Sierp księżyca rozświetla granatowe niebo. Nierówna
droga spowita jest ciemnością. Eleganckie auto podskakuje na każdej
nierówności. Powietrze nasycone jest tajemniczością i ciepłem. Twoja biała
koszula klei się do ciała, a butelka niemal wyślizguje się z spoconej dłoni.
Ktoś klepie cię w ramie i każe słuchać. Z niecierpliwością zatrzymujesz samochód,
choć nie wiesz dlaczego. Nastawiasz uszu i słyszysz. Nieziemski pełen ciepła i
słodyczy wysoki kobiecy głos, który wpada do twojej głowy przejmując władzę nad
umysłem. Niczym w transie otwierasz drzwi i wychodzisz na zewnątrz. Rozglądasz
się wokół i widzisz szuwary, a za nimi zbiornik wodny, o którego istnieniu nie
miałeś pojęcia. Urzeczony siłą głosy zdejmujesz buty i podwijasz nogawki
spodni, wchodzisz do wody. Nie widząc źródła głosu wchodzisz coraz głębiej i
głębiej zrzucając z siebie kolejne części garderoby. Słyszysz, że twoi
towarzysze podążają za tobą. Gdy woda
sięga ci do pasa widzisz ją, a raczej jej głowę. Mokre włosy okalają nieziemsko
piękną twarzyczkę, a usta składają się w niemym zaproszeniu. Gdy twoje stopy
natrafiają na pustkę płyniesz do niej, a ona oddala się coraz bardziej, nie
przestając śpiewać. Gdy w końcu znajdujesz się na tyle blisko by dotknąć jej
zdajesz sobie sprawę, że z jej szyi wystają skrzela. Gdy twoje nogi zostają
muśnięte czymś dużym i łuskowatym ogarnia cię strach, jednak czar głosu nie
pozwala ci odpłynąć dalej. Wiesz, że nie masz szans na ucieczkę, dlatego stoisz
nieruchomo. Przybliża się, oplata Cię
ramionami, przestaje śpiewać. Jej usta dotykają twoich, a ciało zanurza się
całkowicie w wodzie. To twój koniec.
Bolesny, lecz piękny.
Na twoim nagrobku wyryto dwie daty, początku i końca
1890-1920.
Dwadzieścia lat przed twoją
śmiercią na świat przyszła ona. Owoc miłości Hektora i Penelopy.
Ariadna
Nazwiska podobnie jak
i domu nie miała. Pływała w wodach przy Londynie, Paryżu, Holandii i Danii. W
sto lat od swoich narodzin opuściła wody starego kontynentu by zasmakować
nowego życia w Zjednoczonych Stanach nowych możliwości Ameryki. Na dwa lata zmieniła nieco tryb życia i
przeniosła się na ląd. Wynajęła mieszkanie i poznawała uroki posiadania kończyn
dolnych i pięknej buzi. Mogła mieć każdego mężczyznę jakiego zapragnęła, jednak
nie miała czasu na tak błahe i raniące sprawy. Wolała zgłębiać wiedzę i bawić
się, żyć.
I got my red dress on tonight
Dancin in the dark in the pale moonlight
Done my hair up real big, beauty queen style
High heels off, I'm feelin' alive...
I got my red dress on tonight
Dancin in the dark in the pale moonlight
Done my hair up real big, beauty queen style
High heels off, I'm feelin' alive...
W roku 2011 przeniosła się do stanu Oklahoma, gdzie
dowiedziała się o istnieniu Szkoły dla Dzieci Nocy. Nie mając lepszych planów
przeniosła się tam i została przyjęta.
Od momentu wstąpienia do instytucji zmieniła się nieco. Jeszcze
nigdy nie miała kontaktu z tyloma Dziećmi Nocy na raz. Z początku nie czuła się
tam dobrze, dwa razy zwiała na kilka tygodni, jednak zawsze wracała.
W pewien
sposób zżyła się z tym miejscem i ludźmi, mimo to czasem lubi wracać do swojego
naturalnego środowiska – wody.
Wygląd.
Kobieta o nieprzeciętnej urodzie. Ariadna wygląda na dwudziestolatkę, choć tak naprawdę ma ponad sto dziesięć lat. Jest właścicielką
długich gęstych włosów w kolorze czekolady, dużych tajemniczych szarych oczu, kuszących pełnych
ust. Jest dość wysoka, mierzy sto siedemdziesiąt siedem centymetrów, jednak nie
przeszkadza jej to w noszeniu co najmniej dziesięciocentymetrowych obcasów.
Talię osy często podkreśla cienkimi zwiewnymi sukienkami,
które odsłaniają jej długie i zgrabne nogi. Ma dość wysokie podbicie stopy, płaski brzuch,
kształtny biust oraz smukłe zadbane dłonie.
now my life is sweet like cinnamon
like a fucking dream i'm living in
baby love me cause i'm playing on the radio
like a fucking dream i'm living in
baby love me cause i'm playing on the radio
Charakter.
Jej zachowanie jest dość dziwne, nie zawsze zrozumiałe.
Czasem uwielbia samotność, ciszę i spokój, jeśli ktoś jej wtedy przeszkodzi,
potrafi być naprawdę nieprzyjemna i wredna.
Jest dość silną kobietą, która
potrafi zawalczyć o swoje prawa i zadbać
o siebie. Nie są obce jej techniki manipulacji, mężczyzn potrafi wprowadzić w
dziwny stan otępienia, a jej śpiew miesza w głowach i hipnotyzuje zwykłych
śmiertelników.
Nie jest ani typem samotnika, ani osoby towarzyskiej. Nie
unika innych uczniów, jednak nie czuje
potrzeby spędzania z nimi całego wolnego czasu.
Jest taktowna, uprzejma i stara się być miła, lecz nie zawsze jej to wychodzi. Jest nieco zapatrzona w siebie, czasem próżna, jednak nie samolubna. Nigdy nie wyjdzie z pokoju bez upewnienia się, że wygląda perfekcyjnie.
Szczera od bólu, rzadko kłamie. Stara się być pomocna, jednak czasem tylko pogarsza sprawę. Jest kreatywna, lecz czasem jej pomysły nie są zbyt dobre.
W jej zachowaniu jest pełno wdzięku i uroku. Nauczyła się dobrych manier i nie rezygnuje z nich. Bywa zazdrosna, jednak nigdy się do tego nie przyzna. Czasem powie coś nim pomyśli. Jest niezwykle dumna, acz sympatyczna i żartobliwa.
Ciekawe Fakty
- Raz na tydzień pływa w najbliższym zbiorniku wodnym.
- Ma słabość do biżuterii.
- Kocha zwierzęta i naturę.
- Nie potrafi rysować ani tańczyć, choć porusza się z gracją.
- Ma lęk wysokości.
Podsumowanie.
112 letnia kobieta w ciele 20latki. Dumna, uprzejma żartobliwa urocza
Ariadna.
Syrena o nieziemskim głosie zamieszkująca 16 pokój na II piętrze, w Szkole od roku.
Ariadna.
Syrena o nieziemskim głosie zamieszkująca 16 pokój na II piętrze, w Szkole od roku.
[ Przepraszam, jutro poprawię! A tym czasem, nie bać się! Można zacząć wątki, ja z chęcią wymyślę jakieś powiązania! :> ]
[Misiaaaaaaaaaaaaaaaak! <3]
OdpowiedzUsuń[Cóż, na powiązanie pomysłu nie mam. Chyba, że Ariadna by się do niej przyczepiła, że tak powiem, i próbowała na siłę zrobić z niej bardziej kobietę niż chłopa. Acz, przy tym próbując zrobić z niej przyjaciółkę i przesiadując wraz z nią nawet w najnudniejszych miejscach. No ale, to raczej w grę nie wchodzi, czyż nie? W związku z tym niech się jedynie kojarzą. A miejsce może być jakiekolwiek, naprawdę; Briseis na przykład może siedzieć gdzieś na korytarzu, w kącie, nieświadomie podstawiając wszystkim nogi i szkicując coś w swoim zeszycie, co robić lubi nadzwyczaj.]
OdpowiedzUsuń[Cudowna karta, a Lane wielbię. Masz może pomysł na wątek?]
OdpowiedzUsuń[Elizabeth Grant! Ubóstwiam ;>. Wątek/powiązanie?]
OdpowiedzUsuń[Oczywiście, że jestem na tak! Powiązanie... Niestety, nie przychodzi mi nic do głowy poza typowymi biznesowymi. A miejsce... Gmach szkolny, biblioteka? ]
OdpowiedzUsuń[Ale że muzyka u mnie? Oczywiście, że będzie wątek. Masz jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuń[No tak "Beautiful Dangerous" jest świetne. W sumie wolałabym żebyś ty zaczęła, bo jaj jestem na razie wypruta z pomysłów.]
OdpowiedzUsuń[Dobra, mi pasi. :D Pod warunkiem jednak, że byłoby to jednostronne, bo Briseis to taka outsiderka i trudno jest ją do siebie przekonać. Jedno tylko pytanie — kto zaczyna?(uprzedzam jednak od razu, że talentu do tego nie posiadam i wyjdzie mi to beznadziejnie)]
OdpowiedzUsuń[Ja funkcjonuje od szóstej, bo mnie brat-idiota obudził. No ale dobra, może coś napiszę, ale to później, bo teraz jestem wyczerpana. D:]
OdpowiedzUsuń[Wątek, pewnie. Na Amsterdamie też jestem.]
OdpowiedzUsuńSzłam korytarzem spokojnym krokiem. Zwykle poruszałam się dużo szybciej i nie podobało mi się tak wolne tempo chodu.
Jednak widziałam że wszyscy tak chodzą więc i ja zaczęłam. Było to dosyć trudne. Rozpraszały mnie zapachy, widoki, ludzie. No dobra nie ludzie. Tak wiec szłam i mijałam mnóstwo "ludzi". Wilkołaki, czarownice, syreny. Tak właśnie syreny. Nie miałam pojęcia że syreny mogą chodzić normalnie jak my. Szczerze mówiąc nigdy nie miałam do czynienia z syreną. Idąc tak niechcący potrąciłam pewna dziewczynę.
- Ojej... Przepraszam naprawdę. Nie chciałam. Nic ci nie jest?
[Mam nadzieję że może być:)]
[Moja postać ma akurat te same dane.]
OdpowiedzUsuńDziewczyna była piękna, więc albo była sukkubem, albo syreną. Choć obstawiałam to drugie.
- Tak jestem nowa. Isabella, a ty?
Bardzo mnie to ciekawiło szczerze mówiąc. Chciałam wiedzieć kim jest. Pózniej mogłam dowiedzieć się czegoś więcej.
Jej propozycja mnie zamurowała. Zazwyczaj ludzie bali się do mnie podejść. No tak, ale on przecież nie była człowiekiem.
OdpowiedzUsuń- Hmmm... Jasne, chętnie. Jesteś syreną prawda? Przepraszam że pytam, ale jesteś pierwszą syreną, którą spotkałam.
Nie potrafiłam się powstrzymać i poprostu musiałam o to zapytać. Moja ciekawość wzięła górę, zresztą jak zwykle.
Jej odpowiedz mnie rozbawiła, również parsknęłam śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Nie skąd. Jesteś... miła. Nie wiem jak sie domyśliłam. Poprostu rozważałam dwie kwestie, ale jedną na wstępie odrzuciłam, więc musiałaś być syreną.
Poszłyśmy korytarzem. Nie wiedziałam dokąd mnie prowadzi, no ale przynajmniej jutro nie miałam się zgubić tak jak dzisiaj.
[No i własnie zabiłaś mi klina z tym powiązaniem. ;D Sama nie wiem, naprawdę. Dobra, wyjdźmy z założenia, że skoro Morrow lubi odludne miejsca mógł spotkać wcześniej Ariadne pod postacią syreny kiedy pływała w jednym z mórz, jezior czy jak wolisz. A więc siłą rzeczy na pewno będzie ją jakoś kojarzył. Chyba, że wolałabyś jakieś konkretne powiązanie.. ]
OdpowiedzUsuńNo cóż nie chciałam mówić jej że podejrzewałam że jest sukkubem, ale chciała prawdy.
OdpowiedzUsuń- No więc... to może zabrzmi głupio, ale obstawiałam że jesteś sukkubem, albo syreną. Okey możemy tam iść. Mieszkam w pokoju 23. A ty?
Nie wiedziałam jak zareaguje i bałam się że stracę jedyną przyjazną tutaj dla mnie osobę.
[Stwierdzam, że jesteś lepsza w wymyślaniu powiązań niż ja ;P Jak najbardziej może być ;) ]
OdpowiedzUsuń[Nieee... Blanka nikogo nie lubi :P Więc niestety, ale to odpada.]
OdpowiedzUsuńNo, no... Czy to miał być początek przyjazni? Chyba raczej nie. Ale skoro mogłam mieć pomoc to czemu nie.
OdpowiedzUsuń- Jasne. Przyda mi się pomoc. W ogóle nie zaczęłam a mam mnóstwo rzeczy do rozpakowania.
Ruszyłyśmy na poddasze. Szłyśmy w zupełnej ciszy kiedy nagle poczułam że zaraz się coś stanie. Osunęłam się na podłogę.
Widziałam to wszystko tak dokładnie, jak nigdy. Cała sceneria. Pamiętałam to. Ten mężczyzna to był Pan! Znowu wrócił. Nie chciałam tego, nie chciałam tego widzieć. Ale to nie chciało odejść. Widziałam jak się do mnie zbliża.
OdpowiedzUsuńNabrałam raptownie powietrza.
- Nie, nic mi nie jest. Przepraszam że cię przestraszyłam. Czasami tak mam.Chodzmy do mnie to wszystko ci opowiem. Oczywiście jeśli będziesz chciała.
Chciałam w końcu wszystko komuś powiedzieć. Było mi strasznie ciężko. A jeśli Ariadna zgodziłaby się, ulżyłoby mi.
[Może być ;) Mogę liczyć na zaczęcie?]
OdpowiedzUsuń[Żyję, cholera, żyję! Mój komp mnie kocha i sam się naprawił, łiii! <3 Niedługo obiecanego wątka zacznę, matko, jak ja Cię kocham, wszystko dzisiaj kocham, ha!]
OdpowiedzUsuńJak mniemam, można by powiedzieć - dzień jak co dzień. I dla wielu uczniów zapewne takim właśnie był. Jak zwykle wstawali, jedli śniadanie, udawali się na lekcje. Włóczyli się po korytarzach, udawali miłych i grzecznych, nierzadko wręcz przeciwnie. W dużej mierze z pewnością wykręcali się też od zajęć, robiąc sobie "krótką" przerwę, która przedłużała się do tego stopnia, że w końcu ogóle nie pojawiali się w docelowej sali lekcyjnej. Wieczorem pewnie jak zwykle urządzą jakąś imprezę, upoją się alkoholem, doprowadzając do całkowitej utraty kontroli nad sobą, swoimi myślami i ciałem, a na koniec wylądują w łóżku z kimś, kogo po raz pierwszy raz w życiu na oczy widzą. Ot, uroki akademickiego życia. Po prostu dzień jak co dzień.
OdpowiedzUsuńW Szkole dla Dzieci Nocy od niedawna rezydowała jednak i taka uczennica, której dni rzadko powiewały szkolną rutyną, choć wielu zapewne mogłoby mieć na ten temat zupełnie odwrotne zdanie. Widząc tę niepozorną blondynkę o nieobecnym, przerażająco pustym spojrzeniu wlepionym gdzieś w niewidoczny dla nikogo poza nią punkt siedzącą na jednym z parapetów, nikomu zapewne nie wpadłoby do głowy, gdzie jest, kiedy jej nie ma i co robi, kiedy na pierwszy rzut oka nie robi nic. To jednak były czyste pozory utrzymywane dla niepoznaki, by wreszcie po tylu latach zaznać tego upragnionego spokoju. Chociaż nie, ona nawet teraz nie mogła zaznać spokoju. Wręcz przeciwnie. Miała jeszcze więcej do zrobienia niż przedtem, zanim przekroczyła mury tej szkoły. Ale teraz musiała jeszcze trochę odpocząć. Swoją "robotą" zacznie się imać od jutra, tak, od jutra już na pewno.
A o kim mowa? Czyż to nie aż nazbyt oczywiste?
Anika Anabell Blackwood, rzecz jasna. Ta nowa, która dopiero niedawno zaszczyciła grono tutejszych uczniów, zaledwie od paru dni zamieszkiwała pokój z jakże wdzięcznym numerem trzynastym.
Ten dzień też nie miał okazać się dla niej takim, jak każdy inny, jaki do tej pory przeżyła, a warto by wspomnieć, że przeżyła ich już niemało. Nie miał się jednak okazać inny pod względem nowego fizycznego urazu, wymyślnego treningu czy sponiewierania jakiegoś nowego wypierdka jaki zrodziło to idiotyczne społeczeństwo. Dziś dziewczyna miała ucierpieć w ten jakże rzadki sposób, którego już od wielu dekad nie doświadczyła na własnej skórze, albowiem mało co mogło ją teraz dotknąć. Tak, moi mili, Anika miała doznać dziś, owszem, uszczerbku na zdrowiu, acz tym psychicznym, co jak powszechnie wiadomo, jest zdecydowanie bardziej bolesnym i przykrym doświadczeniem. Zadziwiające, ale prawdziwe. W końcu nikt nie ma ochoty rozdrapywać starych raz z zamierzchłej przeszłości, które tak na dobrą sprawę nigdy się nie zabliźniły.
Zacznijmy jednak od początku. Jak często jej się to zdarzało - siedziała na szkolnym parapecie, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w coś, czego nikt poza nią nie mógł dojrzeć. Trwała tak, całkowicie pogrążona w swym własnym świecie, niezwracająca kompletnie uwagi na kilku spóźnionych uczniów, którzy w pędzie mknęli na zajęcia, kiedy w polu jej widzenia-niewidzenia pojawił się ktoś, kogo nigdy w życiu nie powinno tutaj być.
UsuńAriadna.
Wraz z tym imieniem zaświtały jej wszystkie syrenie wspomnienia. Nieprzerwanie przelatywały jej przed oczami i choć ze wszystkich sił starała się to powstrzymać - nie potrafiła tego zrobić. Może nawet nie chciała.
Ariadna. Syrena, która jako jedyna zjednała sobie sympatię Aniki. Tej dawnej Aniki. Bardziej towarzyskiej, przystępnej. Ale ta Anika zniknęła bardzo dawno temu, zastąpiona przez tę nową, nieprzystępną, nieosiągalną. I choć dawna przyjaźń świeciła przed nią jak ogromny neon, tęsknota tak żarliwa, że porównywalna niemal z niszczycielską siłą ognia, którym władała panienka Blackwood - blondynka nie mogła pozwolić jej ujrzeć światła dziennego. Może gdyby była tą samą dziewczyną co dawniej... Ale teraz była kimś zupełnie innym, odmiennym, już nie była tą samą osobą.
Błyskawicznie odwróciła twarz w stronę szyby, mając nadzieję, że dawna przyjaciółka jej nie zauważy, nie rozpozna jej po tylu latach rozłąki, że minie ją jak gdyby była tylko kolejnym uczniem w tej zakichanej szkole. Podświadomie jednak doskonale wiedziała, że Ariadna już dawno ją zauważyła.
[Masz na dwie raty, bo na raz mi się nie zmieściło. xD]
[Z góry przepraszam za to co tu zaraz powstanie, ale mózg mi z tego upału chyba uszami wyparował, a więc nie można się po mnie dziś spodziewać niczego przyzwoitego. ;/ ]
OdpowiedzUsuńAlexander był tu dopiero kilka dni, jakoś nigdy wcześniej nie było okazji aby zawitał do Tulsa. Nie było okazji lub raczej potrzeby. Możliwe, że nigdy by tu się nie znalazł gdyby nie Nocni Łowcy, którzy ostatnio stali się dość natrętni i bardziej nieufni, przez co coraz trudniej było ich zmylić czy się ich pozbyć.
Tym razem po tym jak rozgościł się już w swoim pokoju, na jego szczęście mieszkał na razie sam i miał nadzieję, że pozostanie tak jak najdłużej. Udał się na mały obchód. Na jego liście miejsc, które na pewno musi odwiedzić była stołówka, jadalnia czy jak oni tam sobie na to mówili, na pewno chciał znaleźć się w bibliotece, w której mógłby się rozejrzeć i sprawdzić czy nie ma tam w miarę ciekawych pozycji, które warto byłoby przejrzeć. Ludziom czasem zdarza się stworzyć coś godnego uwagi, co prawda nie często, ale jednak. Jednak na rozejrzenie się po tych pomieszczeniach miał jeszcze czas. Teraz z racji tego, że zbliżała się noc stwierdził, iż może warto było by zwiedzić posiadłość, a także ogrody i pobliski las. Mury nieznacznie przechodziły przez jego skraj. Za murem oczywiście znajdowały się spore połacie porośniętych drzewami wzgórz, jednak na ich przemierzenie też miał nadejść odpowiedni czas. Ogród na chwile obecną wydawał się idealny. Tak więc chłopak tam własnie skierował swoje kroki. Jak można było się domyśleć było to miejsce utrzymane w jak najlepszym porządku, za co prawdopodobnie również odpowiedzialna była magia, a nie ludzkie ręce. Poza tym ludzie podobno nie mieli tu wstępu.
Szedł powoli, rozglądając się uważnie i napawając zapachem rosnących wokół kwiatów. Niektóre nawet rozpoznał jako rośliny lecznicze bądź silnie trujące, inne mogły być używane do przeróżnych rytuałów, a jeszcze inne stanowiły po prostu najzwyczajniejszą w świecie ozdobę. Chłopak zapatrzył się własnie na jedną z fontann kiedy przed nim niczym spod ziemi wyrosła blondynka. Momentalnie się zatrzymał, ale kiedy wiatr odsłonił jej twarz rozwiewając tym samym blind kosmyki gdzieś na bok, ona wydała mu się dziwnie znajoma. Jego szare komórki zaczęły pracować na przyspieszonych obrotach, wertując pamięć niczym kartki starej zakurzonej księgi. Znalazł, albo raczej przypomniał sobie.
-Adrianna -powiedział cicho wpatrując się teraz w dziewczynę spojrzeniem swych antracytowych oczy, których kolor w słońcu mógł wpadać w ciemny fiolet. -Nie sądziłem, że Cie tu spotkam -wyznał zgodnie z prawdą. Czyżby już nawet podwodny świat nie był na tyle bezpieczny, a może po prostu, pożegnała się z nim zamieniając swe życie, na coś co mogłoby przypominać ludzka egzystencję. Te i wiele różnych pytań, kłębiły mu się w głowie i domagały się wręcz natychmiastowej odpowiedzi.
Tak, jak upał ciążył chyba wszystkim, tak burze, wyjątkowo, były wybawieniem. Wszystkim chyba zbrzydły się nadzwyczaj wysokie temperatury i cieszyli się jak dzieci, kiedy tylko niebo upuściło na nędzny padół kilka kropel. No, a jeśli padało niczym z cebra, trudno było znaleźć w tłumie osobę niezadowoloną.
OdpowiedzUsuńBriseis więc, jak chyba nigdy, była nadzwyczaj uszczęśliwiona. Ba, można nawet było na jej ustach zobaczył szczery, szeroki uśmiech. Wprawdzie zmokła, bo przez dwie godziny spacerowała po okolicznym lesie, ale to nijak wpłynęło na jej nastrój. Przynajmniej nie negatywnie.
Grant szła całkowicie przemoczona szkolnym korytarzem, szczerząc się jak ostatnia idiotka. Dłonie miała wsadzone w kieszenie czarnych, ciężkich bojówek, a głowę zadartą ku sufitowi, jakby czerpała radość z życia w wyjątkowo, jak na siebie, pokojowy sposób. Nic, tylko się dziwić i upamiętniać ten jej błogi stan na fotografiach, bo to raczej kolejny raz się nie zdarzy.
Otrzepała włosy niczym pies, który dopiero co wyszedł z zimnej rzeki i westchnęła. Otworzyła szafkę na oścież, wyciągnęła pierwszą lepszą koszulkę wiszącą na haku i narzuciła ją sobie na głowę. Zatrzasnęła drzwiczki, otarła wilgotne kosmyki oraz powolnym krokiem podeszła do kąta. Rozsiadła się wygodnie i, pozwalając sobie naciągnąć materiał chwilowego nakrycia głowy aż na oczy, wyprostowała nogi, tym samym nieumyślnie podkładając je pod stopy innych uczniów.
[Briseis, acz z innego konta. Wybacz za to coś, mój mózg z powodu upału wyparował. D:]
- Dobrze, chodzmy.
OdpowiedzUsuńRuszyłyśmy do mojego pokoju. Kiedy weszłyśmy sprawdziłam wszystkie kąty. Widziałam jej zdziwioną minę, lecz poprostu musiałam sprawdzić czy nikogo tu nie ma.
- No więc... Nie dość że jestem wampirem to potrafię jeszcze przewidywać przyszłość. Może nie tyle co przewidywać tylko... zaglądać w nią. Teraz widziałam jak jakiś koleś podchodzi do mnie, coś ode mnie chce, ale ja nie wiem co. Wizja urwała się w miejscu kiedy wyciąga do mnie rękę.
Kiedy to mówiłam dotarło do mnie jak bezsensownie to brzmi.
Chciało jej się płakać. Nie żartuję. Anika naprawdę miała ochotę rozryczeć się jak bóbr. Ja wiem, ja doskonale rozumiem, że to może wydawać się na pierwszy rzut oka dziwne, niecodzienne, wręcz nierealne, jednak szokująca wieść dnia na dziś głosiła, że Blackwood mimo wszystko ma jakieś tak pokłady ludzkich-nieludzkich uczuć. A ci, którzy nie znali jej jeszcze tych parę dekad temu... Cóż, rzeczywiście mogą czuć się zaszokowani. Aczkolwiek ci, którzy znali ją już wtedy - tak jak Ariadna - doskonale zdawali sobie sprawę z prawdziwości tych słów. Tak, moi mili, a oto niczym niewzruszona Anika Anabell Blackwood potrafi prawdziwie przywiązać się do drugiej istoty, żarliwie tęsknić za nią każdego dnia i co minutę wymyślać sobie od najgorszych tylko dlatego, że odeszła jak gdyby nigdy nic, z dnia na dzień, bez żadnego pożegnania, bez chociażby krótkiego, treściwego "żegnaj".
OdpowiedzUsuńA teraz, kiedy usłyszała tak dobrze znany jej głos... Nawet nie musiała patrzeć na Ariadnę. Na dobrą sprawę nie chciała na nią spojrzeć, dopóki jej oczy z powrotem nie nabiorą tego kompletnie obojętnego wyrazu, a właściwie na powrót staną się kompletnie bez jakiegokolwiek wyrazu - znów będą puste, nieobecne. Sam głos przyjaciółki rozdzierał ją od środka. Jej widok mógłby sprawić, że... Nie, Anika nie mogła sobie na to pozwolić.
Tak doskonale pamiętała te wszystkie niezliczone chwile, które spędziła z tą syreną. Te szalone imprezy na plaży, wabienie niczego nieświadomych marynarzy ślicznym syrenim śpiewem a potem topienie ich przy akompaniamencie diabelskiego śmiechu bądź zwyczajne palenie żywcem - ot tak, dla zabawy. To z pewnością były jedne z najlepiej spędzonych chwil w życiu Aniki i choć nigdy nie przyznała tego głośno, uparcie broniąc się przed tą myślą - tęskniła za nimi.
Przypominając sobie te i wszystkie inne, równie wspaniałe chwile, przed oczami Anice stanął jeszcze jeden, jakże ściśle powiązany z nimi obraz. Ona sama. Uśmiechnięta, zadowolona z życia, w towarzystwie. Nie, nie tęskniła za tamtą Aniką - jej już nie było, nigdy nie powróci. Teraz była inna, nowa, zupełnie odmienna. I z tą żyło się jej lepiej, bardziej bezpiecznie, mniej szalenie i pewnie. Ale... czy mimo wszystko nie dałoby się ich choć w połowie ze sobą połączyć? Czy tak nie byłoby lepiej? Czy Ariadna była w stanie choć w niewielkiej części przywrócić tę starą, uśmiechniętą Anikę?
Blondynka odwróciła wreszcie twarz od okiennej szyby i spojrzała na ucieleśnienie swojego dawnego życia, dawnej siebie samej. Jej dziwne, soczyście czerwone tęczówki z czarnymi jak węgiel źrenicami otoczonymi żywo-zieloną obwódką z powrotem nie wyrażały kompletnie nic. To znaczy... nic poza bezbrzeżnym zdziwieniem. A na ich dnie, może i czaiła się niewielka, niedostrzegalna nuta żalu, goryczy, jakby... wyrzutu?
- To wszystko? - spytała spokojnym, suchym głosem, w którym nie pobrzmiewało nic - żadnych uczuć, żadnego szczęścia czy smutku. Po prostu najzwyklejszy w świecie opanowany ton głosu. - Nie wściekniesz się, nie wydrzesz się na mnie, nie rzucisz z zamiarem wyłupania gałek ocznych?
Hm, rzeczywiście może i nie najnormalniejsze powitanie, jednak mimo braku jakichkolwiek uzewnętrznionych emocji, blondwłosy kambion naprawdę był zdziwiony. W końcu zniknęła z dnia na dzień, beż chociażby słowa wyjaśnienia, nawet "do widzenia" nie powiedziała. Nie dala żadnego znaku życia przez te wszystkie dziesięciolecia! Gdyby to Ariadna wycięła jej wtedy taki numer, zapewne w tej chwili płonęłoby już pół szkoły.
[Wybacz, nie dam rady więcej, wysiadam już dzisiaj. xD A, i nienawidzę Cię, Ty mały potworze! <3]
Tak, wiedział kim jest, ale czy mogę powiedzieć o tym komuś całkiem nieznajomemu?
OdpowiedzUsuń- Domyślam się, ale nie jestem pewna.
Nie wiem dlaczego, ale chciałam jej powiedzieć o Panu. O "człowieku", który mnie stworzył. Chciałam, naprawdę chciałam, ale postanowiłam że nie powiem jej nic dopóki sama nie zapyta.
[Dzięki i od razu mówię, że będzie ciekawie, bo Cadi wręcz uwielbia artystyczny nieład ;) Wątek oczywiście, jedno pytanie: zaczynamy tradycyjnie, w pokoju, czy wymyślamy jakąś inną koncepcję? W drugim przypadku musisz mi podsunąć pomysł. Pierwsza opcja szczerze powiedziawszy bardziej mi leży, mam niewielką koncepcję :)]
OdpowiedzUsuń[No hej <3 Ja powiem tak: pisz co chcesz, powiązania raczej nie, on się z Syrenami raczej nie zadawał.]
OdpowiedzUsuń-Naprawdę chcesz wiedzieć. No dobrze to... zacznijmy od początku. Urodziłam się w 1425 roku w dzisiejszym Meksyku. Normalnie żyłam aż pewnego dnia do domu przyszedł jakiś mężczyzna. Kłócił się z moim ojcem a kiedy krzyki ustały wyciągnął mnie z kryjówki żebym mogła zobaczyć że zabił mojego ojca. Powiedział że jeszcze się kiedyś zobaczymy. Tak się stało. Trzynaście lat pózniej zamienił mnie w wampira. Pózniej chciałam go zabić, ale to mi się nie udało. Słuch o nim zaginął. Aż kiedyś, jeszcze przed moim pojawieniem się tutaj zaczęłam widzieć moją przyszłość z jego udziałem. Dzisiaj też tak było.
OdpowiedzUsuńTo był moja cała historia w wielkim skrócie.
To było południe, kiedy Cadi Eclipse postanowiła wprowadzić się do nowego pokoju, z kluczykami w ustach i ciężkim plecakiem w rękach.
OdpowiedzUsuńSpróbowała pchnąć klamkę łokciem i odkryła, że drzwi są otwarte. Widocznie jej przyszła współlokatorka gdzieś wyszła, bo gdy otworzyły się na całą szerokość dostrzegła puste pomieszczenie. Najgorszy jednak był dla niej ten wszechwładny porządek. Odkurzone meble, równo ułożona pościel, doskonale białe firany...
Cadi zaczęło się naprawdę roić przed oczami. Nie znosiła porządku! Weszła do pokoju, zamknęła za sobą drzwi i rzuciła skromny bagaż na wolne łóżko. Spojrzała w dół, na podłogę i odkryła niezmechacony dywan w symetryczne romby, od których zabolała ją głowa.
Padła krzyżem na swoją pościel i wyjęła z torby foliówkę z kilkoma brzoskwiniami. Od razu zaczęła pałaszować owoce, przy okazji rozrzucając pestki w każdym możliwym koncie, łącznie z fotelem po stronie współlokatorki, jej łóżkiem i tym obleśnym dywanem, w którym w najbliższym czasie obiecała sobie wypalić dziurę.
Nie zamierzając nawet zdjąć butów, zagrzebała się w pościeli, zrzucając całą zawartość plecaka na podłogę. Mogłaby przysiąc, że wylał jej się któryś z kosmetyków.
Ogarnęła wzrokiem obecny stan pokoju i przyznała sobie rację. Teraz wyglądało tu może nie staranniej, ale za to porządniej. Jak w akademiku.
[No to będzie "hardcore" ;)]
W duchu uśmiechnęła się mimowolnie, w odpowiedzi na zachowanie Ariadny. Właśnie taką ją zapamiętała. Radosną, wesołą, beztroską. Przez te wszystkie lata miała głęboką nadzieję, że jej dawna kompanka się nie zmieniła. Nie pomyliła się i była z tego cholernie zadowolona. Bo taką Ariadnę właśnie chciała znać, pamiętać już zawsze. Innej nie chciała przyjąć do wiadomość, a fakt, że zmieniła się nieodwracalnie, nie do poznania, cóż, Anika chyba by sobie tego nie wybaczyła, bowiem już na zawsze gdzieś na dnie jej żywego-nieżywego serducha pozostawałby poczucie winy i świadomość, że w pewnym stopniu to ona jest powodom tejże niewybaczalnej zmiany przyjaciółki.
OdpowiedzUsuńNajzwyczajniej w świecie miała ochotę zeskoczyć z tego pieprzonego parapetu i ją do siebie przytulić. Szczerze, przyjacielsko, tak, jak od dobrych paru dziesięcioleci już nie przytulała nikogo. Bo od czasu zniknięcia Aniki z życia owej syreny, miejsca jej w sercu Blackwood nikt nie zastąpił. Właściwie odkąd blondynka zniknęła, nikt już nie został z nią na dłużej, ale nie o to tutaj chodziło. Wszystko tkwiło w tym, że owo miejsce, podświadomie rzecz jasna, skrupulatnie było przechowywane dla syreniej przyjaciółki, w cichej nadziei, że jednak jeszcze kiedyś się spotkają i będzie jak dawniej.
Anika jednak nie dopuszczała tego do swojej świadomości. W chwili obecnej nie mogła sobie na to pozwolić. W końcu odeszła nie po to, by teraz do tego wracać. Miała zacząć nowe życie, z czystą, niczym niesplamioną kartką. Nie mogła teraz tak po prostu wracać do przeszłości, z której tak usilnie przez te wszystkie lata próbowała się wyrwać. Jaki to by miało sens?
Otóż to: żadnego.
Zeskoczyła więc z parapetu, ale nie przytuliła przyjaciółki, jak to miała ochotę. W dalszym ciągu zachowywała tę typową dla nowej siebie kamienną twarz, która nie wyrażała nic a nic kompletnie. Może jedynie gdzieś na dnie jej przerażających tęczówek kryła się niezauważalna tęsknota za tym, co było, za tymi wszystkimi dobrymi chwilami, miejscami, Wspomnieniami. Jednak czego jak czego, ale tego nie mogła okazać pod żadnym pozorem.
- Schnie ci lakier? - spytała, unosząc lekko swoją lewą brew. - No proszę. A gadają, że to blondynki płaczą, jak im się zniszczy paznokieć - mrugnęła do towarzyszki, a blade wargi Aniki wykrzywił delikatny grymas, który zapewne miał być czymś w rodzaju beztroskiego uśmiechu. I nawet jeśli niekoniecznie jej wyszedł, dziewczyna nieumyślnie zdradziła tym jakże banalnym gestem, że jednak gdzieś tam tkwi w niej dalej ta stara, dobra Blackwood - jakkolwiek dziwnie i nieprawdopodobnie by to nie brzmiało.
[Nie narzekaj, ślicznie jest. I wybacz, że w porównaniu do Twojego tak krótko, ale sił nie mam, przepraszam. <3]
Cadi spojrzała na dziewczynę, wielkimi, głęboko zdziwionymi oczami. Do pewnego stopnia mogło się wydawać, że okrągłymi ze strachu, ale nie. Cadi po prostu przez ostatnie lata nie pracowała w ogóle nad mimiką twarzy.
OdpowiedzUsuń- Teoretycznie? – zapytała tak poważnym, niskim tonem, że aż dostawało się dreszczy. - Przywróciłam temu miejscu miano akademika. No wiesz, ktoś musi bałaganić, żeby ktoś przewrażliwiony na punkcie... blehładu (powiedziała to dokładnie razem, akcentując każdą głoskę) mógł się wykazać, prawda?
Wzruszyła przy tym ramionami i odkaszlnęła.
- Nie obraź się, ale... przynajmniej dzięki mnie nie zdobędziesz miana psychopatki. No wiesz. Sprząta się, kiedy jest bałagan – przekrzywiła głowę w głębokim niezrozumieniu furii współlokatorki. - No cóż. Jest jeszcze metoda jak w filmach, wielka czerwona linia na środku pokoju... - ślepia od razu jej się zaświeciły, co było dość niepokojące przy czerni. - Zaklepuję łazienkę, ty bierz telewizor.
Zachichotała, co zabrzmiało mniej więcej jak Kaczor Donald.
- Ah, wybacz. Jestem Hellcat – dodała po chwili i uśmiechnęła się szeroko. - Działam podobno na ludzi kojąco, poprawiam samopoczucie. Właściwie to nie mam pojęcia czy tak jest naprawdę, nie zastanawiałam się nad tym, ale tak przynajmniej mi mówiono...
[Jest ciekawie XD]