wtorek, 14 sierpnia 2012

'I guess it's my fault'

- Wiesz, czasami mam wszystkiego dość. Nie wiem co zrobić. Gdzie iść. To mnie przeraża... - mruknąłem. Leżałem na kozetce w gabinecie jednego z psychologów. Kolejnego psychologa, który ma mi ponoć zrozumieć 'moje prawdziwe ja'. Westchnąłem po raz kolejny, przyglądając się młodej kobiecie. Dałbym jej maksymalnie dwadzieścia pięć lat. Zerkała na mnie co chwilę, notując coś nieustannie w swoim małym notatniczku. Pewnie to co każdy inny... 'Quinn Wolf - schizofrenia, depresja przewlekła, rozdwojenie jaźni, silna antropofobia, hafefobia oraz agorafobia. Podejrzenie zespołu Cotarda.' Pokręcił tylko z rozbawieniem głową. Nie wiedział dlaczego, ale wyczuwał duże zainteresowanie terapeutki jego osobą. Nie specjalnie się jej dziwił. Nie był narcyzem, nie przejmował się swoim wyglądem, ale widział siebie oczami innych ludzi. To dlatego bał się miejsc publicznych. Miejsca publiczne = ludzie. Ludzie = dotyk innych. A to oznacza natłok obcych mu głosów w jego głowie. - Quinn, wydaje mi się że niestety nie mogę Ci pomóc - powiedziała fachowym tonem, uśmiechając się smutno. - Nie wiem co powoduje u Ciebie te fobie... - Ależ doskonale wiesz! - warknąłem, gwałtownie wstając z kozetki. - Mówiłem Ci to milion razy, Felicity! Wiem co o mnie myślisz. Wiem, że w tym momencie się mnie boisz. Wiem, że mi nie wierzysz. Bo przecież to co mówię, jest dla Ciebie kompletnie chore! Bo myślisz że jestem... psycholem - prychnąłem. Podniosłem bluzę w czarno-szare paski, która niefortunnie upadła mi na podłogę i ruszyłem do drzwi. Lekko się wahając, trzymając już rękę na klamce, odwróciłem się w stronę terapeutki. - Dzięki że próbowałaś. Raczej już więcej się nie spotkamy.
How the hell did we end up like this?
Wiesz, nie zawsze byłem taki. Tajemniczy. Jedyne czego zawsze chciałem to możliwość bycia wolnym. Przez dłuższy okres życia byłem po prostu... zamykany, przetrzymywany. Nawet nie pytaj. Może kiedyś opowiem Ci dlaczego, ale na Twoim miejscu nie spodziewałbym się tego. Nie jestem zbyt towarzyski. Czasami tak po prostu trzeba. Na Twoim miejscu uciekałbym jak najdalej ode mnie. Uwierz, nie chcesz mnie poznać bliżej. To może być dla Ciebie zbyt... niebezpieczne. Bo taki jestem. Niebezpieczny. Jeśli kiedykolwiek zechcę poznać Cie bliżej, nie martw się. Postaram wybić sobie ten pomysł z głowy. Lubię być samotny, nie przejmuj się. Samotność i chłód mi nie przeszkadza. Pamiętaj że tym mogę uratować Ci życie. Nie pytaj dlaczego. Nie zrozumiesz. Pamiętaj że jestem po prostu praktyczny. Najpierw zatroszczę się o siebie samego. Może potem później pomyślę o Tobie. Choć powinienem, nie mam w naturze ratowania obcego zadka. Oh, zapamiętaj. Nie lubię litości, tylko mnie drażni. Jeśli jesteś tą księżniczką na szczycie wierzy bronionej przez smoka... Nie uratuję Cię. Nie potrzebna mi jakaś kruszynka która będzie rozpaczała po złamanym paznokciu. Wybacz, słoneczko, ale przygotuj się na zawód miłosny.
So tell me how the hell How can I live without you now?
Właściwie to nie wiesz o mnie za dużo. Tym lepiej dla Ciebie... Choć jakby się nad tym zastanowić... Ah no cóż, niech będzie moja strata. Powiem Ci chociaż to, co powinieneś wiedzieć. Jestem Quinn Wolf. Nie mam żadnej ksywki. Mów mi po prostu Quinn, ok? Urodziłem się 28 lutego 1994 roku w Felixstowe (Anglia). Tak więc sam widzisz, stuknęła mi osiemnastka. Rany, jaki ja stary jestem... Wracając. Z tego co zrozumiałem, dzięki pomocy innych, jestem nefilim. Mam kilka darów, ale może sam spróbuj się dowiedzieć jakie? Może też pokażę Ci kiedyś moje skrzydła, hm? Samotnie zamieszkuję pokój nr. 12 w akademiku. Jak na razie nie spieszy mi się do szukania współlokatora, więc tak niech pozostanie.
I co, nadal tak bardzo chcesz mnie poznać?
***
Witam was wszystkich. Mam nadzieję że będzie nam się razem dobrze pracowało. Na zdjęciach jest Kellin Quinn, a same zdjęcia pochodzą głównie z tumblra.

12 komentarzy:

  1. [Ja poproszę watek:)Nie mam osobiście pomysłu więc mogę zacząć jeśli coś podrzucisz.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Proszę o wątek ;) Moja Angela ma dość... Inny charakter. Wręcz przeciwny. Ciekawa jestem co z tego wyniknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. [Lubię Twoją postać. Nie mam pojęcia czemu o.O
    Proponuję wątek. Bez powiązań czy czegoś w podobnym stylu. I nawet zacznę. ;]


    Siedziałam na jednym z wielu spadzistych dachów budynku Szkoły, szklistym wzrokiem patrząc na księżyc. Moje blond włosy lśniły w księżycowym świetle, podobnie jak zielone kocie oczy, które właśnie zakryłam powiekami, pozwalając spłynąć po policzku jednej, samotnej łzie. Wbrew temu, co ktoś czytający o tej scenie mógłby stwierdzić, nie przedstawiałam sobą żałosnego widoku. Bliżej mi było do samotnej, zagubionej wróżki, nimfy, która tęskni za czymś nieosiągalnym.
    I tak w istocie było.
    Odwróciłam głowę, słysząc jakiś hałas po drugiej stronie szczytu dachu. Szybko osuszyłam mokry policzek i zatrzepotałam rzęsami, przepędzając słabość.
    - Kto tam jest? - zawołałam, podnosząc się i usiłując dostrzec, co się dzieje po drugiej stronie.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Skojarzyłam, skojarzyłam ;3. Witaj w naszym gronie. Jesteś doświadczonym bloggerem? ;]

    Uśmiechnęłam się kulturalnie w stronę chłopaka, czując się nieco skrępowana tym, że mógł zobaczyć jak płakałam. Postanowiłam o tym nie myśleć i odwrócić uwagę chłopaka od moich wilgotnych oczu.
    - Witaj, Quinn - powiedziałam, głowiąc się, co mogę jeszcze powiedzieć. I wtedy dostrzegłam jego skrzydła. Automatycznie, tak, jak robiłam to przebywając z moim przyjacielem - Aniołem, wyciągnęłam w ich stronę dłoń i bez wahania pogładziłam czarne pióra. Ale równie szybko, jak rękę wyciągnęłam, cofnęłam ją zawstydzona. - Przepraszam. Piękne.

    OdpowiedzUsuń
  5. [O, świetnie. Może Cię pamiętam? Jakieś nazwisko mi podasz? *prosi, robiąc wielkie oczy Kota ze Shrek'a*]

    Usiadłam, wkładając ręce pod uda, na wypadek, gdyby bez mojej zgody postanowiły zrealizować swój kolejny głupi pomysł. Odchrząknęłam cicho, przywołując na twarz delikatny, pełen skruchy uśmiech.
    - Wybacz. Mam na imię Avril - przedstawiłam się, wyciągając do chłopaka rękę.
    Czułam pod skórą dziwne mrowienie i miałam cichą nadzieję, że Quinn jednak nie odpowie mi uściskiem dłoni. Leki, które wzięłam w południe, traciły na sile, czułam jak pęka cienka skorupa, za którą kryła się moja magia i moc. Jej gwałtowny powrót mógłby być zgubny w skutkach.
    Napięłam wszystkie mięśnie.

    [Kurczę, przepraszam Cię za wyjątkowo fatalną jakość, ale chyba potrzebuję chwili odpoczynku. ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dzięki ci dobry człowieku. Niech ci Bozia w dzieciach wynagrodzi^^]
    Szłam przez park. Musiałam uciec od otaczających mnie murów. Od jakiegoś czasu wizje co do przyszłości otaczających mnie osób nękały mnie codziennie. Miałam dosyć. Głowa bolała mnie od tego niemiłosiernie a ja nie wiedziałam co z tym zrobić. Tak więc szłam parkiem i próbowałam odciąć się od wszystkich i wszystkiego. Udawało się dopóki nie usłyszałam jak ktoś za mną warkną. Na mnie? Co ja temu kolesiowi zrobiłam? Przystanęłam na chwilę i podeszłam do niego.
    - Co to było?
    [Isabella]

    OdpowiedzUsuń
  7. Przerażona, otworzyłam szeroko oczy, gdy dopadła mnie fala cudzych myśli i wspomnień, cudzych pragnień, tak długo trzymanych z daleka od mojego umysłu. Widziałam parę w czułym uścisku, obserwowaną z zazdrością, czułam na twarzy czyjeś pieszczące mnie dłonie, choć wcale ich tam nie było, obserwowałam moje-nie moje ciemne włosy, rozczesywane przez kogoś stojącego za moimi plecami, widziałam siebie, taką, jaką widzą mnie inni: małą, skuloną w sobie, przestraszoną, bezbronną, z jarzącymi się niesamowicie oczyma, ściskającą dłoń osoby, przez którą na siebie patrzyłam, a obraz ten podszyty był czymś irracjonalnym, czymś złym.
    - Grzeczne dziewczynki ...nie istnieją - odpowiedziałam z trudem, na bezdechu. Starałam się wyprzeć z głowy te wszystkie cudze myśli, wszystko, co nie należało do mnie, bo nie miałam prawa tego widzieć, nie chciałam tego widzieć, nie powinnam tego widzieć! Cegiełka po cegiełce starałam się postawić wokół mojej głowy ten mur, za którym chroniłam się kiedyś, dawno temu, i było to cięższe od najgorszej pracy fizycznej, jaką kiedykolwiek wykonałam. Miałam wrażenie, że zaraz padnę, nieprzytomna, szalona, rozbita na małe cząstki mnie poukrywane w głowach setek osób, których myśli słyszałam...
    I wtedy zaległa cisza, i słyszałam jedynie siebie, swój oddech, swoje serce, swój wewnętrzny głos. A ten wewnętrzny głos zadał mi jedno ważne pytanie: czy siedzący obok mnie Syn Nocy słyszał ten harmider w mojej głowie?
    Nie zamierzałam go o to pytać. Przesunęłam palcem po jednej z dachówek, szepcząc coś cicho, a tam, gdzie przesuwał się mój palec, tam pojawiała się gruba, jakby namalowana pędzlem, smuga fioletowej farby.
    Stało się. Odzyskałam magię.
    Nie miałam zamiaru skakać wysoko w górę z radości, wprost przeciwnie - chciałam zrzucić się z dachu Szkoły. Wiedziałam, co oznacza powrót mojej mocy. Rada Czarownic i dyrekcja Szkoły z przyjemnością będą mnie teraz mogły z powrotem zamknąć w budynku-klatce gdzieś w Europie.

    [Ah, końcówka zapewne wyda Ci się niezrozumiała, ale napisałam ją dla siebie, żeby ją wstawić do notki xD.
    Uuu, kurde, a imiona jakieś? Iero kojarzę, tylko raczej wątku nie miałam :C]

    OdpowiedzUsuń
  8. Chłopak był cholernie pewny siebie. Odczekałam chwilę czekając na jakąś wizję ale ta nie nadeszła. Na szczęście.
    - Niech ci będzie. Isabella. Miło mi.
    Nie wyciągnęłam ręki nic z tego. Nie miałam zamiaru czegoś zobaczyć i przez kolejnych kilka godzin użerać się z bólem, który nie minął.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzałam na chłopaka z wymuszonym uśmiechem, który nie miał nawet okazji dotrzeć do moich oczu. Nie znałam go, więc nie mogłam - i nie chciałam - mu powiedzieć, co tak naprawdę się przed chwilą wydarzyło. Coś jednak rzec musiałam. Westchnęłam ciężko.
    - Nie ważne co, ważne, że nie powinno - mruknęłam nieswoim głosem, usiłując się podnieść. Chciałam stąd uciec, iść w cholerę, że tak brzydko się wyrażę. Miałam ochotę zniknąć, schować się przed światem i moją magią. Uchronić przed sobą wszystkich ludzi, których mogłam skrzywdzić mimowolnie. Nogi jednak mnie zawiodły i upadłam na kolana, nabijając sobie o dachówkę potężnego siniaka. Zrezygnowana, z powrotem usiadłam obok nefilim.

    OdpowiedzUsuń
  10. Roześmiałam się na dzwięk jego słów.
    - Dobrze. Tylko dlaczego płomyczku.
    Zaraz sobie uświadomiłam czemu.
    - Dobra nie mów już wiem.
    Ruszyliśmy przed siebie.
    - A więc Quinnczym się zajmujesz?
    [Isabella]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Witam serdecznie. Chętnie zacznę wątek, jedynie potrzebuję wskazówki co do powiązania między naszymi postaciami, jeśli chcesz, aby takowe w ogóle istniało. Byłabym niezmiernie wdzięczna za pomoc. :)]

    OdpowiedzUsuń
  12. Wcale nie podobało mi się rozbawienie, które dostrzegałam na twarzy siedzącego obok mnie chłopaka. Wcale. Ale odpowiedziałam mu bez zbędnej zgryźliwości. Byłam bardziej ...zrezygnowana.
    - Gdyby tu chodziło o zwykłe przeznaczenie, nie miałabym z tym problemów. Nie sądzę jednak, aby pisane mi było niekontrolowane wybicie rasy ludzkiej, więc... - zawiesiłam głos, nie wiedząc co dalej powiedzieć. Żeby zrobić cokolwiek, wzruszyłam ramionami i skuliłam nogi, oplatając je ramionami. "Pozycja embrionalna", tak to się chyba nazywa, pomyślałam, opierając głowę o własne kolana. Było mi po prostu źle.

    OdpowiedzUsuń

Tutaj pozostaw swój komentarz. Prosimy o kulturalne zachowanie w rozmowach między autorami. Prowadzimy je w nawiasach [kwadratowych].