Valentine
Morgenster
Rasa: Wampir
Wiek: 28 lat (fizyczny), 992 lata (rzeczywisty)
Pochodzenie: Düsseldorf (Niemcy)
Zamieszkuje: Domek nauczycielski nr 3.
Morgenster
Rasa: Wampir
Wiek: 28 lat (fizyczny), 992 lata (rzeczywisty)
Pochodzenie: Düsseldorf (Niemcy)
Zamieszkuje: Domek nauczycielski nr 3.
Fragment artykułu profesora Metza, analizującego historię tajemniczych postaci i istot fantastycznych:
"Urodzony w roku tysięcznym, dwudziestego marca w jednym z krajów europejskich. Powiadali ludzie, że zbyt drobny i chorowity by przeżyć. Miał jednak inne plany niż śmierć, wraz z wiekiem poprawiała się jego odporność i przybierał na wadze. Dzięki ogromnym staraniom matki przetrwał ciężkie lata młodości, uczył się od najlepszych siedząc często w skrytkach pod podłogą i wsłuchując się w słowa nauczycieli kształcących bogatych. Nie miał drogich ubrań, nie posiadał cennych materiałów, pism, ani nic co by w tamtych czasach stanowiło jakąkolwiek wartość. Mając 15 lat pożegnał ojca, którego zabrała nieznana zaraza. Dwa lata później zmarła jego matka. Nie pozostało mu nic. Nie miał domu, gdyż został spalony, a Valentine musiał zbiec. Ruszył w świat. Na swojej drodze mijał wioski, miasteczka i miasta. Patrzył jak rozwija się kultura i nauka, uciekał przed niebezpieczeństwem, patrzył na okrucieństwo władców i strach poddanych. Porządek tego świata wydawał mu się zły (...)
Na jego drodze stanął mężczyzna, który wydawał mu się niepasującą do tych czasów postacią. przedstawił się jako Aleksander. Obiecał pomóc w dostrzeżeniu innej strony obecnej rzeczywistości. Jako 18-letni nieco naiwny chłopak Valentine przystał na propozycję. Nie miał nic do stracenia - był włóczęgą, obdartusem, kimś nieliczącym się wcale. Odtąd przemierzali równiny razem dyskutując o ludziach, prawach, zasadach, sztuce i filozofii. To wszystko, jednak nie mogło być zwykłą podróżą. Szli jedynie nocą, za dnia towarzysz znikał. Mówił niewiele, sprawiał wrażenie chorego (...)
"Przekazałem Ci już wszystkie nauki. Wszystkie reguły i zasady. Jedyne co teraz przed Tobą to wieczna noc i dotarcie do prawdy naszego istnienia." bladym świtem wypowiedział Aleksander ku Valentine'owi słowa, które spoczywają w jego sercu do tej pory. Rzucił papiery na ziemię i stało się. Roku pamiętnego 1020 Valentine narodził się po raz drugi. Tym razem dla Świata Mroku.
I znów został sam ze stosem notatek o swojej nowej naturze. Dopiero teraz dowiedział się, co przez to wszystko o czym rozmawiali jego nieżyjący już towarzysz miał na myśli. Od tej przemiany wszystko toczyło się już znacznie szybciej, bardziej logicznie, przemyślanie i bardziej krwawo (...)"
Jestem dumny z tego, że historia o mnie pamięta, choć boli to, że ludzie sądzą nadal, że jestem istotą fantastyczną. Jestem dziełem chorej wyobraźni, czyż to nie zabawne? Profesor Metz miał okazję mnie spotkać na swej drodze, udawałem wtedy badacza wampiryzmu i angelologii, stąd zna dokładnie słowa które wypowiedział Aleksander. Pamiętam, jak zależało mu na historii jakiejś postaci. Opowiedziałem wtedy o sobie, choć on sam o tym nie wiedział. Profesor poświęcił cały rozdział mojej postaci, ach... wspaniały tekst. Ja jednak poza tym jednym wyjątkiem unikam mówienia o sobie. Obecnie odsyłam do książki, gdzie tych kilkanaście stron to moja przeszłość. Nie każdy musi wiedzieć z kim ma do czynienia, wprost z moich ust.
Jaki jestem?
Sam nie potrafię określić swojej osobowości.
Ot, buntownik i filozof w jednym - rzadko spotykana mieszanka wybuchowa.
Samotnik - z nikim nie współpracuję.
Badacz - ciągle szukam prawdy.
Włóczykij - samotne podróże są dla mnie sensem.
Autor - namalowałem kilka obrazów i napisałem kilka wierszy.
Cham. Prostak. Flirciarz. - dziewczęta mnie kochają
Romantyk - ciii... tylko w głębi skrywam miłość.
Zabójca - nie ma litości, nie ma opanowania.
Krwiopijca - jedynie ludzka krew ma wspaniały smak.
Przypominają mi się wszystkie podróże, rozmowy z inteligencją tamtych czasów i współczesnych lat. Ciągle gdzieś przed oczami mam moich braci krwi i tylko ich. Nie stworzyłem jeszcze żadnego wampira, bynajmniej oficjalnie nie jestem niczyim stwórcą, nie pragnę mieć dziecka, musiałbym wprowadzić je w świat mroku, a nienawidzę dzielić się tym co wiem. Jestem egoistą. Czarującym egoistą. Kobiet miałem wiele, wszystkie zakochane, aż do śmierci, która tak szybko nadchodziła. Co za ironia losu! Bardziej od ludzi kocham sztukę, filozofię i muzykę. Nie potrafię żyć bez tych trzech dziedzin. Ach, i krew! Jej smak...
"(...) i każda noc była podobna do poprzedniej. Polowanie, śmierć, krew i istnienie obok ludzi, którzy byli ufni, uczciwi, a w jednej chwili tracili wszystko. Zdobył wszystko co tylko mógł. Posiadał kilka domów, bogactwa w wielu skrytkach i bankach. Bezczelny, pewny siebie i ciągle szukający prawdy(...)"
Łatwo mnie rozpoznać. Wyglądam dość charakterystycznie. Jestem wysokim facetem, dobrze zbudowanym z klasyczną urodą, jednak mój strój zawsze nienaganny. Hipnotyzujące spojrzenie. Uśmiecham się szarmancko ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby. Nawet nie liczę ile mam lat, a ciągle wyglądam jak młodzieniec. Dostosowuję się do otoczenia, ubieram się jak wymagają tego czas i miejsce. Sypiam w trumnie, uwielbiam to i nie planuję pod tym względem wprowadzać zmian, choć wcale nie jestem zmuszony do ciągłego chowania się pod jej wiekiem. Nieśmiertelny i uroczy, a jakże!
"(...) wyglądał jak anioł, a w nim było jedynie zło i pragnienie krwi. Zatracił zasady, właściwie nigdy ich nie miał, a regulaminy stworzone przez ludzi skutecznie ignorował. Żył dla siebie, chciał żyć dla świata. Mimo zła jakie prezentował, w głębi chciał naprawiać świat, który był niszczony każdego dnia przez ludzi. Ludzka nieświadomość klęski bawiła go (...)"
Przez wiele lat nieustannie podróżowałem, zwiedzałem najbardziej tajemnicze zakątki świata, jednak najdziwniejsze w tym wszystkim jest, że w końcu przygnało mnie do szkoły. Tylko, co ja właściwie tutaj robię? Z podaniem o pracę wkroczyłem za bramy Szkoły dla Dzieci Nocy. Tak chaotyczny i niereformowalny wampir stara się o posadę nauczyciela. Zabawne, nieprawdaż? Cholerny buntownik, erotoman i fanatyczny miłośnik ludzkiej krwi będzie współpracował z innymi. Mój słowotok do niczego dobrego nie prowadzi... W każdym razie zostałem przyjęty. Będę zamieszkiwać w jednym z tych kiczowatych domków nauczycielskich, choć zdecydowanie wolałbym willę z widokiem na miasto.
Nie uciekam od ludzi. Bawię się z nimi w dyskotekach, spędzam czas w muzeach i teatrach, gram w kasynach. Śmiertelni i słabi nie przypuszczają, że ktoś obok nich jest taki zagrożeniem. Śmiejemy się razem, rozmawiamy. A potem w ciągu kilku chwil odchodzę nasycony, a ich ciało stygnie. Niestety, mam pewną ułomność - potrafię zakochać się w człowieku śmiertelnym. Czasem przeraża mnie to, jak łatwo daję odejść swojej potencjalnej ofierze tylko dlatego, że mnie urzekła. Nie da się z tym wygrać.
"(...) niejedną kobietę spotkał na swojej drodze, do niejednej zapałał gorącym uczuciem. Były romanse, wielkie miłości i nieskończone flirty. Nie ważne było czy to służka, księżniczka, czy wielka dama. Decydowała uroda. Czasem także uważnie obserwował mężczyzn, kochał ich tak samo jak kobiety, jednak tylko z płcią piękną dochodziło do zbliżeń i rozgorzenia uczuć (...)"
Śmierć może mi przynieść tylko długotrwały pobyt na słońcu i odrąbanie głowy i ogień, ale czy ktoś będzie chciał mnie zgładzić? Jakby odpowiedź nie brzmiała - nie boję się śmierci, gdyż sam jestem śmiercią.
"(...) prawie tysiąc lat pośród ludzi i innych krwiopijców. Potrafi dostosować się do czasów w których żyje. Samotnik żyjący na własną rękę, choć bracia o nim nie zapomnieli. Zjawia się od czasu do czasu na jakimś spotkaniu. Włącza się w dyskusje, by potem zniknąć im z oczu i znaleźć się w swoim świecie (...)"
Jestem niezależny, nie na leżę do żadnego klanu czy organizacji, potrafię współpracować z ludźmi, wilkołakami i wszelkiej maści postaciami, które są w stanie zgodzić się na moje zasady. Każda współpraca ma jednak swoją cenę. Tak też było z przybyciem do Oklahomy i tej szkoły. Tylko za namową osoby, której byłem coś winien zgodziłem się przyjąć stanowisko nauczyciela.
"(...) nazywali go Krukiem i Wilkiem, dwa zwierzęta w jednym ciele, i taki był naprawdę. Nikt nie wiedział, która część osobowości obecnie się ukaże. Tajemniczy i opanowany, a jednocześnie dostojny i budzący obawy, a może agresywny, potrafiący zrobić wszystko dla 'swoich'. Każdego dnia był inny, (...)"
Jestem Valentine . Tak było i tak pozostanie. I choć kiedyś zniknę, kiedyś zginę... Pamięć o mnie zostanie.
___________________________________________
Aktualizacja: 4 września 2012r.
Twarzy użyczył : Jonathan Rhys-Meyers.
Zmieniłam dane postaci i podpis. :)
Zmieniłam dane postaci i podpis. :)
[Kolejny nauczyciel. A do tego jaki milutki. No witam, witam serdecznie. ;D]
OdpowiedzUsuń[Nie ma co dziękować, ino grzeczne dziecię ze mnie. ;) A że Jonathana polubiła to nawet wątek zaproponuję, a co! Jakieś pomysły, propozycje?]
OdpowiedzUsuń[Hah, no to będzie ciekawie, jako że Anika w sumie też całkiem nowa jest, a i do zbyt uczynnych osóbek to ona nie należy. ;) A do głowy nic innego tak czy siak mi nie przychodzi, bo szczerze mam ten sam problem z wyżerającym mózg słońcem. Bo jedyne, na co jestem zdolna w tym momencie wpaść to standardowo pierwsza lekcja i te inne. Sama widzisz - zero kreatywności dzisiaj we mnie póki co. ;/]
OdpowiedzUsuń[Witamy na blogu :) Postać bardzo ciekawa. Wątek chętnie zacznę, lecz chciałabym wpierw ustalić możliwe powiązanie. Masz jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Ale mam pomysł na powiązanie *.*]
OdpowiedzUsuń[ Hmm.. Witaj w klubie! :) Jeżeli chodzi o powiązania to może Jonathan mógłby być stwórcą Katherine :)]
OdpowiedzUsuń[Witam. Zwykle gdy mam postać męską nie wiem o czym mogłabym pisać w wątkach z inną męską postacią, jednak teraz zaryzykuję, gdyż Jonathan jest jak na razie jednym z dwóch nauczycieli, i Mattias na pewno go już poznał (chociaż obaj uczą bardzo krótko). Także żeby nie przedłużać: mogę coś zacząć?]
OdpowiedzUsuń[Względnie dobry diable, dawno nie czytałam tak dobrej karty postaci. Mogę zaryzykować nawet stwierdzenie, że pod względem przygotowania jest najlepszą na tym blogu!
OdpowiedzUsuńOczywiście, chcę wątek. Powiązanie może być nawet możliwe, bo Cadi spędziła ponad dwieście lat w otoczeniu dwóch wampirów, w tym jednego naprawdę starego. Proponuję też spotkanie poza szkołą, bo Helly ma taki szacunek dla belfrów, jak i dla uczniów, z tym, że tych drugich w większości lubi. Nie wiem, może dajmy na to jakaś knajpa? Może być nawet szosa prowadząca do szkoły. Ewentualnie może zostać przyłapana na handlu Whiskey... Mogłabym liczyć na zaczęcie?]
[ Również wita i przepraszam, że Twoja, jakże świetna, karta została zasłonięta ;) W ramach zadośćuczynienia zacznę wątek, ale jutro, o. ]
OdpowiedzUsuń[Mianowicie, Blanka jako triangulum została stworzona z krwi setki wampirów. Czyli każdy z tych stu mógłby być takim jej stworzycielem, z którym jest połączona. Co Ty na to, żeby Jonathan również do nich należał? :3]
OdpowiedzUsuńOwszem, doszły ją słuchy, że ma ponoć pojawić się nowy nauczyciel, jednak dziewczyna nieszczególnie się tym przejęła. W ogóle w ostatnim czasie mało co ją obchodziło. I choć była tu zaledwie parę dni, już skrupulatnie opuszczała zajęcia, przesiadując na parapecie któregoś z pustych korytarzy. Poukładać sobie musiała kilka spraw w tej swojej blond łepetynie, a cisza i spokój, jakie panowały w trakcie zajęć na szkolnych korytarzach, niewiarygodnie jej w tym pomagały.
OdpowiedzUsuńTak więc jak co dzień siedziała tam tak sobie i siedziała, przerażająco pustym, nieobecnym wzrokiem patrząc się gdzieś przed siebie. Jakby przypatrując się czemuś, co tylko ona i nikt poza nią nie mógł dostrzec, co przeznaczone było dla tylko jej oczu na wyłączność. A bo i owszem, tak właśnie było. Bowiem Wspomnienia jej były tylko dla niej i nikomu innemu nic do nich. Dla swojego własnego bezpieczeństwa niech nie próbuje w nich gmerać czy ich z niej wyciągać. Nie skończy się to miło pod żadnym pozorem.
Nagle jednak w polu jej widzenia-niewidzenia pojawił się ktoś, kogo nie kojarzyła, nawet jeśli nie była tu zbyt długo. Ale nie przejęła się tym. Facet nie wyglądał na nauczyciela, prędzej na ucznia, choć blondynka nie mogła być tego pewna. Dziś nic już nie było pewne na tym świecie. Nie jej jednak sprawą było, że mężczyzna najwyraźniej jest spóźniony i nie wie, jak trafić w odpowiednie miejsca. Nie obchodziło jej to, więc siedziała jedynie i dalej wpatrywała się przed siebie tym niewidzącym wzrokiem, skrycie licząc na to, że dwudziestolatek jak gdyby nigdy nic wyminie ją bez słowa i pójdzie sobie dalej.
[Dziękować za zaczęcie. :* I wybacz jej to zachowanie, acz Anika nigdy nie należała do osób szczególnie uczynnych i pomocnych. ;D]
[Witam, witam, o wątek pytam :]
OdpowiedzUsuń[Uaaa. *__*
OdpowiedzUsuńTo ja wątek chcę; tylko podsuń mi coś proszę, bo nie działam zbyt dobrze o takiej porze, a zacznę, huh. :D]
Daphne Jackson
Cadi z rudymi lokami pod słomkowym kapeluszem idealnie wtapiała się w tłum. Opierała się o ramię pewnego dżentelmena grającego w kultowe kości przy jednym z zatłoczonych stolików. Raz dopisywało mu szczęście, raz pech, a Hell towarzyszyła mu głównie dlatego, że wprost uwielbiała patrzeć na rozrywki hazardowe. Strzyga była tu stałym bywalcem – wieczorami ulatniała się ze szkoły. Dzisiaj jednak wyjątkowo nie było jej od rana. Szkoda, ponoć powiększyła się kadra nauczycielska.
OdpowiedzUsuńCiężko było stwierdzić jednoznacznie, czego Cadi nie lubi. Jedno było pewne – nienawidziła monotonii. Szkoła jej się o dziwo spodobała. Panowała tu dziwna solidarność uczniowska, z którą spotkała się pierwszy raz w życiu. Raz już chodziła do placówki wychowawczej. Do Weneckiego Pensjonatu Dla Młodych Panien w osiemnastym wieku. Niestety, wskutek pewnych incydentów została wydalona i skazana na niezależną guwernantkę. Do tej pory nie zapamiętała jak się ma zachowywać w towarzystwie.
Uśmiechnęła się do towarzysza, puściła mu oczko, po czym bez słowa odwróciła się na pięcie i podeszła do baru. Usiadła na jednym z tych dziwacznych, strasznie wysokich obrotowych krzeseł. Zdjęła nakrycie głowy i położyła na blat, w starym dobrym stylu. Rozczochrała długie włosy i ułożyła na ramionach.
Obok niej siedział ciekawy jegomość, popijając szkocką. Hell skrzywiła się od razu. Odczekała chwilę, gdy barman ruszył na przeciwny kraniec baru do następnego, podpitego klienta.
- To zaledwie roczna Whiskey, w dodatku rozwodniona – rzuciła lojalnie do mężczyzny. - Odradzam. Jest tak już od półtorej tygodnia, chyba nie mają pieniędzy na prawdziwą.
Uśmiechnęła się przy tym lekko i wzruszyła ramionami. Jedynym elementem, jaki strzyga dzieli z człowiekiem prócz wyglądu jest znikoma odporność na alkohol, dlatego też lekko szumiało jej w głowie. Oczywiście, nawet pijany słowiański demon jest niebezpieczny – kiedy ma mocną głowę.
W stanie upojenia strzyga nie potrafiła przyjąć pierwotnej postaci. Miała do dyspozycji jedynie szpony. Jeżeli dopisywało jej szczęście i alkohol był rozwodniony, możliwe, że wiedziała nawet jak ich używać.
- Hellcat – przedstawiła się zwięźle dziewczyna, mrugając porozumiewawczo, po czym czując nagłą suchość w ustach przywołała gestem barmana. - L'orgoglio di Roma, dla tego pana i dla mnie. Szybko.
Nie wyglądała na kogoś specjalnie groźnego, ale udało jej się i biedak od razu przyjął zamówienie. Nie wyglądała także na szczególnie śmiałą, co było tylko pozorem. Duma Rzymu była dość nietypowym drinkiem, z wyjątkową mieszanką egzotycznego smaku – miała w sobie coś z pomidorów i mandarynek, oraz pestek słonecznika... i trochę procentów z powodu wykwintnego wyrobu z winorośli. Przypominała jej o Włoszech.
Na kogo jeszcze nie wyglądała Cadi? Na kogoś, kto spędza wieczór w barze. Prędzej już na zagubioną, podekscytowaną dziewczynkę.
[Ugh. Przepraszam za zwłokę. Mam nadzieję, że jakoś zniesiesz tego cudem wypoconego tasiemca :/]
[ Witam i mam nadzieje że na wątek z Lexy jest ochota ^^ Wyczytałam z karty że lubi muzykę i to jak na razie jedyne czym można chyba ich połączyć. Co ty na to,by spotkali się w jakimś klubie albo nawet w szkole,gdy Lexy trenuje w jakiejś wolnej sali? ;)]
OdpowiedzUsuń[Siemka i dzięki, mi tam karta się średnio podoba ale ostatnio jakoś nie idzie mi pisanie.
OdpowiedzUsuńto może tak na początek wątek ? pomysł jakiś masz ? ]
[Resztę zostawiam Twojej inwencji twórczej ^^ i jeśli mogę prosić o zaczęcie ;)?]
OdpowiedzUsuń[Tak się zastanawiam nad pomysłem nad wątek, i mam pytanie. Czy, w jakikolwiek sposób, to Avril mogłaby być tą osobą, przez którą - dzięki której - Jonathan trafił do Szkoły? Jak nie, to myślę dalej ;]
OdpowiedzUsuń[może na terenie szkoły, Asper kręci się blisko bo cóż mimo iż nie pamięta prawie niczego to, sam nie wie czemu ciągnie go do znajomego miejsca.
OdpowiedzUsuńNo i może Damon będzie sobie siedział na jakiejś ławce i Jonathan podejdzie do niego, nie umyślnie też wystraszy go przez co anioł go zaatakuje broniąc sie od razu, ale Damon nic mu nie zrobi i puści go jak tylko zorientuje się że nie ma zagrożenia. co ty na to ?
to jedyny pomysł na jaki wpadłem teraz. i jak możesz to zacznij.]
[Zacznę, a jakże. Jeszcze tylko słówko mi powiedz: jakiego haka Av może mieć na Jonathana? ;]
OdpowiedzUsuń|| Avril Folle
[No to może jakiś wątek? :)]
OdpowiedzUsuńLexy korzystała z ładnej pogody,bo wiedziała że taka to na długo tutaj niezawita.Pod postacią pumy biegła sobie po pobliskim lesie w sumie całkowicie bez celu. Kiedy ułożyła się na gałęzi jednej z drzewa do jej uszu dotarła dość specyficzna melodia zważywszy że nadal była na terenie szkoły. Miała nieco ciekawska naturę,wiec szybko zeskoczyła i ruszyła w odpowiednim kierunku. Gdzieś w połowie biegu zmieniła się z powrotem w człowieka. Znalazła sie przy jednym z domków nauczycielskich akurat wtedy,gdy notes spadł na ziemie. Siła rzeczy wypowiedź mężczyzny też słyszała.
OdpowiedzUsuń-Juz Ci szkoła dała w kość?-zapytała spoglądając na niego swoimi czarnymi oczami. Rzadko do kogoś zwracała się per pan/pani uważała to za zbędne.- Szybko..-dodała za nim jeszcze zdążył jej odpowiedzieć.
[Dzień dobry, panie profesorze! Może pan jest chętny na jakieś drobne spotkanie z Marceliną? : )]
OdpowiedzUsuńNic się nie działo, mijały godziny i ten spokój go denerwował. Nie wiedząc czemu coś ciągnęło go na teren szkoły. By nie rzucać się za bardzo w oczy usiadł na ławce bardziej w cieniu drzew.
OdpowiedzUsuńPrzygarbiony opierał łokcie na kolanach i obserwował otoczenie.
Nie usłyszał niestety że ktoś sie zbliża, zorientował sie że nie jest sam w momencie gdy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Zareagował instynktownie. Zacisnął dłoń na nadgarstku jak myślał napastnika i wybijając się zwinnie wygiął mu rękę tak że prawie złamał mu ją, znajdując się nagle też za jego plecami. Poruszał się tak zaskakująco szybko iż nawet wampir nie mógł nadążyć za nim wzrokiem. Kopniakiem w tył nóg posłał mężczyznę na ziemię. Wyciągnął przerobiony specjalnie pistolet i odbezpieczając wycelował w przeciwnika.- Czego chcesz i kim jesteś ? - warknął z czystą wrogością, która nie pasowała do anioła.
[dobrze jest ;)]
[Zamaskowany Arabie, lepiej naskrob do mnie wątek. ;3 ]
OdpowiedzUsuńAv
[Tak to jest, jak się pisze w dwóch miejscach na raz... To nie do Ciebie, oczywiście. Tutaj miałam napisać, że mi się nikt by nie narzucał, tylko pomógł. Proszę ;3. Bo ja to w sumie nie wiem, czym można podpaść Av. Niehumanitarne i niemoralne zachowanie to coś, czemu ona się sprzeciwia. Może więc Jonathan w swojej wampirzej jegomości zabił kogośtam z Rady Czarownic, ale woli, by nikt nie wiedział, że to on, jednak Avril się dowiedziała własnymi oczyma, i teraz go tym straszy?]
Usuń- Zemścisz ? - zarechotał ochryple, adrenalina już działała więc teraz był jeszcze bardziej nie przyjemny.- Nie mam zadania zabijać krwiopijców - burknął i schował broń odsuwając sie od niego i siadając znów na ławce.
OdpowiedzUsuńNie bał się wampirów, tak na prawdę to teraz niczego się nie bał, przechodząc szkolenie na Łowce został całkiem pozbawiony czegoś takiego jak strach.
Rozsiadł się wygodnie mrużąc lekko oczy.
[Przepraszam, że zwlekałam z odpowiedzią, ale coś wymyśliłam. Może Twoja postać chciałaby co nieco dowiedzieć się o zamiarach łowców i razem z moją bohaterką zacząć prowadzić jakieś wspólne śledztwo? Jeżeli ten pomysł Tobie nie odpowiada, to zawsze mogę pogłówkować nad czymś innym : )]
OdpowiedzUsuń[Witam serdecznie. Chętnie zacznę wątek, jedynie potrzebuję wskazówki co do powiązania między naszymi postaciami, jeśli chcesz, aby takowe w ogóle istniało. Byłabym niezmiernie wdzięczna za pomoc. :)]
OdpowiedzUsuńW kasynie było duszno, w powietrzu unosił się papierosowy dym. Kobiety ubrane w kuse stroje wydawały się myśleć tylko o jednym, a grubi mężczyźni w niedopinających się garniturach przegrywali kolejne tysiące przy automatach. Rebekah przez dłuższy czas przyglądała się wysokiemu mężczyźnie przy stanowisku z pokerem. Miał nieprzeniknioną twarz, w ogóle nie okazywał emocji. Przysłowiowy, a jakże trafny ,,Poker Face". Za każdym razem zgarniał najwyższą wygraną, co przychodziło mu z dziecinną łatwością. Po kilkunastu takich turach, zręcznie i niezauważalnie odszedł od stołu. Zatrzymał się przy barze i ewidentnie rozczarował brakiem czerwonego wina. Rebekah popatrzyła na ostatni kieliszek, który właśnie trzymała w ręku. ,,A może..." - pomyślała i podeszła do nieznajomego pokerzysty.
OdpowiedzUsuń- Łut szczęścia? - spytała i gestem zaproponowała mu alkohol.
[Może watek? Chętnie zacznę jeśli podasz pomysł:)]
OdpowiedzUsuńMając przed sobą całą wieczność człowiek zapomina nieraz o tym co naprawdę ważne. Ucieka w cień, nie chce się wyróżniać. Ucieka przed samym sobą. Jeśli człowiekiem można nazwać wampira to jestem właśnie takim typem. Nie chciałam stać się wampirem, o nie. Jednak trzeba żyć dalej a to dosyć łatwe. Jeśli nie jesteś mną i nie wpadasz na zatłoczonym korytarzu na jednego z nauczycieli.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam.
Opuszczam głowę i uporczywie wpatruje się w swoje buty. Nie wiem co powiedzieć.
- Naprawdę przepraszam, moja wina.
Mój głos jest dosyć melancholijny. Tak samo jak moje oczy czy mój nastrój. Smutek. Niby dlaczego? A otóż dlatego że dzisiaj przeżyłam równo 587 lat. Czuje że po moim policzku spływa łza. Szybko ją wycieram i słyszę czyjś głos.
/Isabella
Dzwonek obwieścił wszystkim uczniom początek przerwy. W ich zgaszonych oczach momentalnie pojawiły się iskry zadowolenia, a zmęczenie stało się jedynie wspomnieniem. Wszystkie dzieci nocy poderwały się z miejsc, rozprostowując kości po niemalże czterdziestu pięciu minutach przesiadywania na niewygodnych krzesłach. W ciągu dwóch minut po usłyszeniu zbawiennego sygnału, cała sala opustoszała. Marcelina przeczekała, gdyż nie chciała pchać się w ten tłum. Podniosła się z miejsca i poprawiając zabłąkany kosmyk rudych włosów, spakowała swoje podręczniki. Już miała opuścić salę lekcyjną z uśmiechem, kiedy gwałtownie zatrzymała się przy nauczycielskim biurku. Jeszcze chwilę biła się z myślami, czy aby postąpi słusznie, jednakże mimo swych obaw, z nutką determinacji w głosie zwróciła się do pana Morgenster’a.
OdpowiedzUsuń- Profesorze, chciałabym zadać pytanie niedotyczące dzisiejszych zajęć. – powiedziała, poprawiając na ramieniu pasek od torby. Chwilę ciszy, jaka nastała po jej wypowiedzi uznała za pozwolenie, więc kontynuowała: – Czy może pan wie, gdzie można spotkać się z większą grupą łowców? – pytanie wypłynęło z jej ust bez żadnego wahania. Marcelina wyczekująco spojrzała w kierunku nauczyciela, a następny uśmiech nadał nieco kolorytu nienaturalnie bladej twarzy uczennicy. Nieco obawiała się reakcji mężczyzny, aczkolwiek jej ciemne tęczówki tego nie zdradzały.
[Napisałam coś takiego. Przepraszam, że tak długo zwlekałam z odpowiedzią. :)]