piątek, 6 lipca 2012

Can you feel a little love?


It sucked you in, it dragged you down
To where there is no hallowed ground
Where holiness is never found




Koligacje











Niby zwykły, dwudziestopięcioletni mężczyzna. Dokładnie piętnaście po ósmej opuszcza swój niewielki domek i kieruje się w stronę szkoły. Szkoła jak szkoła, dosyć sporych rozmiarów budynek, niby zwykła placówka z internatem. Wchodząc do środka mija kilku uczniów, na których powitanie reaguje tylko lekkim, praktycznie niezauważalnym skinieniem głowy. Niby zwykła młodzież. Wszystko jest tu jakieś niby, jednak właśnie - dla nich co nic dziwnego.

Paying debt to karma
You party for a living
What you take won't kill you
But careful what you're giving

Nikt nie wie skąd się wziął. Nikt nie wie jaki jest. On sam mało mówi o przeszłości, skupia się tylko na tym co tu i teraz. Od jakiegoś czasu bowiem docierały do niego pogłoski o pewnej szkole, niestety na ucznia był za stary. Mimo to pewnego dnia pojawił się i poprosił o posadę nauczyciela. Dlaczego? A kto to wie, po prostu miał taki kaprys. A że jest wielkim egoistą, zawsze robi to, co mu się pomyśli. Tylu młodych i zdolnych skupionych w jednym miejscu jeszcze nie spotkał, więc jak na razie posada ta bardzo mu odpowiada. Oczywiście nie ze względu na pensję, pieniędzy ma aż nadto. Mimo to nie lubi osiadłego trybu życia, dlatego zawsze po lekcjach, dzięki nadnaturalnym mocom, przenosi się w bardziej atrakcyjne miejsca, gdzie nie żałuje sobie używek.
Ale skupmy się na tym, co jest teraz. Otóż pan Meiden nie należy do tych dobrych, na co często wskazuje jego dość niewinny wygląd. W sumie błękitne oczy i blond kosmyki zwykle kojarzą się z człowiekiem budzącym zaufanie, ale on to tylko sprytnie wykorzystuje. Swoim urokiem osobistym zwabia ofiarę, aby potem bez skrupułów posiąść ją i zabić. Z zimną krwią, z uśmiechem satysfakcji na pięknej twarzy.
Pewnie pojawi się teraz pytanie: ''A jakieś uczucia? Przecież człowiek musi coś czuć.'' Otóż macie rację. Jednak nikt nigdy nie mówił, że Mattias jest człowiekiem. On nic nie czuje, no, może poza samozadowoleniem i egoizmem. Czasem też jest nieco narcystyczny, ale tylko troszeczkę. Podsumowując: idealny mężczyzna o złym wnętrzu - marzenie każdej kobiety.

Can you feel a little love?
Can you feel a little love?


Imię: Mattias
Nazwisko: Meiden
Rasa: Demon
Wiek fizyczny: 25/26 lat
Wiek rzeczywisty: ok. 2000 lat
Domek: nr 6
Orientacja: Heteroseksualny
Stan cywilny: Kawaler

Dream on, dream on...


[Witam wszystkich bardzo serdecznie ; )) Miał być czarodziej, wyszedł demon, jednak myślę, że to bardziej do niego pasuje. Na zdjęciach oczywiście Alex Pettyfer, a pochodzą one z weheartit.com. Na wątki jestem chętna, a jeśli idzie o powiązania to im dziwniejsze tym lepsze. Karta jest jaka jest, krótka i nic w niej nie ma, jednak ulegnie to zmianie. Ta wersja jest tymczasowa, bowiem chciałam jak najszybciej dodać postać, gdyż przez jakiś tydzień nie będę miała w ogóle czasu. Jednak potem wszystko pozmieniam. A i cytaty pochodzą z utworu Depeche Mode - Dream On.
I bardzo przepraszam Kochanie za zasłonięcie Twojej jakże ślicznej notki <3]

26 komentarzy:

  1. [To ja może jakieś powiązanko ciekawe poproszę? ;>]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [A za Depeche Mode to normalnie już Cię kocham <3]

      Usuń
  2. [Misiaaaak! <3 Przestań się już jarać moją notką, ale skoro tak bardzo Ci się ona podoba, to zaczynasz wątek, bo ją zasłoniłaś, ha! <3]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No, i za to Cię kocham, Słońce, o! <3]

    W lesie, jak to w lesie - człowiek-nieczłowiek różne rzeczy robi. Biega, walczy z Łowcami, trenuje sztuki walki czy zwyczajnie posługiwanie się wszelaką bronią. Aniki żadna z tych opcji nie omijała i codziennie bez reszty oddawała się tym czynnościom. Nie mogła przecież ot tak po prostu zaprzestać swym treningom, doskonaleniu się w sztuce, która kiedyś być może po raz kolejny uratuje jej życie. Owszem, była w tym dobra. Ale jeszcze nie najlepsza. A ona musiała być najlepsza. Zawsze była. Teraz też będzie.
    Dziś jednak Blackwood odbębniła już swoją dzienną dawkę cielesnych katuszy. Teraz potrzebowała odrobiny adrenaliny. A kto jak kto, ale Łowcy to potrafili ją zapewnić. A jak to powszechnie wiadomo, najszybciej spotkać ich można w ciemnym lesie nocą. Tak więc nasz uroczy kambion postanowił wybrać się na małą przechadzkę po tym buszu poza murami szkoły. Jednak na przekór wszystkiemu, a już w szczególności na przekór jej oczekiwaniom, nic nie poszło tak, jak pójść powinno od samego początku.
    Stała dokładnie na środku polany, oczy miała przymknięte, nasłuchiwała. Podświadomie wiedziała, ze ktoś kręci się w pobliżu, lecz nie potrafiła jeszcze określić, kto dokładnie. A potem ni z tego, ni z owego, jak gdyby nigdy nic zmaterializował się przed nią jej najgorszy koszmar, ucieleśnienie najokropniejszych snów. Najokropniejszych snów z zajebistym tyłkiem.
    Jak od dobrego półwiecza nic a nic nie było jej w stanie wyprowadzić z równowagi, tak widok nie kogo innego jak tego właśnie demona spowodował, że... Hm, przemilczmy. Stańmy na tym, że wytrzeszczyła szeroko oczy i odskoczyła od niego na bezpieczną odległość niczym oparzona.
    - Co Ja tutaj robię?! Skąd Ty się tu wziąłeś, do kurwy nędzy!? - syknęła, a w jej dziwnych, krwistoczerwonych tęczówkach ze źrenicami czarnymi jak węgiel otoczonymi cienką, intensywnie zieloną obwódką zalśniło coś... nieokreślonego, niecodziennego. I z pewnością nie był to blask radości.

    OdpowiedzUsuń
  4. No oczywiście, cały zakochany w sobie na zabój Mattias. Aż uśmiechnęła się w duchu na to wspomnienie. W duchu! nie mylić proszę, co by to sobie niczego facet nie pomyślał zanadto, bo usta jej ani drgnęły. Szczerze powiedziawszy nawet trochę jej tego brakowało, w końcu przeżyli razem parę naprawdę cudownych chwil i jakiś tam sentyment do niego miała. Acz co by nie było aż tak pięknie i kolorowo, nie zamierzała się do tego przyznawać przed nikim, nawet przed samą sobą, a już w szczególności przed nim. Pogiąć jej jeszcze nie pogięło, nie da mu tej satysfakcji. To on miał za nią tęsknić, nie ona, o!
    Słysząc jego jakże bezczelne słowa, wyprostowała się dumnie i posłała w jego kierunku wprost lodowate spojrzenie zdolne zamrozić nawet wybuch Wezuwiusza. Za kogo on się miał? Tak jak jeszcze przed chwilą stwierdziła, że jej go brakowało, tak teraz doszła do wniosku, że ma ochotę go udusić, że go nienawidzi i... Hm, reszta wypowiedzi nie nadaje się do publikacji. Ech, jak za starych, dobrych czasów.
    - Nie sądzę, bym miała się tłumaczyć akurat przed Tobą, Meiden - stwierdziła z godnością, w dalszym ciągu nie spuszczając z niego swoich dziwnych, jakże dzikich oczu.
    Nie chciała się do tego przyznawać, ale wieść o tym, że akurat on ma być jej nauczycielem, zwyczajnie zwaliła ją z nóg. Zniosłaby każdego, dosłownie każdego, nawet własnego ojca, samego Lucyfera (o, z tego to by wręcz zadowolona była), ale nie jego. Mattias... Mattias był wybitnie specyficznym człowiekiem, a ich wspólna przeszłość dolewała jedynie oliwy do ognia, więc, cóż, to z pewnością nie będą najspokojniejsze lata w jej życiu, na co, przyznam skrycie, szczerze dziewczyna liczyła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabolało. Ona się nie bała. Niczego. A już na pewno nie jego. Szczęściem na jej twarz powrócił już ten zwyczajowy wyraz chłodnej obojętności i niewzruszonego opanowania, który towarzyszył jej niemal nieustannie już od kilku dekad. Inaczej najprawdopodobniej rzuciłaby się na niego i wydrapała mu oczy albo wypruła flaki czy też wyrwała te egoistyczne, zakochane w sobie serce. Matko, jak ona go nienawidziła! Choć przyznać skrycie musiała, że tyłeczek to on miał niczego sobie, nic tylko pozazdrościć, no, no.
    - Nie, Mattias. Ty zwyczajnie byłeś za słaby, bym dłużej zaszczycała cię moją obecnością - stwierdziła jak gdyby nigdy nic, wciąż z tym samym stoickim wyrazem na twarzy godnym buddyjskiego kapłana. Wiedziała, ze go to zaboli. Zaboli go tak samo, jak uwaga o jej rzekomym tchórzostwie. Być moze nawet i jeszcze bardziej. W końcu znała go nie od wczoraj, a w trakcie tych ich wspólnych chwil zdążyła go poznać całkiem dobrze. A że oboje byli z natury złośliwi i lekko wredni, to, no cóż, byli siebie warci, nie ma co.
    Dlaczego wtedy uciekła? Właściwie uciekła to złe słowo. Ona zwyczajnie odeszła. Jednak dlaczego to zrobiła? Ot, miała dziewczyna swoje powody, którymi z pewnością nie zamierzała się dzielić z tym oto stojącym przed nią demonem. Skrzyżowała ręce na piersi i z delikatnym, ledwo zauważalnym, acz ironicznym uśmieszkiem wyginającym jej blade usta, powiedziała opanowanym tonem:
    - Skoro miałeś do dyspozycji aż tyle kobiet, trzeba było sobie jakąś przywłaszczyć i zapomnieć o tej, która jakże bestialsko wystawiła do wiatru twoje przerośnięte ego. Polecam, działa - puściła mu perskie oko, choć gest ten w obecnej sytuacji i w jej przekonaniu nie był ani milutki, ani przyjazny. Wręcz przeciwnie. Był wybitnie irytujący.

    OdpowiedzUsuń
  6. Było jej z nim dobrze i oczywiście mógł być tego pewien. Ale nie z powodu jego wydumanego egoizmu i wygórowanego samouwielbienia. Zwyczajnie, no cóż, lubiła go, a on jako jeden z tych nielicznych znał się na rzeczy - w końcu przez te dwa tysiące lat trochę doświadczenia zdążył facet nabrać, nie? I w związku z powyższym nie potrzeba chyba dodawać, że w jej mniemaniu wcale słaby nie był. Wręcz przeciwnie, jako jeden z niewielu miał w sobie to coś, co było w stanie zatrzymać ją na trochę dłużej. Co nie zmieniało faktu, że była wredna i miała zamiar nieco pograć mu dzisiaj na nerwach.
    Chciała się cofnąć, kiedy zauważyła, że mężczyzna się do niej zbliża. Jednak dwa, bardzo konkretne powody zatrzymały ją w miejscu. Po pierwsze: Było już zdecydowanie za późno na jakiekolwiek działania. A po drugie: Nie zamierzała dawać mu w ten sposób choćby najmniejszej satysfakcji.
    Ani drgnęła, kiedy zbliżył się do niej i mruknął do ucha tym swoim czarującym głosem. Ale to już na nią nie działało. Znaczy... Miała na tyle samokontroli by pokazać, że to już na nią nie działa. Bo to, co na zewnątrz, niestety czasem nie pokrywa się z tym, co wewnątrz. A jeśli mowa tu o tej nowej Anice, to stwierdzenie to tyczy się jej w szczególny sposób, bowiem w jej wnętrzu zawsze było zupełnie inaczej niż to wszystko wyglądało z zewnątrz.
    Jednak co do jednego Mattias miał rację - Anika nie była jak inne kobiety, miała w sobie coś z uwodzicielki (nawet całkiem spore coś) i choć bitwę przegrała już niejedną, przegrywać nie lubiła i tę wojeknę zwycięży. Znowu.
    Przygryzła lekko wargę i minimalnie pokręciła głową w odpowiedzi na jego bliskość.
    - Ech, Mattias, Mattias. - wymruczała tym swoim cichym, zmysłowym głosem. Jej kolano wolnym ruchem zaczęła subtelnie, acz stanowczo wciskać się między jego uda, rozchylając je przy tym nieznacznie. Jedną dłoń delikatnie wyswobodziła z jego uścisku, przeczesała nią jego blond włosy (które, notabene, odkąd pamięta uwielbiała szczególnie), a jej palce spoczęły na jego karku. Dziewczyna oblizała delikatnie swoje blade wargi, przyciągnęła go do siebie, a potem... Po prostu go ugryzła. W ucho konkretniej. I to dość mocno.
    - Naucz się wreszcie, że nie robi na mnie wrażenia, ile kretynek przeleciałeś przez minione półwiecze, Meiden - stwierdziła sucho, odsuwając się od niego na "bezpieczną odległość".

    [Gryzoń! <3]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Muahahahaha. Dobre :D Niedługo zacznę, jak uporam się z pozostałymi wątkami :D
    Plus: Jeeeej! Czuję się kochana <3!]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ja cę wątek! Jest może jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  9. W Vancouver, jednym z większych miast Kanady, znajduje się wiele wieżowców i właśnie teraz masz okazję dołączyć do społeczności jednego z nich. Możesz być kim chcesz, dołączyć do obsady redakcji „New Look” albo pracownikiem restauracji znajdującej się na pierwszy piętrze, a jeżeli te opcje nie wydają ci się satysfakcjonujące to otwórz własne biuro w tym wieżowcu, zostań prawnikiem, menadżerem jakiejś gwiazdy albo artystą, który stworzył tutaj swoją pracownię. Możliwości jest wiele.
    Dołącz do nas!
    http://vancouver-skyscraper.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Może i żył dłużej niż ona, co jednak wcale nie znaczyło, że był bardziej doświadczony. Doświadczenia bowiem nie mierzy się ilością przeżytych lat, bo można żyć długo, a nie wiedzieć kompletnie nic. Powiedziałabym raczej, że mierzy się je na podstawie tego, co się przeżyło, a jeśli już tak by na to spojrzeć śmiem poddać w wątpliwość wyższość jego doświadczenia nad jej. Acz sam zainteresowany chyba jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, jednakowoż cóż się dziwić. W końcu Mattias nie był raczej zdolny do dostrzegania czegokolwiek innego poza czubkiem własnego nosa i zderzaków mijającej go na ulicy brunetki.
    A tak nawiasem mówiąc, nawet i jeśli Anikę coś dręczyło, z pewnością nie było to coś, co mogłoby go w jakikolwiek sposób obchodzić i dla własnego bezpieczeństwa lepiej, żeby nie wtykał w to swojego jakże ślicznego noska. Blackwood ani trochę nie wierzyła w jego czyste intencje, co mogło skończyć się dla niego tylko i wyłącznie katastrofą.
    - To nie przystoi, panie Meiden, żeby profesor spoufalał się tak ze swoją uczennicą - rzuciła słodkim głosikiem, przy czym za każdym jej słowem jej blade usta przypadkiem ocierały się o jego wargi.
    Wiedziała, co mu chodziło po głowie. Aż nazbyt dobrze zdawała sobie sprawę, o co mu chodzi. Mattias chciał ni mniej, ni wicej, jak po prostu znowu móc ją przelecieć, mieć tylko i wyłącznie dla siebie. Ale przecież ona nie po to tamtego dnia zniknęła bez słowa, odeszła tak po prostu, by teraz na powrót zaczynać wszystko od nowa. Miała skończyć ze swoim dawnym życiem, zacząć z czystą biała kartką, jeszcze raz. Zerwać wszystkie kontakty, zapomnieć kim była, zanim...
    Nie po to tyle lat zadręczała się poczuciem winy, że zostawiła jego, jak i Ariadnę, żeby teraz z powrotem wracać do przeszłości i układać wszystko tak, jak dawniej. To miało być jej nowe życie i takim będzie. Dla niego nie było już w nim miejsca. I choć jakaś podświadoma część jej pragnęła z powrotem jego obecności, choćby i chwilowej, świadoma Anika nie dopuszczała do siebie tej myśli i spychała ją w najczarniejsze otchłanie swej umęczonej głowy.
    - A teraz z łaski swojej niech pan profesor zabierze swoje szanowne łapki z mojej twarzy - szepnęła, w powolnej pieszczocie przesuwając swoją dłonią po jego torsie w dół, coraz to niżej. Zdawała sobie sprawę, co w tej chwili zapewne myśli sobie mężczyzna, lecz ku jego wielkiemu rozczarowaniu nie zamierzała spełniać jego fantazji. - Już późno, powinnam wracać do zamku, nie zamierzam dostać kolejnego szlabanu z "bezprawne" wałęsanie się po lesie pełnym Łowców - mruknęła cicho, a jej dłoń znalazła się właśnie na wysokości jego męskości. Przez krótką chwilę trwała tak drażniąc ją w delikatnej pieszczocie, po czym stanowczo i boleśnie zacisnęła na niej palce. Tego już facet nie miał szans zignorować. Nawet ją by to zabolało. - Liczę do trzech - syknęła ostrzegawczo, czekając aż się od niej odsunie. - Raz...
    Naprawdę nie chciała tego robić, podświadomie naprawdę chciała, by było jak dawniej. Problem tkwił w tym, że teraz już nic nie mogło być jak dawniej, choćby nie wiem, jak mocno tego pragnęła.

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Więc... Dzień Dobry!! Na wątek jestem chętna, ba nawet zacznę, jeśli podrzucisz mi jakieś powiązania lub miejsce spotkania]

    OdpowiedzUsuń
  12. Poczuła się upokorzona. I to cholernie, kurewsko upokorzona. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie potraktował. Czuła się jak największe ścierwo tego świata, jak szmaciana lalka, z którą każdy może zrobić, co tylko mu się żywnie podoba. W swoim życiu czuła się tak jedynie... dwa razy. Dzisiejszy był trzeci. Ale ona nienawidziła się tak czuć.
    Szarpała się, wyrywała, drapała, gryzła, kopała. Wrzeszczała ile sił w płucach, byleby tylko zostawił ją wreszcie i raz na zawsze dał jej święty spokój. Miotała przekleństwami, jakich sam Lucyfer nie znał, jednak nic to nie dało. Nic jej nie pomogło, a Mattias jak ją niósł, tak ją niósł i chyba ani śniło mu się jej puszczać. Był na nią naprawdę wkurwiony i na dłuższą metę wcale mu się nie dziwiła, ale, do diabła, nie miał prawa jej tak traktować! To było poniżej jej godności i zamierzała mu to uświadomić. Tylko jeszcze nie do końca wiedziała jak konkretnie, ale spokojnie, wymyśli coś.
    O ile jeszcze przed chwilą jej podświadomość twierdziła, że jej go brakowało, o tyle kiedy Blackwood wylądowała na jego łóżku, nienawidziła go już każdym milimetrem swojego ciała i swej przeklętej duszy. (Inna sprawa, że jak już oboje ochłoną, zapewne dawny stan rzeczy wróci, ale o tym póki co nikt jeszcze nie wiedział.) Miała ochotę zerwać się, rzucić na niego i wydrapać mu te jego parszywe gały (mimo wszystko ładne, błękitne gały).
    Nie poruszyła się jednak póki co ani o milimetr. Jedynie spojrzała na niego z chęcią mordu w oczach, ale... W tej samej chwili w jej głowie zaświtał zupełnie inny plan. Bo bądź co bądź nie zamierzała dać za wygraną, a że od zawsze wyznawała zasadę "po trupach do celu", to wychodziło zawsze to, co wychodziło.
    W jednej milisekundzie jej spojrzenie złagodniało, stało się jakby wystraszone, wręcz śmiertelnie przerażone. Blondynka spuściła oczy, które w szybkim tempie zaczęły wilgotnieć i poczęła odsuwać się od niego jak najdalej, do jak najodleglejszego krańca łóżka. Wyglądała jak... przestraszona, jakby w tym momencie była najbardziej przerażoną istotą na świecie. Na dodatek... cóż, tak. To najprawdziwsze łzy spływały teraz po jej policzkach.
    Ech, trzeba było przyznać, że dobra aktorka z tej małej cholery była. Patent na skrzywdzoną istotkę - jeśli to go nie ruszy... Hm, jeśli to nie zadziała, to znalazłszy się w takim, a nie innym płożeniu, pozostanie jej niewielkie pole do manewru.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Alex Pettyfer *.* No dobrze ekhem.. Już powiedzmy opanowałam emocje ;) To teraz padnie pytanie czy masz ochotę i jakiś pomysł na miejsce spotkania/powiązanie z Lexy?]

    OdpowiedzUsuń
  14. Noc. Niebo wydawało się być niemalże tak rozgwieżdżone, jak te, które widniało podczas narodzin panny Tepes.
    Otulona ramionami praktycznie jednak nie odczuwała choćby najmniejszej zmiany temperatury. W końcu, ta wampirza (ponoć lepsza) połowa dawała jej jako taką ochronę przed niską temperaturą. Dżinsy, tunika i cienki sweter dawały jej jako takie ciepło.
    Kruczoczarne włosy wypływały spod materiału, sięgając niemalże pośladków brunetki. Były jedną z tych rzeczy, z których była dumna, jeśli chodziło o jej wygląd. Smukła sylwetka, czy metaliczne oczy, tak kontrastujące z bladością skóry.
    Ogród skąpany w mroku wydawał się być jeszcze bardziej tajemniczy, niż za dnia. Kwiaty oświetlane zaledwie przez bladą poświatę księżyca wyglądały na piękniejsze niż w rzeczywistości. Może taki był też urok tego wszystkiego? Jednak miała pewność, że była sama. Nie mogła spać, więc wędrowała, paląc co chwila kolejnego papierosa. I tak dotrwała do świtu...

    Na zajęcia przyszła ubrana tak, jak jej się podobało. Czarna sukienka, wysokie obcasy. Wszystko, aby podkreślić swoją figurę i domniemaną kobiecość zmieszaną z władzą. Nie potrzebowała tych durnych zajęć. Nie była nowicjuszką. Ale musiała się wtopić w tłum pozbawionych ogłady gówniarzy. Była spóźniona, praktycznie przyszła pod koniec zajęć, ale w czym to przeszkadzało prawda? Już miała skierować się na swoje miejsce, gdy dostrzegła nikogo innego, jak... Mattiasa.
    - Kurwa... - wymsknęło jej się cicho, przyglądając się demonowi. Co on tu w ogóle robił? Czy to był jakiś zlot istot z jej przeszłości? Czy jak?

    OdpowiedzUsuń
  15. Pociągnęła nosem i spojrzała na niego tymi zapłakanymi, lekko już czerwonymi oczami. Fakt, widok mazgającej się Aniki nie należał do codziennych. Od zawsze była kobietą silną i niezależną, zapewne więc i taką zapamiętał Mattias. To z pewnością musiał być dla niego całkiem niemały szok, z czego z kolei panienka Blackwood doskonale zdawała sobie sprawę. Jego mina w tym momencie była zwyczajnie bezcenna i blondynka jeszcze długo jej nie zapomni.
    Co nie zmieniało jednak faktu, że sytuacja owa była dla niej ni mniej, ni więcej jak zwyczajnie śmieszna. I choć naprawdę się starała, po prostu nie potrafiła się powstrzymać. Otarła sztuczne łzy wierzchem dłoni i jak gdyby nigdy nic wybuchnęła śmiechem. Przez chwilę mężczyzna mógł dojrzeć w niej tę dawną, szczęśliwą i rozrywkową, roześmianą Anikę, którą zapewne dobrze pamiętał.
    - Że jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem z zajebistym tyłkiem - rzuciła przez śmiech w odpowiedzi na jego, z pewnością retoryczne, pytanie.
    Mniej więcej w tej samej sekundzie, w której skończyła wypowiadać to zdanie, uświadomiła sobie jego sens i znaczenie. dźwięczny śmiech blondynki urwał się tak samo gwałtownie jak się zaczął, budując w powietrzu wyraźnie napiętą atmosferę. Czy ona naprawdę to powiedziała? Nienawidziła siebie za tę twierdzącą odpowiedź na to pytanie, ale mina blondyna naprzeciw niej mówiła sama za siebie.
    W jednej milisekundzie nowa Anika wróciła z tym swoim opanowanym wyrazem twarzy i kompletną znieczulicą w oczach, po dawnej, roześmianej i towarzyskiej Anice nie pozostał nawet ślad. Teraz dziewczyna jedynie siedziała nieruchomo i niemal natarczywie, z niemym ostrzeżeniem w oczach wpatrywała się w Mattiasa, acz nic więcej już nie powiedziała.
    Szybko zmieniała nastroje ta Blackwood, oj szybko.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Pomysł mi pasuje ^^ okej to coś wyskrobię ^^]

    Pogoda sie nieco poprawiła,więc Lexy postanowiła iść na spacer i wyrwać się z tych ciasnych czterech ścian. Oczywiście nie zamierzała przemieszczać się w swojej ludzkiej postaci. Dumnie spacerowała sobie w lesie pod postacią pumy. Co jakiś czas,gdy znalazła ku temu odpowiednie miejsce położyła się wygodnie. Zasnęła nawet nie wiedziała kiedy,ale mimo wszystko miała się na baczności. Nie był to przecież teren bezpieczny i w każdej chwili mogli stanąć przed nią łowcy. Kiedy do jej nozdrzy dostał się jakiś dziwny zapach zeskoczyła zwinnie z gałęzi i pognała w jego kierunku. Na początku myślała że ma do czynienia z wampirem,ale to nie było to. W lesie było za dużo różnych zapachów,które ją rozpraszały. Tak się poddała swojemu węchowi,że nie za bardzo patrzyła gdzie biegnie. Cóż drzewa omijała w miarę zwinnie,bo można powiedzieć że je znała na pamięć. Zapach przybrał szybko na sile i nagle na coś wpadła,a raczej rzecz uściślając na kogoś. Nieufnie wstała i spojrzała na mężczyznę. Instynktownie wyszczerzyła swoje zębiska, jakby chcąc go ostrzec.

    [Przepraszam,że tylko takie coś,ale może się to lepiej rozwinie^^]

    OdpowiedzUsuń
  17. [No czy ja wiem, czy to koniecznie w parze idzie ze sobą, no ^^ Ale coś wyskrobię, jeżeli jakieś powiązanka dostanę ;3]

    OdpowiedzUsuń
  18. Ona po prostu siedziała i patrzyła się na niego jak na jakiegoś kosmitę, choć wzrok z pozoru bardzo spokojny miała. W co on grał? Mimo że znała go dość dobrze i z powodzeniem mogła podać całkiem sporo trafnych informacji na jego temat (nie mówimy tu oczywiście o sprawach wielkiej wagi, chodzi nam raczej o te mniejsze, niezobowiązujące), to w tym momencie za Chiny Ludowe nie potrafiła go rozgryźć. Jeszcze przed sekundą wyglądał jakby miał zamiar ją zgwałcić, zamordować a potem zakopać gdzieś w tym cholernym lesie albo oddać co najmniej w łapy Nocnych Łowców, a teraz co? Jak gdyby nigdy nic siedział rozwalony na łóżku i śmiał się w najlepsze? Cokolwiek łaziło mu po głowie, z pewnością nie było to dla niej korzystne, oj nie.
    - Do czego ty pijesz, Meiden? Czego ode mnie chcesz? - spytała z niemal niedosłyszalną nutą niepewności w głosie przemieszaną z lekką podejrzliwością.
    Wlepiła w niego te swoje krwistoczerwone tęczówki ze źrenicami okolonymi intensywnie zieloną obwódką i dalej siedziała nieruchomo, wyczekując odpowiedzi na swoje pytanie. Nie spodziewała się niczego nadzwyczajnego, ani też w stu procentach szczerego, choć kiedy usłyszała tę uwagę o swoich nogach, kąciki jej ust mimowolnie uniosły się ku górze. Jasne, że były zajebiste, w końcu należały do niej, nie? (Cholera, chyba zaczyna jej się od niego udzielać.)
    Zlustrowała go przenikliwym spojrzeniem od stóp do głów. Niewiele się zmienił. Wciąż wyglądał tak samo dobrze. Aż ją korciło, by zedrzeć z niego tę kompletnie niepotrzebną koszulkę i przekonać się, że tam też wcale się nie zmienił. Epizod spodni lepiej pomińmy. Była pewna, że...
    Natychmiast przerwała potok niekontrolowanych myśli i sklęła się w duchu. Nie powinna tak o nim myśleć, już nie. Właściwie to powinna stąd wyjść, wrócić do pokoju, spakować się i wyjechać jak najdalej stąd, bowiem była pewna, że jeśli zostanie tu choćby minutę dłużej, zagrzeje tu miejsca trochę dłużej niż planowała. A nie tak przecież miało być, prawda?
    Wiele rzeczy zrobić powinna. Ale nie z tylko sobie znanych przyczyn nie ruszyła się z miejsca. Może podświadomie jednak chciała tu zostać?

    OdpowiedzUsuń
  19. [Jeśli jakiś pomysł świta w twojej głowie proszę bardzo -zaczynaj.]

    OdpowiedzUsuń
  20. Nóż w ręce mężczyzny wcale nie pomagała. Lexy cała się najeżyła i w każdej chwili była gotowa do ataku. Odetchnęła tak,by jeszcze raz poczuć ten zapach i już po chwili wiedziała z czym ma do czynienia. Można było dostrzec jak zwierze się ironicznie uśmiecha, co raczej nie występowało w naturze.Po chwili była już w swojej ludzkiej postaci i wbrew pozorom wcale łagodniej nie wyglądała. Na głowę miała zarzucony kaptur z kolcami, tak z kolcami własnej roboty,a na rękach rękawiczki bez palców przyozdobione w podobny sposób.
    -Radziłam bym schować ten nożyk,bo jeszcze się zranisz-powiedziała,a spod kaptura były widoczne jedynie poruszające się usta.

    OdpowiedzUsuń
  21. Chciała się cofnąć, kiedy się do niej zbliżył, jednak ściana za nią nieco ją ograniczyła pod tym kątem. kompletnie zapomniała, że w trakcie tego jej całego sztucznego mazgajenia się, "uciekła" przed nim ja sam koniec jego, wygodnego warto by dodać, łóżka. Tak więc choćby nie wiadomo jak bardzo pragnęła, siłą woli ściany nie przesunie, co za tym idzie, sama też się nie odsunie od mężczyzny. Po prawdzie podświadomie nieszczególnie jej to przeszkadzało, jednak świadomość dziewczyny miała pewne zastrzeżenia, co do jego bliskości. Nie po to przecież odchodziła bez chociażby słowa wyjaśnienia, by teraz zaczynać wszystko od początku.
    Szybko jednak zmieniła zdanie, gdy tylko poczuła jego dłoń na swojej łydce. Znaczy, może nie tyle zmieniła, co zaczęła poddawać w lekką wątpliwość. Wlepiła swoje spojrzenie w rękę Mattiasa i przez wyjątkowo długą chwilę wpatrywała się w nią bez słowa. W tym momencie w ciele dziewczyny trwało coś na wzór niemałego huragany, ba, nawet dwóch. Pierwszy, lodowaty, kazał jej bezapelacyjnie pozbyć się tej dłoni, drugi zaś z kolei powodował, że robiło jej się coraz to cieplej i szeptał cichutko do ucha, żeby się poddała. Doskonale pamiętała to uczucie. Towarzyszyło jej niemal za każdym razem, kiedy tylko zbliżała się do blondyna. I jeszcze te parę dekad temu naprawdę je uwielbiała. A dziś? Dziś miała jeden wielki mętlik w głowie i sama nie miała zielonego pojęcie, co ma zrobić. O Szatanie, jakże ty możesz wystawiać swojego wiernego sługę na tak piekielną próbę?
    Wyrwana z tego dziwnego letargu głosem demona, podniosła wzrok i spojrzała prosto w te jego błękitne oczy. I wtedy oto właśnie wpadła. Podświadomie wiedziała już dokładnie, co dzisiaj się stanie. Przed oczami przelatywały jej kolejne kuszące wizje tego, co może się wydarzyć, tak bliźniaczo podobne do tych, które miały miejsce w przeszłości.
    Mimo wszystko postanowiła jednak wyjść z tego względnie zachowując twarz, toteż cała swoją wolę skupiła na tym, by pozostać względnie obojętną na jego dotyk i pokazać, że wcale nie robi on na niej wrażenia.
    - Banda zidiociałych kretynów, inaczej nie można tego nazwać - stwierdziła spokojnie. Znaczy chyba, bo odniosła wrażenie, że pod koniec głos minimalnie jej zadrżał. - Lepiej ty powiedz... Znaczy lepiej niech pan profesor powie, jak się panu z nimi pracuje? - spytała, uśmiechając się lekko ironicznie, a jej oczy nagle zapłonęły dziwnym, bliżej niezidentyfikowanym blaskiem. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, nieznacznie uwydatniając tym samym całkiem nieprzyzwoity dekolt swojej bluzki i skrywane za nim całkiem przyzwoite piersi.

    OdpowiedzUsuń
  22. Siedziała niewzruszona jego pieszczotami, a przynajmniej z całych sił starała się na taką oto wyglądać. I w jej mniemaniu wychodziło jej to nieomal perfekcyjnie, a przynajmniej taką miała nadzieję. Chociaż... Była sukkubem. Nie, ona nie miała nadziei. Ona była tego pewna. Tak, Mattias z pewnością niczego nie zauważył i dalej zachodzi w głowę, dlaczego wciąż pozostaje tak chorobliwie niezdrowo obojętna na jego dotyk, o. Była niemal pewna, że zaprząta sobie tym głowę i nie może dojść z tym do porządku. Dlatego to właśnie z każdą chwilą funduje jej coraz to nowsze, bardziej wymyślne "tortury", an które ona z kolei tak mistrzowsko pozostaje obojętna.
    Panie i panowie! A oto przedstawiam wam mistrzynię niewzruszoności: Przed państwem Anika Anabell Blackwood we własnej osobie, ha!
    Jednak cała jej kontrolę szlag trafił, kiedy usłyszała ten jego lekko zachrypnięty głos. Siła, dosłownie siłą zmusiła się, by zdusić w sobie delikatny dreszczy, który tak uparcie chciał przebiec po jej plecach. Udało jej się, jednak następnym razem już go nie powstrzyma, była tego pewna.
    Spokojnie, Blackwood, wytrzymasz, tylko spokojnie, nie panikuj - upominała się co chwila w myślach. Jednak kiedy jego palec zahaczył niby to kompletnie przypadkowo o jej bieliznę, mimowolnie wbiła paznokcie w swoje skrzyżowane ramiona. O nie, nie będzie tak łatwo, nie. Będzie się musiał jeszcze trochę postarać, zanim cokolwiek od niej wyegzekwuje.
    Zamknęła oczy i przygryzła lekko dolna wargę. Wytrzyma to piekło (bardzo przyjemne zresztą), wytrzyma, nie podda się. Oddychała spokojnie, niby nic się nie działo. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. O tak, pięknie. Jeszcze raz. Wdech, wydech...
    Miała właśnie przecząco odpowiedzieć na zadane przez niego pytanie, kiedy do głowy wpadł jej kompletnie inny, nieco diabelski plan. Mattias jako istota egoistyczna z pewnością nie pogodziłby się tak łatwo z wiadomością, że Anikę mimo wszystko miał ktoś jeszcze, czyż nie?
    Na jej ustach wykwitł niemal lucyferowy uśmiech, powoli rozchyliła powieki i spojrzała na mężczyznę, rzucając mu nieme wyzwanie, i odezwała się wreszcie:
    - Owszem, profesorze Meiden. Co więcej powiem, że pana poprzednik bardzo dobrze opanował... przedmiot, z którego dawał mi dodatkowe lekcje. Wiele się od niego nauczyłam - mruknęła cicho, delikatnie przesuwając językiem po swoich bladych wargach.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Hej, hej. Masz może jakieś pomysły?]

    OdpowiedzUsuń

Tutaj pozostaw swój komentarz. Prosimy o kulturalne zachowanie w rozmowach między autorami. Prowadzimy je w nawiasach [kwadratowych].