S k y J a n e s s e n
siedemnaście lat, urodzona dziewiątego kwietnia
zmiennokształtna - przybiera postać kota
pokój numer dwadzieścia
Każda kobieta marzy o dziecku - takim, które będzie mogła przebierać w kolorowe ubranka i prowadzić za rączkę po parku, pokazując wszystkim, jakie to cudowna jest jej pociecha. Kiedy jednak okazuje się, że dziecko wcale nie jest tak idealne, jak się na początku wydawało... Kiedy okazuje się, że jest ono zupełnie inne, wszystko ulega zmianie i nawet matczyna miłość pęka niczym bańka mydlana. Czy coś wtedy stoi na przeszkodzie, aby owego dziecka się pozbyć? Powiesz - 'prawo'. Ale czy tak naprawdę prawo może powstrzymać człowieka przed najstraszniejszą zbrodnią na świecie? Czy zwykłe prawo może powstrzymać od zabicia niewinnego dziecka? Ludzka okrutność nie zna granic. Nawet dziecko, które tak ufanie patrzy w oczy swej matki, nie może czuć się bezpiecznie. Inność od zawsze przerażała. Jednak trudno pojąć, aby inność sprawiła, że matka zabija własne dziecko w lesie i zostawia jego maleńkie ciało na pastwę drapieżnych zwierząt. Ona jest pewna, że zabiła i dziecko, i inność, która tak podstępnie wdarła się do jej szczęśliwego i spokojnego życia. Co jednak stanie się, kiedy cios wymierzony kamieniem okaże się zbyt słaby, aby pozbawić maleńkie ciałko życia? Co stanie się, kiedy dziecko obudzi się w lesie? Samo, przerażone i pozbawione chociażby cienia nadziei na to, że jednak po ziemi chodzą dobrzy ludzie...?
Sky jednak tej nadziei nie straciła. Jej udało się zachować choć odrobinę optymizmu, który pozwala jej przeżyć te najgorsze i najciemniejsze dni, kiedy wszystko wydaje się tak bardzo beznadziejne, że człowiek traci resztę wytrwałości i dobrej energii. Ona nawet w najciemniejszych chwilach potrafi wykrzesać tą pojedynczą, pełną nadziei iskierkę jaką jest szczery uśmiech i parę ciepłych słów. Ta umiejętność czasem naprawdę się przydaje i sprawia, że Sky jest jedną z najwspanialszych przyjaciółek na świecie. Zawsze chętna do wysłuchania słów pełnych żalu i goryczy, szczerze współczująca i zdolna do ujrzenia tego chociażby nikłego światełka w ciemnym tunelu. Na nią zawsze można liczyć. Nawet kiedy wszystko wokół upada i obraca się w mur, ona zawsze będzie stać i wyciągać rękę w twoją stronę, aby pomóc i tobie nie upaść.
Spójrz na nią. Sky jest ucieleśnieniem wszelkiego dobra i wrażliwości, wszelkiej empatii, którą ludzkość wypchnęła gdzieś na sam skraj swojego umysłu. Malinowe usta dziewczyny wykrzywiają się w delikatnym, jakże rozkosznym uśmiechu, kiedy jej niebiesko-zielone, kocie oczęta spoczywają na twojej twarzy. Nerwowym ruchem odgarnia kosmyk ciemnych, długich włosów za ucho, tylko po to, aby chwilę później ukryć za nim swoją drobniutką buźkę i zająć się na nowo trzymanym w ramionach niebieskim notesem. Kiedy przechodzi obok, możesz dostrzec jak bardzo drobniutka jest Sky, jak delikatnie kołysze się w rytm swoich kroków, jak długie włosy z subtelny sposób otulając jej ramionka... Słodki zapach fiołków i róż oplata cię niczym aksamitny szal. Jednak zanim na nowo starasz się skupić na jej osobie, ona znika w tłumie innych uczniów. Pozostaje tylko ulatniający się zapach jej rozkosznym perfum.
Kieruje kroki prosto do biblioteki. Sky uwielbia tam przebywać. Nigdzie nie czuje się tak swobodnie jak wśród starych ksiąg i kurzu. Tam właśnie potrafi być sobą. Nie ma tam przecież zbyt wielu osób, więc nie musi czuć się skrępowana natrętnymi spojrzeniami, a głośne rozmowy i śmiechy nie zmuszają ją do powrotu do świata realnego. Ona woli pływać gdzieś w przestworzach wśród lawendowych chmur i roziskrzonych gwiazd. Tam jest księżniczką własnej bajki i nikt nie zmienia jej marzeń w garść tęczowego popiołu.
Sky jest zdecydowanie wolnym duchem, który unika zobowiązań i raczej omija wszelkie regulaminy szerokim ruchem. Nie cierpi jakichkolwiek ograniczeń i ucieka od nich każdego dnia. Sky nie nadaje się ani do związków, ani do żadnych odpowiedzialnym zadań, gdyż... Gdzieś w głębi duszy pozostała tym skrzywdzonym, przerażonym dzieckiem, które matka tak bestialsko próbowała zabić w ciemnym lesie. Nadal się boi, że pewnego dnia nadejdzie taki moment, że znowu zostanie sama wśród ciemności i ciszy. Nie zdobędziesz nigdy jej zaufanie, nie przekonasz jej do siebie w żaden sposób. Może cię lubić. Może cię kochać, ale nikt nie zamieszkasz w jej serduszku na stałe. Ona nie ufa nikomu. Coraz częściej nawet i sobie samej nie ufa...
A teraz patrz... To ona. Ten szary, malutki kociak to właśnie Sky. Zapewniam cię, że właśnie pod tą postacią łatwiej ją spotkać, gdyż jako szare stworzenie o zielono-niebieskich oczach tak naprawdę wciśnie się wszędzie i bez problemu zrobi to, czego tylko zapragnie. Jeżeli więc szukasz Sky, to spuść choć na chwilę wzrok i przestań zadzierać głowę, choć na chwilę spójrz tam, gdzie normalni, zabiegani ludzie nie patrzą.
Spójrz jej w oczy raz jeszcze i szczerze odpowiedz - czy gdzieś tutaj można odnaleźć spokój i szczęście? I czy... szczęście naprawdę istnieje?
_______________________________________________________________
Dzień dobry. Cześć i czołem.
Przeglądając dzisiaj blogosferę przypadkiem wpadłam na tego bloga i wspomnienia wróciły. Zapragnęłam wrócić i... zrobiłam to. Przykro mi, że jesteście zmuszeni się ze mną męczyć, ale, pamiętając jak miło było na pierwszej odsłonie bloga, nie mogłam się powstrzymać przed dołączeniem.
Dalej... Hm... Karta jest jaka jest. Początek i środek nawet mi się podoba, ale przyznam szczerze, że na końcówkę już nie miałam ani pomysłu, ani weny, więc przy najbliższej okazji to wszystko zmienię, aby zadowalało mnie chociażby w minimalnym stopniu. Mam nadzieję jednak, że nie jest aż tak zupełnie tragicznie.
Zdjęcia pochodzą w tumblr i weheartit, a wszystkie, oprócz tego z kociakiem, rzecz jasna, przedstawiają niejaką Astrid Berges Frisbey. Cytat w tytule jest dziełem pana Leopolda Staff'a.
Zapraszam do wątków i powiązań, na które zawsze jestem chętna.
Jeszcze raz - witam.
Życzę nam miłej współpracy.
Wyjazd z rodziną. Będę dopiero 9 lipca.
Wyjazd z rodziną. Będę dopiero 9 lipca.
[Witam, witam... i zapraszam na wątek.]
OdpowiedzUsuń[SKY WRÓCIŁAŚ!!! ♥ Pamiętasz mnie? :*
OdpowiedzUsuńJa cę wątek.]
[To daj mi pomysł, Kochanie :*]
OdpowiedzUsuń[Sky! Jednak do nas wróciłaś. Cieszmy się więc i radujmy. Będę taka miła i zacznę :3]
OdpowiedzUsuńMary ostatnio popadła w rutynę. W dzień zamykała się w pokoju, albo spacerowała po piwnicy. Nie miała najmniejszej ochoty zmienić się w pieczonego wampira, a promienie słoneczne były wszędzie. Kiedy słońce znikało za horyzontem, Mary szła na wampirologię, potem do biblioteki, a na końcu zahaczała o salę treningową. Zazwyczaj walczyła z nią blond wampirzyca, której chciało się wstać o drugiej w nocy i nauczyć czegoś żółtodzioba. Dzisiaj jej niestety nie było, ale Maryse nie zrezygnowała z treningu. Nie chciała by łowcy znowu na nią napadli i dokończyli to co zaczęli. Jej lewa ręka prawie w ogóle nie była sprawna. Rana nadal pozostawała otwarta, dlatego Mary musiała często pić krew by nie umrzeć. Wampirzyca uderzała w manekina z coraz większą mocą. W każdy cios wkładała gniew i ból. W końcu zrobiła manekinowi dość dużą dziurę w brzuchu i prawie wyrwała go z podłogi. Dała się ponieść złości i nie usłyszała, że ktoś wchodzi do sali.
[ Mnie? skąd? ^^]
OdpowiedzUsuń[ hmm... ^.^ To tak z sierocińca, czy z Paryża? ;)]
OdpowiedzUsuń[Ooo to na pewno bym nie zgadła ^^ a swoją drogą świat blogowy jest całkiem mały ;) Dobra to co powiesz na jakieś powiązanie i wątek ? ]
OdpowiedzUsuń[ Moga się powiedzmy na to lepiej znać, ta sama rasa w końcu ^^ A miejsce spotkania hmm.. biblioteka? Lexy może tam wymyślać słowa do swojej nowej piosenki ;)]
OdpowiedzUsuń[Toż to oczywiste! <3 Nie da się przecież nie kochać Liny. ;D]
OdpowiedzUsuń[Jak jeszcze raz ktoś mnie zapyta, czy mam ochotę na wątek, to obiecuję, że walnę głową o ścianę. Przecież gdybym nie miała ochoty na wątkowanie, nie byłoby mnie tutaj, prawda? ;D]
OdpowiedzUsuń[A masz może jakiś pomysł, ponieważ jak na razie moja głowa jest pusta.]
OdpowiedzUsuń[A gdzie tam, ja nie z tych! Mnie samą takie coś niemiłosiernie z równowagi wyprowadza, także tego, z reguły nie praktykuję takiego zachowania. Nie gardzę żadnym wątkiem, acz nie zawsze odpisuję po kolei, więc jeśli nie odpiszę, to jedynie przez mój sklerotyczny mózg. Więc jak odpowiedzi trzy, cztery dni nie dostajesz, to się upominasz i dostaniesz ją najszybciej, jak to tylko możliwe z mojej strony. Jeśli naprawdę nie chcę prowadzić wątku, to nie urywam go bez słowa, tylko otwarcie o tym mówię, więc możesz być spokojna. ;D]
OdpowiedzUsuńLexy kiedy tylko potrzebowała ciszy szła do biblioteki,bo wiedziała że tam ja na sto procent znajdzie. Na uszach miała założone słuchawki z których wydobywała się melodia niedawno przez nią skomponowana. Teraz siedziała na pusta kartką i próbowała wysilić swoje szare komórki,by podały jej jakiś tekst. Kilka zmiętych kartek papieru leżało na stole,ale na żadnej nie znajdowało się to czego oczekiwała. Nie zwróciła nawet uwagi na to że komuś może ta muzyka przeszkadzać, przecież trzy czwarte osobników tej szkoły miało mocno wyczulony słuch. W pewnym momencie wstała energicznie tym samym krzesło na którym siedziała się przewróciło i narobiło nie lada hałasu.
OdpowiedzUsuń- Wiem juz wiem..-mówiła zadowolona z siebie i zaczęła coś szybko notować na kartce.
[Hm, jedyne, co mi w tym momencie do głowy przychodzi, to mogą spotkać się gdzieś w bibliotece. Ewentualnie Sky może "przyłapać" Anikę jak ta trenuje - czy to posługiwanie się bronią, czy zwyczajne sztuki walki - gdzieś, gdzie z pozoru nikogo nie ma. Las - mogą spotkać tam Łowców, konne przejażdżki... Właściwie możliwości jest wiele. Acz Anikę najczęściej można spotkać tam, gdzie nikogo nie ma. Jeśli już widać ją w tłumie ludzi, to najczęściej siedzi na parapecie z pustym, nieobecnym wzrokiem i gapi się gdzieś przed siebie. Albo właśnie urządza komuś awanturę za nie wiadomo co. xD]
OdpowiedzUsuńGdyby nie fakt, że dziewczyna stojąca w drzwiach powiedziała „przyjaciółka” to raczej Mary nigdy by się nie domyśliła kto to jest. Wampirzyca niewiele myśląc rzuciła się na Sky i przytuliła do niej ostrożnie, ale i tak ze zbyt dużą siłą.
OdpowiedzUsuń-Sky! Jak się cieszę, że wróciłaś!- piszczała jak mała dziewczynka, która dostała bardzo wielkiego lizaczka. W końcu postawiła zdziwioną przyjaciółkę na ziemi i usiadła na manekinie leżącym pod ścianą.- No więc gdzie byłaś jak cię nie było- Mary starała się powstrzymać uśmiech, który cisnął jej się na usta i udawać poważną, ale nie potrafiła.
[Skoro mdlejesz to chyba masz pomysł na wątek, prawda? ; ))]
OdpowiedzUsuń[No to mi teraz zagadkę dowaliłaś ;P ]
OdpowiedzUsuńJak co dzień swój kolejny morderczy trening zaczynała od biegów po lesie. Właściwie sama nie wiedziała, dlaczego konkretnie, ale odkąd pamiętała, zawsze uwielbiała czuć chrzęst leśnego runa pod stopami, świeże, orzeźwiające powietrze i tę charakterystyczną woń towarzyszącą każdemu leśnemu kompleksowi. Zawsze pozwalało jej się to choć odrobinę wyciszyć i uspokoić, wyzbyć się tych wszystkich negatywnych emocji. Bo choć na co dzień w większości Anika dla reszty uczniów sprawiała wrażenie oazy spokoju, której niemal nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi, prawda była nieco inna. z tą jednak różnicą, że dziewczyna w przeciwieństwie do większości otaczających ja idiotów nauczyła się doskonale panować nad swoimi emocjami i skrupulatnie zachowywać je tylko i wyłącznie dla swojego wnętrza.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, kiedy ktoś przerywał jej trening, za każdym razem miała dosłowną ochotę rozerwać go na strzępy. I nieważne, kim była owa osoba, Blackwood marzyła, by urwać jej łeb i gdzieś zakopać. Nic więc dziwnego, że ani odrobinę nie uradował jej widok wyszczerzonej dziewczyny, która wyrosła przed nią dosłownie jak spod ziemi.
Zatrzymała się, niemal ryjąc stopami w ziemi, bowiem jej bieg obecnie przybrał nieco szybsze tempo.
- Zgubiłaś się? - spytała spokojnym, beznamiętnym tonem, delikatnie unosząc przy tym lekko lewą brew. Dziewczynę kojarzyła, owszem, mijały się parę razy na korytarzu, ba! nawet wiedziała, jak ona ma na imię. Jednak nie żywiła do niej jakiejkolwiek sympatii, bowiem jako mało towarzyski człowiek, Anika mało z kim się bratała, żeby nie powiedzieć już, że z nikim. - A może uciekałaś przed Łowcami?
Przyjrzała jej się tym swoim obojętnym wzrokiem, choć w duchu niemal pokładała się ze śmiechu. odpoczywać od życia? Ta mała chyba nie miała pojęcia, o czym w ogóle mówi. Od życia nie da się uciec. Ono jest i snuje się za tobą krok w krok jak twój cień. Znaczy... Owszem, jest jeden jedyny sposób by uciec od życia. Śmierć. Anika innego nie uznawała. Przeżyła już wystarczająco dużo czasu, by przekonać się o tym na własnej skórze. Oczywiście, dziewczyna mogła uciekać sobie do lasu czy gdziekolwiek indziej, gdzie jej się tylko żywnie podobało, ale nie przed życiem. Uciekać mogła tam przed ludźmi, obowiązkami, gwarem mieszczańskiego stylu bycia. Ale ucieczką przed życiem była tylko i wyłącznie śmierć. I choćby ją na kole łamali, Blackwood zdania w tej kwestii nie zmieni. W ogóle trudno ją było przekonać, żeby zmieniła swoje zdanie w jakiejkolwiek kwestii. Zwyczajnie uparte z niej było dziecię, ot co.
OdpowiedzUsuń- A w związku z tym...? - popatrzyła na nią pytająco.
Lexy przyznajmy sobie szczerze nie lubiła,gdy ktoś ją zachodził od tyłu. Była niestety na tyle pochłonięta pisaniem słów piosenki że gdy usłyszał głos dziewczyna odskoczyła od niej groźnie szczerząc zęby,które wyraźnie nie do końca były ludzkie. Opanowała się w czasie,gdy nieznajoma trajkotała o tym, o czym ona wie, czy tam nie wie.Kiedy skończyła Lexy przewróciła oczami, no chyba nikt nie lubił jak się mu w czmys przerywało.
OdpowiedzUsuń-Lexy jestem-powiedziała z nieznacznym uniesieniem kącika ust do góry- A co wiem to chyba moja sprawa prawda?-zapytała unosząc jedna brew zaczepnie do góry. Po chwili jednak odpuściła- W końcu wymyśliłam brakujące słowa piosenki-pokazała jej cała zapisana kartkę z nutami i słowami.- Czyli juz wiesz i jak sie z tym czujesz?-zapytała sadzając swoje cztery, kochane litery na stole gdzie było pełno pomiętych kartek.
[Wrednie Cię porzuciłam bez wątku :( Pozwolisz mi naprawić ten błąd?]
OdpowiedzUsuńCzasami wyglądam przez okno mattowo-mojego pokoju i widzę coś niespotykanego. Zielony pies, wolnobiegający dziobak, kot zmieniający się w człowieka, wampir goniący wiewiórkę, wiewiórka goniąca wampira, ja stojąca w oknie... Widzę dziwne rzeczy, naprawdę, i czasami mam wrażenie, że te moje antydepresanty to tak naprawdę grzybki halucynogenne, które mają za zadanie przypominać mi o tym, że jestem inna. Albo wygonić z pokoju. Więc wyszłam, poszłam się pohuśtać, a za mną dreptały moje koty. Jeden rudy, drugi czarny, trzeci biały, a czwarty... Chwila. Ja mam tylko trzy koty.
- A ty tu skąD? - schyliłam się, by pogłaskać przybłędę. Mam nowe zwierzątko! Ale fajnie! - Jak chcesz być moje, to możesz być, tylko zdradź mi, czyś kotka, czyś kocur, bo obrazić cię nie chcę - mówiłam, drapiąc kociaka za uchem. Moje trzy jakoś dziwnie na czwartego patrzyły, ale mogło im chodzić o mnie. No, wiecie. Tak trochę się dzisiaj nie czesałam.
[^^]