czwartek, 12 lipca 2012

Kill your enemies


   Po tymże padole pałęta się wielu ludzi. Iluś tam Amerykanów, iluś tam Europejczyków, iluś tam Azjatów i iluś tam Australijczyków. Mamy istoty wyższe i niższe, ładniejsze i niższe, płci tej bądź tamtej oraz osobników zwyczajnie wrednych, jak i miłych. Do wyboru, do koloru. Jednakowoż, nie każdy jest kimś ponad człowiekiem. Nie znajdziesz medium na pierwszej lepszej ulicy, a o Elfie w supermarkecie możesz sobie pomarzyć. Z drugiej strony, nikt nie może mieć pewności, że ich bliscy są normalni, o ile mogę to tak ująć. Ale spokojnie, to nic takiego. Mirabele Jackson, dwudziestotrzyletnia prezenterka w śniadaniowej, nowojorskiej telewizji też nie miała o tym pojęcia, chociaż przecież z takową istotą miała do czynienia nie tyle, co często, a bardzo.
   Ilekroć myślała na głos o tym, że Dean Forest został zesłany jej z nieba, kiedy to była w największym dołku, ów mężczyzna uśmiechał się kącikiem ust i pozwalał kobiecie wtulić się w niego jeszcze bardziej. Niestety, Mirabele nie miała pojęcia o tym, kim jest jej chłopak. Nie zdawała sobie sprawy z majestatycznych skrzydeł wyrastających mu z pleców oraz o jego prawdziwym pochodzeniu, ale miała pojęcie o tym, jak bardzo jej pomógł. Zdawało się, że nic więcej do szczęścia jej nie było trzeba, kiedy to wchodziła do studia szczęśliwa, z szerokim uśmiechem na malinowych ustach, bez worów pod oczami, w idealnej fryzurze i makijażu godnym pozazdroszczenia. I tak było. Ale się popieprzyło. Wraz z godziną trzecią, dnia piętnastego listopada roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego, Mirabele na świat wydała córkę; takie to małe było i niepozorne, punktów dostało chyba siedem czy osiem, a darło się na cały szpital, wspólnie ze swoją matulą, która, swoją drogą, opuściła tenże świat tego samego dnia, nadal nie wiedząc, że pozostawiła na nim nefilim.



D A P H N E  J A C K S O N
... czyli witamy w anielskim piekle


   Jakoś nigdy nie przejawiała żadnych specjalnych zdolności. Nie potrafiła od małego czytać w myślach, lewitować, władać jakimś żywiołem czy też przewidywać przyszłości. Nowojorski sierociniec jednak trąbił o plotkach na temat cichej, acz niebezpiecznej dziewczyny, wciąż stającej w obronie niewieściej części pokrzywdzonych brakiem rodziny dzieci. Nie było tam mowy o dyskretnym unoszeniu spódniczek, bo zawsze była na straży i ciekawskich biła linijką po plecach, głowie i dłoniach. Nikt nawet nie pomyślał o tym, aby zerknąć przez dziurę pomiędzy ścianami na kąpiące się dziewczęta, bo byli pewni, że jeszcze wyskoczy zza rogu i wydłubie im oczy tak, jak wcześniej zapowiadała. Potem wsiąkła gdzieś; mianowicie trafiła do szkoły. Szkoły, która tak naprawdę od zawsze była jej potrzebna. Dziewczę szybko przekonało się o kilku rzeczach; była do dupy, jeśli chodziło o grę na jakimkolwiek instrumencie, miała cholernie dobrego cela, a umiejętność zaglądania w przyszłość jest tylko zbędnym, przykrym balastem. Kto u licha chciałby znać wyniki meczów na najbliższe dwadzieścia lat?
   Daphne jakoś przebrnęła przez lata szkolne i jakoś udało jej się zapanować nad swymi rzekomymi mocami; nie lewitowała już za każdym razem, kiedy się złościła, a osoby stojące obok niej nie były narażone na zdradzenie swych najskrytszych przemyśleń. Z niewiadomych przyczyn rok po ukończeniu edukacji wylądowała w tej samej placówce jako.. szkolna pielęgniarka. Nie pytajcie, proszę Was. Tak wyszło. No i wychodzi na to, że mają całkiem ładną Pigułę, jeśli tak można to ująć.
   Ni to niskie, ni to wysokie. Takie tam, chyba w sam raz z tym swoim metrem siedemdziesiąt trzy, jednak często zaokrąglanym do osiemdziesięciu przez wspaniały wynalazek; szpilki. Daphne nie posiada żadnych ostrych kątów; pozbyła się ich wraz z piętnastym rokiem i od tej pory zaczęła nawet dbać o swoją sylwetkę, coby żaden tłuszcz na jej idealnym ciałku na długo nie zagościł. Zasadniczo, to dziewczyna w ogóle dba o swój wygląd. Nie nakłada na swoją sercowatą twarzyczkę tapety, a jedynie subtelnie podkreśla i tak już krwistoczerwone, pełne usta, czy też piwne, kocie oczy. Ciemnobrązowe kosmyki otulają jej szczupłe ramiona, a pojedyncze nawet opadają na jej wydatny biust; zawsze wydają się błyszczeć, są przeczesane, rzadko jednak spięte, chociaż i to się czasem zdarzy. 

   Wbrew temu, jak wygląda i jaką odzież na siebie zarzuca, nie należy ani do sztucznych panienek, ani do usilnie wyniosłych dam. Wrażliwe dziewczę, tak naprawdę, chociaż bywa uparta, nieznośna i kłótliwa. Wzrusza się widząc cudzą krzywdę i nie może przejść obok niej obojętnie, chyba, że taki był jej cel. Raz potrafi pokazać się jako wesoła, nieco nierozgarnięta altruistka, innym razem jako zadufana w sobie samotniczka. Wszystko zależy od towarzystwa i tego, czy poczuje się pewnie na danym gruncie, bo Daphne mimo chłodnej, pewnej siebie postawy, tak naprawdę jest cholernie nieśmiała. Jest kilka rzeczy niezmiennych. Na przykład jest strasznym śpiochem. Potrafi się przez to spóźnić, niezależnie od tego, o co chodzi. Najgorszym jest jednak w tym to, że nie może z tego powodu nieraz zjeść śniadania; a to żarłok niesamowity jest, powiadam Wam. Co za tym na szczęście idzie, wspaniała kucharka. Ogólnie jest jak do rany przyłóż, o ile Cię lubi, bo możesz sobie w ten sam sposób zafundować przepyszny obiad w jej domku wraz z opatrzeniem każdej ewentualnej rany. Spróbuj jednak zrobić coś jej przyjaciołom, a Piekło na Ziemi masz gwarantowane, bo z pewnością dopnie swego i zemści się po stokroć.






DAPHNE ERIS JACKSON

22 LATA; 15.11. 1990, NOWY JORK

SZKOLNA PIELĘGNIARKA; DOMEK NUMER JEDEN; NEFILIM

HETEROSEKSUALNY LEP NA FACETÓW



ALBUM
BLISCY
ZAPISANE





[Karta jest taka tylko po to, aby opublikować ją przed czternastym. Poprawię, jak tylko wrócę. Jak na razie nie odpowiadam za to coś powyżej, o. Na wątki i powiązania chętna, jak dla mnie to możecie ja nawet durną kawą oblewać, byleby przyzwoicie długo to opisywać. Naprawdę, nie przeszkadzają mi słowotoki. Z drugiej strony ostrzegam, że nie zawsze jestem w stanie się odwdzięczyć, za co z góry przepraszam.
Na zdjęciach Behati Prinsloo, cytaty z piosenki BOMV podanej w karcie.]

4 komentarze:

  1. [Skoro nikt tego jeszcze nie zrobił, to ja powitam. Druga postać, hmm? Wyszła sympatycznie :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam. Cóż, u mnie ciężko z myśleniem z przemęczenia. Ale może uda się nam na coś wpaść razem i wątek stworzymy]

    OdpowiedzUsuń
  3. Anika Blackwood16 lipca 2012 00:41

    [Się przywitam, skoro już jestem. Pielęgniarka szkolna, mniam, milutko. :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. Możesz ponownie wcielić się w postać żyjącą w sercu Nowego Jorku. Pamiętasz High-School-Life i atmosferę tam panującą? Jeśli tak, to zapraszam ponownie, jeśli nie to koniecznie musisz sprawdzić!
    www.bradley-high-school.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Tutaj pozostaw swój komentarz. Prosimy o kulturalne zachowanie w rozmowach między autorami. Prowadzimy je w nawiasach [kwadratowych].