| Rebekah | Mikaelson | 18 lat | 15 Kwietnia 1994 r. | Miami, Floryda, USA |
| Człowiek | Dom nieopodal budynku szkoły | Biseksualna | Cheerleaderka |
Zerknąłem na kartkę papieru leżącą przede mną. Widniał na niej napis: Rebekah Mikaelson. Lat 18.
Nic więcej nie wiedziałem o moim kolejnym gościu.
W pokoju panował mrok. Tylko parę pojedynczych promyków światła wymykających się spod niedomkniętej rolety jedynego okna oświetlały oblicze wysokiej, szczupłej dziewczyny o sylwetce modelki i anielskiej twarzy. Gdy siadała, mimo starań, moją uwagę przykuł jej płaski brzuch, kształtna pupa i niesamowicie długie nogi... Z pewnością była bardzo wysportowana. Z jej głowy, kaskadą spływały proste, błyszczące blond włosy. Rysy jej twarzy były jakby Europejskie, z pewnością przykuwające uwagę. Nie sposób było też nie dostrzec jej prostych, białych zębów z jedną, dość szeroką, sparka między jedynkami. Była bardzo blada.Wyglądała trochę jak Szwedka. Chodząca doskonałość; zadarty nosek, pełne, malinowe usta, parę zalotnych piegów i twarzyczka w kształcie serca. Miała urodę słodkiej, porcelanowej lalki. Jej twarz malowała się w półuśmiechu. Wzdrygnąłem się. W ostrym świetle jej twarz była dziecięco młoda, ale bardzo smutna. Jakby przeszła przez coś co zostawiło w niej głęboką, niezmazywalną wręcz szramę. Dałbym jej góra 18 lat. Spod jej długich, ciemnych (chyba pomalowanych) rzęs świdrowały mnie teraz błyszczące, okrągłe oczy. Miały morski kolor, tak, że raz wydawały się oczywiście turkusowe, raz zaś szafirowo zielone. Błyszczały jak rozżarzone iskierki. Była piękna. Naprawdę piękna i pociągająca, ale ewidentnie nieosiągalna i przytłoczona jakimś ciężarem. Siedziała dość nieruchomo. Od czasu do czasu przygryzała tylko dolną wargę.
---
- A więc... nazywasz się Rebekah Mikaelson?
- Tak. - odpowiedziała krótko.
- I urodziłaś się w... - zacząłem rządny dokończenia ze strony dziewczyny.
- W Miami na Florydzie. Mam Szwedzkie korzenie.
- Kiedy to było?
- Osiemnaście lat temu. 15 Kwietnia 1994 r. - rzuciłem jej ukradkowe spojrzenie. Nie chciałem o więcej pytać. Widziałem już wcześniej tą dziewczynę. taką pełną życia, radosną i optymistyczną. A teraz siedziała przeciwko mnie jak marionetka, bez własnego ducha, odpowiadając na moje pytania jak zahipnotyzowana.
- A więc... - zacząłem i opuściłem ramiona. Oparłem łokcie o biurko i powiedziałem:
- Dość tych bezsensownych pytań. Może ty powiedz coś o sobie. Obojgu będzie nam łatwiej. - Nie mogłem siebie poznać. Nigdy nie odstępowałem od procedur, byłem zrównoważony i cierpliwy, a tu jedna, smarkula i cały kamienny spokój diabli wzięli. Dziewczyna popatrzyła na mnie rozkojarzona i skinęła głową.
- Co chcesz wiedzieć?
---
Pamiętałem ją z dawnych lat. Była wtedy nastoletnią uczennicą szkoły do której chodziła moja młodsza siostra. Pamiętam ,że była niesamowitą cheerleaderką. Potrafi świetnie zagrzewać do walki i niesamowicie się ruszała. Zapamiętałem ją towarzyską, popularną i pełną energii. A teraz siedziała przede mną zupełnie inna dziewczyna. Wiedziałem, że była bardzo inteligentna i przebiegła, ale tym razem przypominała bardziej częstą wizytatorkę cmentarza, a nie królową boiska. Z jej twarzy nie znikał uśmiech, to owszem, ale był przygaszony i ewidentnie wymuszony. Wyglądała na osobę pesymistyczną, która z założenia skazuje każdy nowy dzień na porażkę i pragnie tylko jednego- żeby wreszcie się skończył. Tylko czemu? Czemu jej osobowość nagle zmieniła się o 360 stopni. Była tajemnicza, zamknięta w sobie, przytłoczona jakimś ciężarem. Nie wiedziałem jakim, ale ewidentnie nie miała już sił go dźwigać.
- No dobrze powiedz mi coś o sobie. Uczysz się?
- Prowadzę naukę korespondencyjną.
- Dlaczego?
- Nie przepadam za tłumem... - przełknęła ślinę. Ewidentnie nie chciała kłamać.
- Mieszkasz w Tulsie?
- Tak. Dostałam w spadku duży, piękny dom.
- W spadku? - podniosłem brew. Wszystko zaczynało stawać się jasne.
- Po bracie.
- Jak miał na imię?
- Niklaus. Niklaus Mikaelson.
- Co robił w takiej dziurze jak ta? - zaśmiałem się, ale od razu spoważniałem.
- Szukał mojego brata, Eliasza.
- Co? - wymsknęło mi się. Dziewczyna westchnęła i zaczęła mówić.
Trzy lata temu mój starszy brat Eliasz wyjechał do Tulsy do pracy. Rok później dowiedzieliśmy się, że Eliasz zaginął. Szukano go bardzo długo, ale nigdy się nie odnalazł. Tego samego roku w poszukiwaniu Eliasza do Tulsy wyjechał mój starszy brat Niklaus. Ta sama historia. Parę dni od zniknięcia Niklausa w lesie znaleziono ciała dwóch dorosłych mężczyzn. Były zupełnie wykrwawione i zmasakrowane, więc nie wiadomo czy to byli moi bracia, ale ja raczej nie mam co do tego wątpliwości. Oficjalna przyczyna zgonu to rozszarpanie przez dzikie zwierze, ale każdy wie, że to kłamstwo. W Tulsie dzieje się coś dziwnego. Bardzo dziwnego. - urwała.
- Jak się czujesz po stracie braci?
- Nie mogłam zostać w domu. Nie mogłam patrzeć na ignorancję moich rodziców. A teraz z dnia na dzień jest ze mną coraz gorzej. Tak rzadko naprawdę się uśmiecham. Moje myśli nie są już takie jak kiedyś. Nie potrafię dopingować. Nie potrafię myśleć o dobrych rzeczach. Pamiętam, że za każdym razem gdy dowiadywałam się czegoś złego w sprawie Eliasza i Niklausa miałam w rękach pompony.
- Pamiętam, że byłaś świetna.
- Może i byłam.- urwała. - Ale skończyłam z tym.
- Jak się czujesz? - spytałem i to był błąd, bo dziewczyna wstała i posłała mi wrogie spojrzenie.
- A jak może czuć się człowiek, który częściej słyszy swój własny płacz niż ludzkie słowa?
Bezwiedny ruch i trzask drzwi.
Wyszła.
---
- Nie jestem głupim, bezbronnym dzieckiem za jakie mnie masz, palancie. - w myślach Rebeki wciąż powstawały nowe wiązanki - Jestem silniejsza niż ci się zdaje, a rozlew łez zazwyczaj wiąże się z rozlewem krwi.
---
● Rebekah jest leworęczna
● Dawniej była zakupoholiczką.
● Kocha surfing.
● Jest uzależniona od gumy do żucia.
● Nigdy nie pije napojów bez użycia słomki.
● Obejrzała wszystkie sezony Dr. House`a.
● Jest uczulona na jajka. Dostaje po nich wysypki i nudności..
● Posiada kupę kasy. Kiedyś szastała nią na prawo i lewo, dziś gardzi swoim dawnym trybem życia.
● Uwielbia motory, zwłaszcza oldschoolowe Harleye. Często sama grzebała w swoich autach.
● W Tulsie próbowała dorabiać jako kelnerka, ale we wszystkich klientach widziała swoich braci ,wiec zrezygnowała z tego.
● Uwielbia muzykę. Świetnie śpiewa i gra na pianinie.
● Dość często pali i pije.
● Prowadzi nocny tryb życia. Tłumaczy się bezsennością, ale kto ją tam wie. Kocha spacery i pływanie w świetle księżyca z których właściwie nigdy nie wynika nic dobrego. .
● Wielbi książki kryminalne, oraz filmy grozy. Zachwyca ją twórczość Agathy Christie. Mówi o sobie, że ma detektywistyczny rodzaj umysłu.
Powiązania | Więzy Krwi | Galeria
Od autorki: Karta zrobiona na szybko. Nad samym pomysłem na postać siedziałam jednak dość długo i myślę, że Rebekah wyszła naprawdę nietypowa. Karta z czasem zostanie kompletnie zmieniona z racji tego, że (zacytuję) [LUDZIE] Na ogół nie wierzą w Świat Nocy, ani o nim nie wiedzą. Kiedy jest inaczej giną w tajemniczych okolicznościach lub są zmuszeni stać się Dziećmi Nocy. Nie jestem jeszcze pewna co chcę zrobić, ale będzie to chyba zamiana w wampira. Nie wykluczone, że będę potrzebowała do tego kogoś do pomocy, ale jeżeli nie zyskam przychylności żadnego wampira, to sama sobie pomogę. Chętna jest do wszelkich przyjaźni, wrogości, romansów i tym podobnych. Jeżeli ktoś chce być w powiązaniach- pisać, bo na pewno nie spotka się z odmową. To tyle.
[Ja poprosze pomysł a zacznę z wielka checią wątek:)]
OdpowiedzUsuń[Witam serdecznie i udanej zabawy życzę. I może jakiś wątek, bo jak widzę to pomoc wampira się przyda? A Travisa choć ciężko namówić, to może się da :P]
OdpowiedzUsuń[Avril Folle wita serdecznie, zaprasza do wątku i rano nawet pomysł podrzuci. Póki co postaram się nie zasnąć nad kubkiem herbaty i dowlec do łózka, coby obudzić się wypoczętą - nareszcie! - i pełną chęci oraz pomysłów ;]
OdpowiedzUsuń[Też poproszę o wątek. Mam nawet pomysł, ale jeżeli nie będzie ci pasował to wymyślę coś innego.
OdpowiedzUsuńMaryse i Rebekah spotkają się w klubie. Pogadają sobie, upiją się, a potem urwie im się film. A potem mogą się obudzić w domu Bekah.]
Maryse Fairchild
Deszcz, deszcz, deszcz... Tata zawsze mówił, że dzięki niemu wszystko rośnie, dlatego kiedy tylko padało, wybiegałam na zewnątrz i kręciłam się w kółko, i w kółko, i w kółko wokół własnej osi, łapiąc w usta krople deszczu i śmiejąc się jak opętana. Kiedy byłam dzieckiem i rodzice jeszcze żyli, miałam nadzieję, że dzięki temu uda mi się osiągnąć zacny metr sześćdziesiąt wzrostu a dzieciaki przestaną nazywać mnie krasnalem. Potem straciłam tą nadzieję i kazałam im na mnie mówić per Chochlik, skoro nie chcieli używać mojego imienia. Efekt był taki, że zwyczaj tańczenia w deszczu został, znajomi wołali na mnie Chochlikowata, dorośli mówili mi per Deszczowa Tancereczka, a ja sama nie urosłam ani o centymetr, odkąd jako trzynastolatka osiągnęłam metr pięćdziesiąt dwa. No i dość często łapałam katar.
OdpowiedzUsuńCzy dalej ktokolwiek ma zamiar pytać co robiłam, skacząc po Tulsie na deszczu?
Kiedy czyjeś ramiona wciągnęły mnie do pobliskiego domku niemalże pisnęłam, przerażona, ale zaraz dopadła mnie fala myśli, uczuć i emocji domniemanego Nocnego Łowcy, toteż uspokoiłam się w przeciągu kilku chwil i znów uśmiechnęłam, tak radośnie, jak tylko się dało.
- Zginąć? Przecież tylko kropi! - zaśmiałam się, machając ręką. Jakby na potwierdzenie nieprawdziwości moich słów, błyskawica rozcięła granatowe niebo po czym rozległ się głośny grzmot, prawdopodobnie wskazujący, że właśnie gdzieś niedaleko coś stanęło w płomieniach. Wzruszyłam ramionami i wciąż szeroko się uśmiechając, uścisnęłam dziewczynie dłoń.
- Zwariowany Kwiecień - powiedziałam, przedstawiając się. Zabrzmiało to nieco ...dziwacznie. Przecież mamy wrzesień!
Koleś byłby dobry gdyby nie to że byłam na diecie. No cóż. Kiedy usłyszałam pytanie odwróciłam się do dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Lapis-lazuli. I dzięki.
Uśmiechnęłam się promiennie. Wypiłam resztę alkoholu i zamówiłam następny. Chłopak za barem był niczego sobie i... Mmmmm... Ten jego zapach. Czekaj, ogarnij się jesteś w miejscu publicznym. Obok ciebie siedzi dziewczyna. Odwróć się i uśmiechaj. Wzięłam od barmana szklankę i przechyliłam. Spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę. Była ładna. Blondynka, dosyć wysoka, ale nie wyglądała na jedną z nas.
Maryse stwierdziła, że klub Nocturn jest najlepszym klubem w całej Tulsie. Barmanem był wampir, który dawał "swoim" dużą zniżkę i nie trzeba było się legitymować. Muzyka była nie w jej stylu, ale dało się przeżyć. Do tego wszystkiego dochodził fakt, że mieli Jack'a Daniels'a! Nic więcej rudowłosej nie było potrzebne do szczęścia! No właściwie jeszcze krew, ale to raczej schodziło na drugi plan. Kiedy tylko słońce schowało się za horyzontem i nastała noc wampirzyca wypełzła z piwnicy i pojechała na whiskey. Nie musiała się bać Łowców. Z każdym dniem było ich coraz mniej. Jedyne o co się martwiła to czy nie wzięła za mało kasy z bankomatu i czy starczy jej akurat by się upić?
OdpowiedzUsuńSiedziała przy barze i dopijała kolejną szklankę Jack'a kiedy obok niej usiadła całkiem ładna blondynka.
-Mam ochotę kogoś pocałować i zabić, a do listy będziesz musiała dodać nazwisko Maryse Fairchild- zaśmiała się cicho.
Maryse Fairchild
[Dzięki za rozpoczęcie :)]
OdpowiedzUsuńTak okropnie ponurego i deszczowego dnia w Tulsie już dawno nie było. Czarne, ciężkie chmury od samego rana wisiały nad miastem i za nic w świecie nie chciały stamtąd odlecieć. Pech chciał, że akurat tego dnia musiał pozałatwiać w centrum kilka spraw. W tym odwiedzić miejski szpital, by zaprzyjaźniona pielęgniarka 'podarowała' mu zapas torebeczek z krwią, które teraz spoczywały w przenośnej lodówce w bagażniku jego audi. Był zły, ponieważ pomimo samochodu, który posiadał i tak przemókł. Wszędzie przecież autem dojechać się nie dało. Wkrótce rozpadało się jeszcze bardziej, więc cieszył się, że już wraca do szkoły. Musiał jednak jechać bardzo wolno by omijać dziury, w których powstały już duże kałuże. W jego czarnym cacku zawieszenie było niskie, a on nie chciał mieć niczego zalanego. Tym oto sposobem, przy jednym z budynków, zauważył blondynkę, która ewidentnie nie miała jak skryć się przed deszczem. A co tam, mruknął do siebie w myślach, niech inni wiedzą, że i Knight ma ludzkie odruchy. Zatrzymał się przy niej i otworzył okno.
- Może jednak w samochodzie będzie mniej mokro, hm?- uniósł brwi- Mogę Cię gdzieś podrzucić.
Wieczór zaczął się wspaniale. Posilił się krwią jednego z tych uroczych mężczyzn szukających dziewczyny do towarzystwa, a potem spokojnie skierował się do kasyna, gdzie szczęście mu dopisywało. Właściwie, szczęście to kłamstwo- umiejętności! Wieczór z pieniędzmi. Lubił wygrywać, choć nigdy nie docenił w pełni siły pieniędzy. Uśmiechnął się widząc po zakończonej grze zbliżającą się dziewczynę, która zaproponowała mu swój kieliszek alkoholu, o pięknej rubinowej barwie.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję, jednak nie przyjmę nic z rąk damy - odpowiedział, jak w dawnych epokach wielcy dostojnicy odpowiadali bogatym paniom - Zadowolę się czymś innym, może Krwawa Mary - ostatnie słowa skierował do barmana, by ten zdecydowanie wziął się za coś pożyteczniejszego niż obserwowanie i podsłuchiwanie rozmów.