflaż. W sumie prawie przez cale swoje jakże ciekawe i pełne przygód życie, towarzyszył mu jakiś kamuflaż. Od momentu, w którym wioska, w której się wychował została zrównana z ziemią przez inne Mroczne Elfy, gdyż rzadko się zdarzało, aby te plemiona żyły w zgodzie, własnie ze względu na ich wybuchowy charakter, on został skazany na wieczną tułaczkę. No może nie tak wieczną i bez takiego dramatyzmu, gdyż doskonale potrafił odnaleźć się w nowych miejscach i wśród nowych towarzyszy, prawdopodobnie nawet nie podejrzewających kim jest, ani nieświadomych jego zamiarów.
    Znajomość z Blanką była inna niż wszystkie te, do których przywykł. Być może nawet potoczyłaby się w jakimś ciekawym kierunku, gdyby nie to że dziewczyna zwiała zawczasu. W sumie nie mógł mieć jej tego za złe, zam często zmieniał miejsce pobytu. Tak i wtedy uszanował jej decyzję i nie szukał jej, dał jej najzwyczajniej w świecie odejść. A może nie zależało mu na niej aż tak bardzo, kto go tam wie.
    Los lubi płatać figle, jak nie widzieli się przez tyle wieków, nie wiedząc nawet czy jeszcze żyją, tak teraz przyszło im spotkać się w takich, a nie innych okolicznościach.
    -Blanka -odparł widząc jej zaskoczenie malujące się na twarzy. W sumie to nie tylko on się nie zmienił, ona również, wyglądała praktycznie tak samo. No oczywiście pomijając strój, tak adekwatny do obecnych czasów.
    -Wizualnie nic się nie zmieniłaś - stwierdził wpatrując się w dziewczynę, po czym dodał po chwili. -Żyjesz, a więc widzę, że twoje umiejętności w sferze magii uległy poprawie, od naszego ostatniego spotkania. Przypomnij mi kiedy to było? -Zapytał mrużąc oczy w ten charakterystyczny dla siebie sposób.

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Um.. co powiesz na to, żeby dziewczyny się lubiły, znały czasem spędzały ze sobą czas i uwielbiały sobie dogryzać oraz przekomarzać się? ]

    OdpowiedzUsuń
  14. Wampiry - ludzie, którzy kiedyś wiedli spokojne ziemskie życie. Czarownica - to także człowiek, a do tego jeszcze bardziej umoralniony i zwykle niosący pomoc, słabszym istotom. Ludzie byli o tyle specyficznymi istotami, które przywiązywały się do innych, jakby to stanowiło sens ich istnienia. On nigdy tego do końca nie rozumiał, może dla tego, że należał do zupełnie odmiennego gatunku. Nie był tak uczuciowy jak oni, on miał zdolności do zupełnie innych rzeczy, magia, walka. To były priorytety jego rasy, a nie uczucia, których się od niego wymagało.
    Blanka była osoba, z która przeżył kilka wspaniałych lat. Własnie wtedy uświadomił sobie jak ważną rolę odgrywają uczucia w ludzkim życiu. Zawsze dużo łatwiej było mu zaimponować ludziom, niż z nimi koegzystować. Kiedy wyjechała nie było mu przykro jak pewnie byłoby jakiejś ludzkiej istocie, brakował w jego życiu czegoś, jakby jakiegoś elementu układanki. Ale wyszedł z założenia, że to z czasem pewnie minie i tak też się stało. W sumie nigdy nie podejrzewał, że mógłby być dla kogoś komuś ważnym, ona również mu tego nie powiedziała. Może i była wampirem, trzymała się na dystans. Poza tym była wolna, on nie planowali zatrzymywać jej przy sobie siłą i tego samego oczekiwał od niej. Nigdy o tej dwójce nie można było powiedzieć, że żyli ze sobą, bardziej obok siebie.
    Słysząc jej odpowiedź uśmiechnął się zawadiacko.
    -Być może przyjdzie mi niedługo ocenić te postępy -stwierdził przyglądając jej się bacznie. Może i nie widział jej dawno, mimo wszytko ton jakim wypowiadała słowa nie świadczył o przyjaznych stosunkach.
    -Albo mi się wydaje albo mówisz to w taki sposób jakby to ja od Ciebie uciekł nie pozostawiając Ci żadnej wiadomości, ani nawet nie odzywając się słowem przez tyle czasu -stwierdził wzruszając ramionami. Zmierzył ja jeszcze raz wzrokiem, a następnie odepchnął się barkiem od regału, wyminął ją. odłożył książkę trzymaną wcześniej w rekach na miejsce. Sięgnął po następną.
    -To jak? Dowiem się w końcu co było, aż tak ważnego, że jedyne, co po Tobie zostało to grzebień?

    OdpowiedzUsuń
  15. Otworzył książkę i przekartkował ja czekając na odpowiedź dziewczyny. Skupił wzrok na obrazku mającym przedstawiać Elfa. jak zwykle przerysowane, wręcz wyglądające groteskowo uczy i duże białe skrzydła. Gdyby tak wyglądał Elfy to na pewno zrobiłby nie małą furorę. Chociaż pierwotni może i mieli podobny wygląd..
    Słysząc nadchodząca odpowiedź, zacisną szczękę i zamkną jednym ruchem dłoni książkę. I o co on się złościł, czy miał pretensje? O to co wydarzyło się wieki temu? Aż sam się sobie dziwił. Dziwił się, że widok dziewczyny był w stanie wywołać w nim jakieś wewnętrzne emocje, jakiekolwiek emocje. Przecież to nie było zupełnie w jego stylu. Co tam w stylu, to nie leżało w jego naturze. Opanowany, chłodny, zdystansowany. Tak można było go zawsze opisać, każdy komu wydawało się, że do zna.
    Patrzył jeszcze przez chwilę na zamkniętą księgę, a następnie przeniósł wzrok na dziewczynę. Jego ciemne oczy, wyglądające w tym półmroku niczym dwa obsydianowe kamyki lustrowały uważnie twarz wampirzycy.
    -I mam w to uwierzy? -Zapytał kpiąco. -Chcesz mi wmówić, że uciekłaś bez słowa pożegnania, tak po prostu przez Łowcę? Wystarczyły by dwa słowa, czy nawet jedno -dodał z goryczą w głosie. Cóż zostawiła go z mętlikiem w głowie, który starał się przez długi czas stłumić. W końcu mu się to udało, prawie wymazał te wspomnienia z pamięci. Licząc się z tym, że pewnie już nigdy się nie spotkają i że tak własnie będzie lepiej dla nich obojga.
    Odetchnął głębiej. Odegnał od siebie te myśli. Znów wróciło opanowanie. Uniósł minimalnie prawa brew do góry, nadal jeszcze przez chwile na nią patrzył. W końcu odwrócił wzrok i spojrzał ponownie na trzymaną przez siebie książkę.
    -Z resztą nieważne -stwierdził chłodnym tonem, wyzbytym z jakichkolwiek emocji. Odłożył książkę na miejsce. Przesunął wzrokiem po rzędzie wyżej ustawionych i obitych w skórę ksiąg.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ O nie! Zraniłaś mnie dogłębnie xD no to zostajemy przy opcji " kochają sobie dogryzać i wyśmiewać lecz tak na prawdę nic do siebie nie mają?]

    OdpowiedzUsuń
  17. -Tak masz rację. Jestem tylko głupim elfem, który jak zwykle niczego nie rozumie -prychnął pogardliwie. Jakby to, że nie zalicza się do ludzkich istot nadal stanowiło jakąś przeszkodę, bądź miało być dzielącą ich barierą. Może i nie rozumiał w pełni ludzkich uczuć i emocji, ale sam też nie był istotą zupełnie pozbawioną jakichkolwiek odczuć.
    -Może i bym był. Ale wtedy miałbym coś do powiedzenia. Ty jednak zdecydowałaś za mnie. Jakbym był małym nic nie rozumiejącym dzieckiem -powiedział wykrzywiając usta w gorzkim uśmiechu, po czym dodał oschle. -Jednak udało Ci się mu uciec. Gratuluje.
    Czując teraz jej chłodną rękę na swoim policzki, przymkną oczy na ułamek sekundy. Ot, taki odruch, a może jednak coś więcej.. Sam dobrze nie potrafił tego sprecyzować. Jednak nie zawahał się. Uniósł rękę i zacisnął delikatnie, ale stanowczo swoje smukłe palce na jej nadgarstku, po czym oderwał rękę dziewczyny od swojego policzka. To był błąd. Duży błąd. Nie powinna używać magii, nie przeciw niemu. Obdarzył ja teraz chłodnym spojrzeniem ciemnych oczu.
    -Nie jestem kolejnym Twoim eksperymentem. Albo zapomniałaś kim jestem, albo nigdy tego nie wiedziałaś - odparł twardo i zrobił krok w tył puszczając jednocześnie jej nadgarstek. Znów czuł jakby miał do nie żal. Znów to nie było w jego stylu. Ogarnij się Alex. Pamiętaj, o tym kim jesteś. Jesteś elfem, a elfy nie mają uczuć. Nie takich jak te, które wywołuje u ciebie ta dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Miała rację. Miała cholerną rację. Być może i znalazłby ją, mimo tak skrupulatnie zacieranych śladów. Ślad czarnej magii pozostaje na dłużej, unosi się w powietrzu niczym toksyczny opar. Jednak to była przeszłość. Ta sama która ich połączyła i ta która ich rozdzieliła, już nie było powrotu do tamtych czasów. Nie dało się cofnąć czasu i wszystkiego naprawić nawet gdyby bardzo tego pragnęli. I żadna magia nie mogła tego zmienić.
    A może lepiej, że tak się to zakończyło. Chociaż czy to się wtedy zakończyło? Chyba nie.. Jednak pozostały nienaruszone wspomnienia tych chwil, które razem spędzili, tych chwili, których nie udało mu się wymazać z pamięci.
    -Tak? A co Twoim zdanie jest teraz? -Zapytał udając jednocześnie, że jej pytanie, albo raczej wyrzut nie miało na niego żadnego wpływu. Mógł wykręcić się w końcu szacunkiem do jej decyzji, mógł zarzucić jej to, że sama również nie dała żadnego znaku życia. Było wiele sposobów na odbicie tej piłeczki i próbę zrzucenia winny za zaistniałą sytuację. Czemu więc wybrał ten prawdopodobnie najboleśniejszy sposób..?

    OdpowiedzUsuń
  19. On na pewno nie zachowywał się tak jak oczekiwali tego od niego inny. Czasem nawet wręcz przeciwnie, robił im zdecydowanie na złość starając się jak najbardziej im dokuczyć robiąc na przekór. Ot, chyba jedno z uroków elfiej natury. Ale podobno można się do tego przyzwyczaić.
    Co do jego obecnego zachowania, to na prawdę trudno mu było stwierdzić dlaczego ma do niej pretensje. Prawdopodobnie niczym nie przypomniał owego elfa ze snu dziewczyny, ale tym akurat nie miał zamiaru zaprzątać sobie głowy. Przez tyle wieków mógł żyć sam, walczyć, używać magii i nie poddawać się ludzkim emocjom, a więc teraz jedna czarownica nie mogła niczego zmienić.
    Patrzył za nią, jak odchodzi odprowadzając ją wzrokiem dopóki nie zniknęła w drzwiach. Miała rację. On też nie sądził, że TAK to własnie będzie wyglądało. Widocznie lepiej byłoby gdyby zostawili przeszłość, przeszłości a teraz wszystko zaczęli od nowa. Całą ich znajomość, której pewnie towarzyszyłby chłód i opanowanie, ale za to również stabilność, granice których wcześniej nie było. Albo raczej były, ale żadne z nich nie było skłonne ich przestrzegać. A teraz został po tym bałagan, którym należało się zająć.
    Podobnie jak dziewczyna zapragnął papierosa. Obdarzył przelotnym spojrzeniem pomieszczenie i bibliotekarkę czytającą coś za biurkiem, będącą światkiem całej sytuacji, ale tak naprawdę nie świadomą niczego. Tyle dobrego dla niej. Ruszył do wyjścia. Ale spokojnie, w tempie które było tak przeciwne do tempa dziewczyny, która prawie co przed chwilą stąd wybiegła. Wyszedł na zewnątrz, a widząc Blankę obdarzył ją spojrzeniem swoich ciemnych oczu, który pod wpływem słońca wydawały się być ciemnofioletowe. Usiadł spokojnie na schodku i wyciągnął z kieszeni papierosy, a następnie włożył jednego do ust i przypalił. Zaciągnął się.
    -A więc porozmawiajmy w jak to określiłaś cywilizowany sposób -stwierdził wydmuchując jednocześnie dym z płuc. W jego głosu nie można było nic wyczytać, tak samo jak z twarzy. To wyjście jednak wydało mu się najbardziej odpowiednie. Nie lubił zostawiać za sobą nierozstrzygniętych spraw, a ta własnie taka była. Zgiął jedną nogę w kolanie i oparł na niej rękę, w której trzymał papierosa, patrzyła na niego i na żar, który trawił tytoń.

    OdpowiedzUsuń
  20. Matthew Knight4 lipca 2012 16:54

    Stał tak, lustrował ją wzrokiem i nie mógł tego wszystkiego ogarnąć swoim rozumem. Naprawdę nie był w stanie zrozumieć dlaczego akurat o n a znalazła się t u t a j. W końcu była Córką Palownika. Krążyły o niej legendy. Matthew może nie darzył jej wielką sympatią, ale szacunkiem z pewnością. Pewnego czasu była dla niego nawet wzorem. Blanka była wręcz niezniszczalna, a dodatkowo potrafiła zachować zimną krew w każdej sytuacji, a przynajmniej tak się chłopakowi wydawało. Dlatego jakoś nie przekonały go jej słowa o tym, że ma tutaj do załatwienia pewne sprawy. No bo jakie sprawy, do licha? Czyżby zamierzała pomordować kilka osób, ot tak, dla zabawy? Chwila, chwila. A może to dyrekcja zgłosiła się do niej z prośbą o pomoc przy zwalczaniu Łowców? Tylko czy takowa pomoc była podobna do panny Tepes? Knight naprawdę nie wiedział już co myśleć, więc wolał zapytać wprost.
    - To znaczy co?- przekrzywił głowę, marszcząc czoło.

    OdpowiedzUsuń
  21. Oczywiście, że mógł. Wystarczyłoby pewnie jej jedno słowo. Czemu sam nie odpuścił? Tego nie wiedział. Może to upór drzemiący gdzieś na dnie jego chorej egzystencji..? Zresztą co za różnica.
    Krew podobno zawsze łączyła się z emocjami, którymi ludzie darzyli innych ludzi, nazywając to zarazem miłością. Ile to razy jakieś na zabój zakochane dziewczyny przychodziły do niego, błagając go na kolanach, aby użył swych mocy po to aby ich luby obdarzył je należytymi względami. Wyobrażał sobie wtedy ich desperacje. Jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, aby chcieć oddać swoją dusze za cenę podobno dozgonnego oddania względem drugiego człowieka. Tego nie rozumiał, z drugiej strony tez nie chciał rozumieć, ani zagłębiać się w to. A teraz możliwe, że przyjdzie mu się z tym zmierzyć.
    -Nie wiem -odparł sucho i obojętnie, znów się zaciągnął, po czy wypuścił dym nosem. Strącił palcem popiół, który spadł na jasne kafelki, którymi wyłożone były schody.
    -Wolisz zostawić to tak jak jest? -Zapytał i przeniósł na nią wzrok. Już był spokojny. Opanowany. Papierosy jakoś na swój sposób go uspokajały, przydatny wynalazek cywilizacyjny.

    OdpowiedzUsuń
  22. Knight ewidentnie był zły. Blanka była jedną z tych osób, której naprawdę nie chciał tutaj widzieć. Przez tyle czasu żyło mu się tutaj naprawdę dobrze, a nagle okazuje się, że będzie musiał znosić jej towarzystwo.
    Mhm, Matt może i nadal był nierozważny i tak dalej, ale z pewnością nie był już tak niedoświadczony jak kiedyś.
    - Widocznie jestem, skoro zdecydowałem się na rozmowę z Tobą, o Wszechmocna Pani- rzucił ironicznie.
    Do diabła, ależ on nie miał ochoty się teraz z kimkolwiek użerać, a już z pewnością z nią. A do tego był najnormalniej w świecie głodny.
    Nagle wpadło mu coś do głowy. Najzwyklejszy powód, przez który ostatnimi czasy przybywało do tej szkoły naprawdę sporo osób. Łowcy.
    - Czyżbyś przed kimś uciekała- Matt mimowolnie się uśmiechnął.

    OdpowiedzUsuń
  23. [ ♥ W końcu! Haha mam wenę na wątek ;D]

    Wieczór. Słońce leniwie zachodziło za mury zamczyska. Swoimi promieniami padało na opustoszałe korytarze. Większość ludzi ze szkoły powychodziło na dziedziniec, do lasu, gdzieś tam ich strzeliło. Nieważne. W każdym bądź razie w akademiku panował spokój, ale czy na pewno?

    Idąc korytarzem na poddaszu słychać było głośną muzykę. Tak, cudowny Papa Roach i ich jeden z najlepszych kawałków, mianowicie " Getting away with murder " obijało się echem o ściany. W pokoju numer 24 niejaka Katherine Vilberg miała świetną zabawę. O nieee, nie nudziła się sama. Z nią było trzech mężczyzn - ludzi czystej krwi. Tak, Katherine chciała odreagować to wszystko. Poszukała ukojenia tym razem zabijając. Na chwilę odezwała się w niej stara Kath. Wiedziała tylko, że to jednorazowy numer. Chociaż, jak się jej coś spodobało to nie było wiadome. Tak, nie bez powodu nazywało się rudowłosą zagadką. Nigdy nie było wiadome to, jaki będzie jej ruch. Właśnie zatapiała swoje kły w obojczyku jednego z trzech przystojnych panów, gdy nagle usłyszała dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Kto jej śmiał psuć zabawę? Jednak miała to gdzieś. Była zbyt pijana i za dobrze się bawiła. Kiedy jeden pan się jej znudził wzięła się za drugiego. Tym razem by wbić swoje kły wybrała sobie jego szyję. Zanim jednak to zrobiła podniosła wzrok. Oczom nie mogła uwierzyć. Blanka we własnej osobie. Osoba z którą kiedyś prowadziła uporczywe wojny, jednak na dobrą sprawę potem polubiły się(o dziwo) i zabijały wspólnie. - No proszę, kogo ja tu widzę.- Roześmiała się Kath oblizując krew ze swoich warg. - Witam wspólniczkę. - Dodała z tym swoim uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  24. Matthew Knight5 lipca 2012 08:55

    Zacisnął mocno szczękę, kiedy przesłodko się do niego odezwała, a potem poklepała go po policzku. Dobrze wiedział co się pod tym wszystkim kryło. Dziewczyna najchętniej oplułaby go jadem, a potem rozorała mu policzek swoimi paznokciami.
    Kąciki ust wampira ponownie drgnęły w złośliwym uśmiechu, kiedy Blanka jednak przystanęła i odwróciła się do niego, grożąc mu. A więc trafił w sedno. Nie było to na jego miejscu rozsądne, ale czarnowłosy cieszył się z tego oczywiście jak głupi. Oznaczało to bowiem, że nawet Tepes ma słabości i czegoś się boi.
    - No wiesz... T Y dałaś się zastraszyć jakiemuś Łowcy?- zacmokał- Nie tego się po Tobie spodziewałem, kochana przyjaciółko- prychnął cicho.
    Och, gdyby tylko mógł ją tak wziąć teraz za szmaty i rzucić o ścianę. Nie, nie, nie. To zdecydowanie nie był dobry pomysł, ponieważ w ostateczności to zapewne on zostałby roztrzaskany o mury. Mhm, to z pewnością było do dziewczyny podobne.
    Pomimo wszystko Knight wiedział, że stąpa teraz po bardzo kruchym lodzie, który załamać może się w każdej chwili i wtedy gorzko pożałuje, że zapuścił się aż tak daleko. Tyle, że prowokowanie Blanki dostarczało mu pewnej rozrywki.

    [W porządku, rozumiem to :) Kiedyś ja również musiałem przepraszać za język Matta. Oczywiście, że się nie obrażę ;>]

    OdpowiedzUsuń
  25. Słysząc jej słowa roześmiała się głośno. Wideząc spojrzenie dziewczyny uniosła dłonie w obronnym geście. - No nie patrz tak na mnie. - Mrukneła rozbawiona. - O nie mamo, to nie jest żadna orgia. Nawet tak nie mów. - Mrukneła i pogroziła jej palcem. Upiła whisky z butelki i doszła do ostatniego mężczyzny. Usiadła za nim palcami przesuwając po jego nagim torsie. Zaśmiała się i wbiła boleśnie kły w jego ramię. Ach tak, krew dawała jej sił. Dobrze, bo ostatnio Vilberg sama przed soba przyznała, że jest pieprzoną sierotka, któa nie umie poradzić sobie ze wszystkim. Cała trójka przystojnych Panów była żywa, lecz pijana i to bardzo. Oj co tam. Nie zabiła ich. Przecież szkoda takich ciasteczek, prawda? Rudowłosa odepchneła od siebie gościa i zerknęła na Blankę. - Zrobiłabyś małe czary - mary , czy mam ich odesłać sama do akademika?- Mrukneła wycierając krew ze swoich ust.

    OdpowiedzUsuń
  26. Najchętniej zmiotłaby go w pył? Vice versa. Niestety wiedział, że on sam miał z nią marne szanse co koszmarnie go irytowało. Teraz jednak, w pewnym sensie, posiadał na nią broń. Wiedział już mniej więcej kogo Tepes się obawia, a to znacznie ułatwiało pewne sprawy. Wystarczyło jeszcze tylko dowiedzieć się kto to dokładnie jest, co raczej nie będzie trudne w obecnych czasach. Wtedy miałby ją już totalnie w garści. Tylko czy Knight rzeczywiście chciał się Blanki p o z b y w a ć? Posiadanie takiego wroga jak ta dziewczyna traktował jako rozrywkę i nawet całkiem mu to odpowiadało.
    Przynajmniej teoretycznie bo w praktyce różnie z tym bywało. Jak na przykład teraz, kiedy dziewczyna użyła jednej ze swoich sztuczek, żeby zadać mu niemiłosierny ból. Matt skulił się z potwornym grymasem na twarzy. Jednak nie jęknął nawet cicho. Odetchnął z ulgą, kiedy ból odpuścił. Upadł jednak na schody. Nie patrzył na nią. Był wściekły bardziej niż przedtem.
    - Życzę Ci, żeby ten cholerny Łowca znalazł Cię jak najprędzej, a potem rozerwał na kawałki- mruknął, podnosząc się.

    [Ok, w porządku, bardzo fajnie :) Swoje również niedługo uzupełnię]

    OdpowiedzUsuń
  27. Matthew Knight6 lipca 2012 22:12

    [Szczerze mówiąc, jakoś cholernie trudno mi się za to zabrać. Ostatnio mam wiele na głowie i potem wychodzi jak wychodzi... xD]

    O tak. Knight wielokrotnie fantazjował o najokrutniejszych torturach, które mógłby przeciwko niej użyć. Oczami wyobraźni wiele razy patrzył na jej śmierć.
    Niestety rzeczywistość była jaka była i jak widać, Blanka nadal stąpała po tej ziemi. Czasem ta cała bezsilność wobec niej strasznie go irytowała. No... może częściej niż czasem, ale co zrobić? W końcu nie tylko była krwiopijcą. Miała w sobie jeszcze potężną moc, którą odziedziczyła od setek czarownic. Chyba będzie musiał pogodzić się z jej obecnością w murach tejże szkoły. Pfsz, niedoczekanie.
    Swoją drogą, czarnowłosy zaczął się zastanawiać czy Tepes miała kiedykolwiek jakichkolwiek przyjaciół. Szczerze w to wątpił. No bo niby na co jej oni? Zresztą, ktoś musiałby być naprawdę głupi żeby przyjaźnić się z nią tak na serio.
    Chcąc nie chcąc, sturlał się ze schodów pod wpływem mocnego kopniaka. Do diabła, czy on jeszcze dzisiaj dotrze do środka budynku?
    - Dziękuję- skłonił jej jeszcze głowę, uśmiechając się nadal złośliwie.
    Wierzchem dłoni otarł z ust krew. Uderzył niefortunnie w schodek, który rozciął mu całą wargę. Całe szczęście, że był wampirem i owa ranka już się goiła.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Niestety nic ciekawego nie przychodzi mi do głowy, poza tym, że być może kiedyś się spotkali i skończyło się to kilkoma dniami pełnymi seksu, jednak żadne z nich nic do siebie nie czuło, ot taki spontan. No i teraz spotkali się po wielu latach jako uczennica i nauczyciel. Jak nie pasuje to krzycz, a może wymyślę coś innego.

    Skoro Ty mnie za nich kochasz, to ja Cię kocham, za to, że Ty mnie kochasz, bo mam Depeche Mode <3]

    OdpowiedzUsuń
  29. [ AAAAAAAAAAAAAAAA! Napisałam komentarz prawie na stronę w Wordzie i mój kochany internet go usunął. Wybacz, ale jestem tak zła i zmęczona, że musisz poczekać do jutra ... ]

    OdpowiedzUsuń
  30. Obieracie sobie w życiu cel? Nie nie, cel to za delikatne słowo... Czy kiedykolwiek dążyliście do czegoś z taką zawziętością, że pochłaniało to cały wasz czas, energię i zapał? Jeżeli nie, to znaczy, że nigdy prawdziwie nie pragnęliście zemsty. Ktoś, kto powiedział, że chęć zemsty maleje w miarę upływu czasu, chyba nie zdawał sobie sprawy w jak wielkim był błędzie. Bynajmniej nie mówię tu o odegraniu się za taką samą sukienkę na balu. Co, jeśli ktoś odebrałby wam życie? Najcenniejszy dar śmiertelników, którego na rzecz nieśmiertelności nie każdy chce się zrzec. To wręcz sytuacja zmuszająca do zemsty. Anton niczego bardziej nie pragnął, jak dopaść tego cholernego mieszańca, który odebrał mu wszystko. Sześć wieków poszukiwań, coraz to nowych planów, pułapek, aż wreszcie nadała się okazja, której nie miał zamiaru zmarnować. Zbyt wiele przeszło mu koło nosa, za każdym razem kiedy sądził, że ma ją w garści, ona jakimś cudem uciekała. Nie tym razem, nie pozwoli na to. Blanka Tepes, przybrana córka palownika, czarownica z nieudaną domieszką wampira... Wiedział o niej prawie wszystko, nic dziwnego, miał na to pół tysiąclecia. Od paru dni warował pod murem szkoły, mając nadzieję, że brunetka opuści budynek bądź ktoś da mu okazję do wejścia.
    [już nie jest tak dobry, jak ten który pisałam i się usunął, wybacz ]

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie mógł zażyczyć sobie lepszej sposobności to zaatakowania. Noc, cisza, większość uczniów, czyli przypadkowych świadków grzecznie siedziała w szkole, obawiając się ataku ze strony takich jak Anton. Jednak nie spieszyło mu się szczególnie, czekał już tyle, że parę minut czy nawet dni nie sprawi mu większej różnicy. Skradał się za brunetką bezszelestnie. Nie zgubi jej, był zbyt dobrze wyćwiczony. Jeżeli chodziło o jego profesję, był jednym z najlepszych, a to pewnie przez swoją zaciętość i chęć zniszczenia dość mocnej czarownicy. Kiedy ta zatrzymała się na małej polanie w środku lasu, stanął przy jednym ze starych drzew, nie pokazując się póki co.

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy zorientował się, co brunetka próbuje zrobić, wyszedł z cienia, a raczej momentalnie pojawił się tuż przy kręgu. Miał mnóstwo czasu na obeznanie się z magią, starożytnymi rytuałami i wieloma innymi aspektami, z którymi do czynienia miały czarownice. Trzeba było przyznać, że był dość przebiegły i niezwykle zwinnie potrafił owinąć sobie wokół palca przedstawicielki tejże rasy, przez co dostęp do wiedzy na temat magii miał nieograniczony.
    - Przepraszam, gdzie znajdę najbliższą knajpę. Dopadł mnie niesamowity głód - spojrzał na nią wyjątkowo ciemnymi tęczówkami, co pokazywało jego gniew i pragnienie zemsty.

    OdpowiedzUsuń
  33. [No to odpisuje. ;P ]


    On nigdy nie miał zbyt wielu przyjaciół, o ile w ogóle można było kogoś nazwać jego przyjacielem. A gdy już ktoś się trafił, to z pewnością nie była to zamożna osoba. Poza tym nigdy nie miał przy sobie pieniędzy, jakoś nie trzymały się one chłopaka. Może ze tego względu, że jakoś nie przykładał do nich zbytniej uwagi. Ktoś by powiedział, że żyjąc na świecie tyle czasu nie miałby problemu ze zgromadzeniem jakiegoś większego majątku. Ale tak przecież myślą ludzie. Martwią się o dobra doczesne nie wybiegając nigdy zbytnio w przyszłość ani w przeszłość, może powodem tego jest fakt, że żyją tak krótko, a może dlatego, że kieruje nimi egocentryzm. Jakby nie było on większej sumy pieniędzy nigdy nie zgromadził, a kiedy były mu one potrzebne, po prostu brał zlecenie, wykonywał eliksir i sprzedawał go tym którzy byli skłonni wierzyć w jego magiczne moce.
    Lata spędzone u boku Blanki były inne. Bardziej statyczne, może dlatego takie odmienne. Całe życie Alexa jakby stanęło na głowie, nic nie było takie jak wcześniej. Rzeczy niepewne stały się pewne i odwrotnie. Niestabilność w pewnych kwestiach przerażała go. To Blanka potrafiła budzić w nim emocje których by się po sobie nigdy nie spodziewał. Najgorsze było to, że uświadomił to sobie gdy zniknęła skrupulatnie zacierając za sobą wszelkie ślady. On znów wrócił do swojego dawnego trybu życia, starając się zapomnieć lata spędzone z nią i wmawiając sobie, że było to jedynie kolejne zlecenie. To przynajmniej pomagało mu pogodzić się z myślą o jej odejściu. W końcu był elfem cienia, a uczucia dla stworzeń takich jak on były słabością. Więcej były postrzegane jako defekt, który można wybaczyć jedynie ludziom, a jak wiadomo są oni jedynie marnymi istotami, którym należy się jedynie pogarda. A bynajmniej tego nauczali Prastare Elfy, kiedy to Alex zwykł pobierać nauki w swych wczesnych latach życia. Mimo wszystko, nawet jeśli coś nie było prawdą to pewnych przekonań trudno się pozbyć.
    Nie tylko do niej powracały teraz obrazy z przeszłości. Wspólne praktyki, rzucanie zaklęć i to co działo się nocami, lub po zajęciach, a nawet w trakcie. Nawet te najmniejsze gesty, które z czasem ich do siebie zbliżyły. Wszystko to zaczęło powracać kiedy ponownie ją zobaczył. Nie chciał teraz tych myśli, nie chciał niepewności, to nie był moment, w którym mógł sobie na nią pozwolić. Ale im bardziej starał się je odgonić tym szybciej wracały i to ze dwojona siłą. Nie okazywał tego, wolał wszystko ukryć gdzieś głęboko w sobie. Nie chciał pokazywać jej jak ważna dla niego była, a być może i nadal jest.
    Zaciągnął się, starając skupić na paleniu. Średnio mu to wychodziło, powrócił wzrokiem do dziewczyny, która zaczęła energicznie machać rekami jakby obsiadły ją komary, bądź chciała rozgonić dym, co wydawało się mu mniej logiczne. Słysząc jej odpowiedź uśmiechnął się ironicznie do siebie. Nawet jeśli udawaliby, że nic ich nie łączyło czy nie łączy, to przeszłość i tak by do niego wracała przy każdym jej widoki. Ba. Przy każdym wspomnieniu ciemnowłosej dziewczyny.
    -Jeśli tak będzie Ci łatwiej -stwierdził poniekąd chyba przystając na jej propozycję, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego jakie pociągnie to za sobą konsekwencje. Nie był pewien czy tego własnie chciał, ale jeśli ten sposób był dla niej łatwiejszy na pogodzenie się z przeszłością, to był skłonny na niego przystać. -A jaka jest ta druga opcja? -Zapytał jeszcze zastanawiając się czy istnieje jakiś logiczny wybór, a zarazem wyjście z owej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  34. To chyba oczywiste, że przygotował się na każdą ewentualność. Do tej walki, a raczej oczekiwanego momentu zemsty, przygotowywał się w każdym aspekcie, poczynając od najzwyklejszych ćwiczeń szybkości, zręczności i siły, po najróżniejsze zaklęcia i amulety, w których posiadanie wszedł oczywiście motając czarownicom w głowach. Na dodatek jego "dar", a raczej umiejętność, która dzięki przemienieniu w wampira tylko zyskała na mocy. Zawsze był zwinny i szybki, a chwilami potrafił wręcz stać się prawie niezauważalny. Tak było gdy jeszcze chodził po świecie jako śmiertelnik. Stając się "Dzieckiem Nocy" rozwinął przysłowiowy dar w ogromnym stopniu. Przypominał widmo - pojawiał się i nagle znikał, zupełnie jakby potrafił się teleportować.
    Kiedy brunetka rozcięła dłoń tylko uśmiechnął się nieznacznie, robiąc krok w przód. Magiczny krąg wcale go nie zatrzymał, co tylko poszerzyło jego uśmiech, natomiast mina czarownicy wyraźnie zrzedła - Zaskoczona? Już mogę się kłaniać?

    OdpowiedzUsuń
  35. To ich poniekąd trochę różniło. On nie uciekał. Zawsze starał się stawiać czoło swoim problemom, bez względu na to jakie były tego skutki. Nie wątpił w to, że Anton przed którym uciekała Blanka był niebezpiecznym przeciwnikiem, nawet dla kogoś takiego jak on. Przez to też starał się zrozumieć dziewczynę.
    Kiedy wspomniała o wyzbyciu się wspomnień, doskonale wiedział o czym myślała. Często, jeszcze na początku ich niefortunnego rozstania sam o tym myślał. To było skuteczne wyjście z tej sytuacji, jednak on sam nigdy nie rzucił na siebie takiego czaru. Bynajmniej nie dlatego, że nie potrafił, bo potrafił. Wolał pamiętać, nawet teraz kiedy te wspomnienia miałby do niego wracać za każdym razem kiedy przyszłoby mu ja oglądać. Czuł, że oprócz tego przeklętego emocjonalnego bólu jaki mogły w nim budzić, było w nich coś dobrego. Taka szczypta pozytywnej magii jaką może stworzyć jedynie dwoje bliskich sobie osób. Więc w jego przypadku ta opcja z pewnością odpadała.
    Przyłapał się na tym, że rozmyślając cały czas na nią patrzył. Zaciągnął się teraz głębiej i po raz ostatni. Zgasił papierosa o jeden ze schodków, a peta wyrzucił gdzieś w trawę. Ot, jego uszanowanie dla natury, która podobno tak bardzo kochały zwykłe elfy, jego krewniacy.
    Ponownie spojrzał w oczy dziewczynie, które wydały się nienaturalnie błyszczeć. Nigdy ich takimi nie widział, to wprawiło go w pewien rodzaj zakłopotania.
    -Ja wiem, że nie chce niczego "wymazywać" - stwierdził szybko i podniósł się ze schodków. Były to w końcu wspomnienia chwil, które ludzie określają mianem szczęśliwych. I czy się mylą czy nie, on wolał je zachować. -Jeśli zechcesz mogę na Ciebie rzucić takie zaklęcie. Powiedz jeśli kiedyś się zdecydujesz i będziesz na to gotowa. -Powiedział mierząc Blankę wzrokiem. Nie miałby do niej pretensji, gdyby na to przystała. W końcu wszyscy mieli słabe punkty, które to często starali się wyeliminować. A jak Alex zdążył zauważyć, to najwidoczniej był jej słaby punkt.

    OdpowiedzUsuń
  36. Poniekąd był zaskoczony jej reakcją. Stał tam jakby w lekkim otępieniu patrząc jak dochodzi i znika w czeluściach budynku. Czy to miało być pożegnanie? Właściwie co to dla niego było? Sam nie wiedział. Gapił się jeszcze tak przez jakiś na akademik. W końcu usiadł z powrotem na schodach i wyciągnął papierosa. Przypalił go i zaciągnął się. Wypuścił dym z płuc i przyglądał się jak ten rozpływa się i wtapia w powietrze.
    Czemu za nią nie poszedł? Może to ta sama pieprzona duma, która nie pozwoliła mu jej szukać, teraz też mu na to nie pozwoliła. Siedział tam w bezruchu patrząc się na żarzącego i spalającego się papierosa. Myślał o tym, że ona również wolała zatrzymać wspomnienia. A więc mieli teraz trwać w tym dziwnym czymś, bo nie potrafił tego nawet nazwać. Prawdopodobnie było to jedno z najgorszych wyjść jakie tylko mogli wybrać. Ale jednak oboje na to przystali, jak para masochistycznych idiotów, dążąca do psychicznej autodestrukcji. Zastanawiał się jak to będzie teraz wyglądało i jak będą się nawzajem traktować. Teraz już żądne z nich nie miało prawa do żądnych pretensji, mało tego, nie mieli prawa do siebie nawzajem.
    Prychnął jedynie i wyrzucił gdzieś w trawę niedopałek papierosa. Wstał ze schodów i ruszył gdzieś przed siebie. Nie do akademika. Po prostu, aby dalej stąd było jeszcze zbyt wiele kwestio do przemyślenia, przeanalizowania i odnalezienia się w tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  37. To własnie las był tym miejscem, do którego się udał. Sam nie wiedział dlaczego, może to pierwotny instynkt go go tam prowadził, a może coś innego. Sam dobrze nie wiedział, miał jednak odrobinę świadomości aby zdać sobie sprawę, że błąkał się po lesie przez te kilka godzin. Teraz gdy się rozejrzał wszędzie panował już mrok. A światło księżyca ledwie docierało przez gałęzie drzew porośnięte liśćmi. Noc wydawała się dość dziwna, gdyś księżyc świecił na niebie swoim unikalnym prawie, że pomarańczowym blaskiem, a gwiazd nie było w ogóle. Idealna nos dla czarnej magi, w takie to noce zwykle rzuca się najpotężniejsze i najtrwalsze zaklęcia.
    Przez myśl przebiegł mu pewien pomysł. Ale nie, nie mógł tego zrobić. To byłaby ucieczka, zwykłe tchórzostwo, a on przecież nie uciekał. Rozejrzał się teraz dokoła i podszedł do jednego z drzew. Sprawnie wdrapał się na jedną z gałęzi i usadowił się na górze. Oparł się plecami o pień, jedną nogę wsparł na gałęzi, drugą opuścił swobodnie, pozwalając jej dyndać sobie w powietrzu. Usadowienie się na tej pieprzonej gałęzi nic jednak nie dało. Jego myśli nadal błądziły wśród pytań, niczym od wcześnie wśród drzew. Zastanawiał się czemu odeszła i czy to naprawdę znaczyło, że ich relacje się zakończyły. W duchu klął na to, że ludzie musza być aż tak bardzo skomplikowania. Bo co, to raczej nie przypomniało wampirzych odruchów. Siłą rzeczy i tak sam nie wiedział co powinien myśleć i jak się zachowywać. A jedyne logiczne wytłumaczenie i wyjście jakie mu się nasuwało to spróbować zapomnieć o wszystkim. Wrócić do swojej marnej koegzystencji i po prostu żyć. Żyć nie przejmując się przeszłością, ani nie myśląc o przyszłości. To przecież wcześnie, jeszcze nim ją spotkał sprawdzało się wspaniale, a więc teraz też chyba powinno. Ale dla niego nic nie było tak jak powinno, ta marna i z pozoru krucha istota, obudziła w nim coś czego nigdy by się po sobie nie spodziewał. Coś czego nie spodziewałby się po sobie żaden Mroczny Elf, a mianowicie były to uczucia. Uczucia jakimi można darzyć druga osobę i bynajmniej nie była to nienawiść. W sumie jeszcze nie potrafił tego określić, bo o ile znał pojęcia jakimi posługiwali się śmiertelnicy o tyle on przecież nigdy ich raczej nie doświadczał. Czuł się niczym dziecko, któremu kazano budować na nowo definicje, które miały opierać się na jego własnym doświadczeniu. A to wydawało się być wręcz niewykonalne dla kogoś, kto pozostawał prawie przez całe życie w pewnego rodzaju emocjonalnej izolacji. O ile Zwykłe Elfy ukochały sobie emocje i piękno z nim związane, o tyle Elfy Cienia były ich zupełnym przeciwieństwem. Przez wieki, a raczej już od samego początku, wydawały się nieczułymi istotami, bez serca jak to lubią określać ludzie.
    A więc zdaniem Eru owej dwójce nie pozostało nic innego jak tylko otrząsnąć się z tego letargu i wrócić do życia, a być może jeszcze kiedyś będzie im dane odzyskać spokój ducha i sprawić, że ich relacje będą normalne, cokolwiek by to nie znaczyło. Teraz jednak aby stłumić to co dzieje się w umyśle należy wycofać się w cień. Mrok który pochłonie wszytko to czym może się pożywić. A w miejsce tego zamętu może pojawi się chłód i zdystansowanie, to pierwotne, które posiadał jeszcze te pięć wieków temu.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Słucham więc... :)]

    OdpowiedzUsuń
  39. [Bardzo chętnie aczkolwiek obecnie z jakichkolwiek pomysłów jestem wyprany :<]

    OdpowiedzUsuń
  40. Już po kilku pierwszych lekcjach mężczyzna wiedział, że zawód nauczyciela nie jest mu pisany. Jednak zgłosił się na tę posadę, dostał ją a duma nie pozwalała mu się poddać. A szczególnie nie teraz, kiedy po praktycznie pięćdziesięciu latach odnalazł w murach szkoły pewną blondynkę, która była mu winna sporo wyjaśnień.
    Tak więc funkcjonował sobie powoli, w nocy najczęściej gdzieś balując, a w dzień starając się nie tracić nerwów przy bandzie przygłupich (jego zdaniem) małolatów. Na szczęście z dziewczynami miał w miarę spokój, jeden uśmiech i były posłuszne. Miało się w sobie to coś, co przyciągało kobiety.
    Dzisiejsza lekcja nie była o niczym ważnym, szczerze mówiąc Meiden nawet nie wiedział o czym chcą te dzieciaki słuchać i opowiadał wszystko, co w ciągu swojego żywota na ziemi przeżył. Starał się im wpoić podstawowe zasady funkcjonowania takich jak oni, działania tak, żeby ludzie niczego nie zauważyli. Ostrzegał też przed łowcami, dawał praktyczne rady i wskazówki. Nie wiedział nawet czy istnieje tu coś takiego jak lista obecności, jakoś nie kwapił się, żeby to sprawdzić, więc zwykle wydawało mu się, iż na zajęcia przybył każdy.
    - I może przesadzam ale jeśli nie umiecie się dobrze bronic, nie opuszczajcie terenów szkoły, bowiem wasze bezpie... - nie dokończył jednak, gdyż jego wzrok skierował się w stronę spóźnialskiej uczennicy.
    Zaklął w myślach, po raz kolejny zadając sobie pytanie: za jakie grzechy? Już jedną osobę ze swojej dość burzliwej przeszłości tu spotkał, a teraz kolejna niespodzianka.
    - Ale myślę, że skoro macie w swoim towarzystwie pannę Tepes musicie się tylko jej trzymać, a nic się wam nie stanie - zakończył ze złośliwym uśmieszkiem skierowanym centralnie w brunetkę.

    OdpowiedzUsuń
  41. [W takim razie niech i tak będzie, ale jeśli możesz i masz pomysł na wątek to zacznij :)]

    OdpowiedzUsuń
  42. [Na początek powiem, że miałaś całkiem oryginalny pomysł na postać, gratuluję :) Mam niebanalny pomysł na powiązanie. Na początek jednak zawsze profilaktyczne pytanie, bo nie lubię kiedy ktoś mi długo nie odpisuje - wykrzeszesz z siebie trochę weny dla biednej, poniekąd ignorowanej strzygi?]

    OdpowiedzUsuń

Tutaj pozostaw swój komentarz. Prosimy o kulturalne zachowanie w rozmowach między autorami. Prowadzimy je w nawiasach [kwadratowych].