Dziwnym trafem spotkał ją w ponury, deszczowy dzień, kiedy wszystko było jeszcze gorsze, niż na ogół zdawało się być. Pesymista i drań, nie wierzył w szczęście, fart, czy jakikolwiek traf(nawet taki, o którym teraz mowa). Nie zwracał na nikogo uwagi, nie interesowali go inni ludzie, żył i dawał żyć innym, wedle słów, którymi raczono go w domu. Dziewczyny traktował jak przygody, miłość jak bajkę, a używki jak wyzwolenie. Przygody lubił, w bajki nie wierzył, wyzwolony starał się czuć przez cały czas. Taki typowy bad boy bez zapowiedzi na polepszenie w przyszłości.
Ale wracając, poznał ją w jeden z t y c h deszczowych dni. Szła londyńską ulicą, zielonymi oczętami chłonąc wszystko dookoła, jakby była gąbką, a otoczenie wodą, którą należy się nasączyć. Było w niej coś… ujmującego. Uśmiechała się, jakby był to najpiękniejszy dzień, jaki mogła przeżyć. Szła tanecznie, jakby znajdowała się na parkiecie. Ludzie oglądali się za nią z nieskrywaną radością, niczym osoby. które nagle ujrzały słońce, przedzierające się za zasłonę ciemności panującej wokół. On był jednak obojętny. Jedynie patrzył.
Nie była brzydka, ale nie była też piękna. Niziutka niczym jakiś cholerny Dzwoneczek z Piotrusia Pana, radosna i czysta, nieskalana. Szczęśliwa, mimo niedociągnięć w swojej urodzie. Miała nieco przydługi nos, oczy, choć paliły się w nich radosne iskierki, miały smutny kształt, a jej figura pozostawiała wiele do życzenia. Zawsze lubił kobiety średniego wzrostu o bujniejszych kształtach. Ona zaś była nieco przypłaska.
Ufał jednak sobie samemu – i nikomu innemu! – więc wstał z krzesełka, na którym siedział i sączył piwo, i podszedł do dziewczęcia, by mu się przedstawić. Powiedział coś w stylu „Jestem Christopher i zamierzam zjeść z tobą lunch”. Wystarczyło, by poszła z nim. Głupia, oj, głupia naiwna dziewczyno, myślał. Wiedział, że jeszcze tego wieczora znajdą się w łóżku.
Sprawy jednak potoczyły się zupełnie inaczej. Usiedli przy piwie – on – i coli – ona – i zaczęli rozmowę. Od słowa do słowa zaczęło się okazywać, że blondyneczka wcale głupia i pusta nie była. Wręcz przeciwnie, należała do tego rodzaju kobiet, od których uciekał jak najdalej. Inteligentna i mądra, umiejętnie prowadziła rozmowę, wyciągając z niego to, czego sam nigdy by jej nie zdradził. Spodobała mu się i to nie tylko fizycznie. Z przykrością stwierdził, że była urocza. Nigdy w życiu nie nazwał nikogo uroczym. Przerażało go to.
W pewnym momencie, dokładnie nie wiedział jak i kiedy(na pewno po kilku tygodniach znajomości), zostali parą. Och, żadne nie powiedziało o tym głośno. On był zbyt dumny i uparty, by przyznać, że na kimś mu zależy. Ona nie miała serca, by mu to na siłę uświadamiać. Ale coś między nimi było, jakaś więź, emocjonalna, psychiczna. Od początku wiedzieli, kim są. Że w ich żyłach płynie magia. Dlatego to połączenie zwalali na swoje pochodzenie. Przynajmniej chłopak starał się to robić. Dziewczyna, jak zwykle, pozwalała mu trwać w tej marnej iluzji.
Pewnego dnia się wściekł. Blondynka nie chciała mu się oddać, nie chciała z nim uprawiać seksu. „Nie jestem gotowa”, tłumaczyła, ale nie chciał jej słuchać. Od dłuższego czasu coś się miedzy nimi psuło. Po trzech utopijnych miesiącach spotkali się z rzeczywistością. Kiedy tamtego dnia wybiegł z domu, po raz ostatni w dziewczynie obudziła się czarownica. Ostrzegła ją, ale blondynka nie chciała słuchać. Nie, on nie będzie do tego zdolny. Nie zrobi jej czegoś takiego.
Wrócił spity „jak stu diabłów”, chwiejąc się na nogach wszedł do wynajętego przez dziewczynę pokoiku i się na nią rzucił. Ostatkiem sił nastolatka uciekła do łazienki. Płakała, płakała gorzko, a on słyszał ją przez zamknięte drzwi.
Uch, sama nie wiem, czy to jest to. Czemu to dodaję? Jezuuuuuu, robię z niej ofiarę. Katy, wiesz o co chodzi, prawda? Przynajmniej myślisz, że wiesz. Ale nie wiesz. Jutro - dzisiaj? - w Wolnych pojawi się Christopher, główny bohater tego wycinka o Avril. Chciałam to wkleić jako opis właśnie do jego - ich - historii, ale wyszło za długie. No i jest tutaj.
Boję się samej siebie.
Jeg elsker deg tych, co to rozumieją bez tłumacza.
xoxo,
[Jezu! A myślałam że to ja mam skłonności do pisania pesymistycznych opowiadań. Trochę za krótkie jak na mój gust, bo ledwo się wciągnęłam, a już się skończyło. Niestety muszę przyznać, że to było piękne :)]
OdpowiedzUsuń[ Łee, ściągnęłaś ode mnie norweski! ;D Poza tym, notka ładna ;)]
OdpowiedzUsuń[Podpinam się trochę pod słowa Mary. Jak dla mnie też trochę za krótkie, ale ogólnie bardzo dobre! :D]
OdpowiedzUsuń[Chyba nie umiem pisać na dłuższą metę... Obecnie zamęczam się "tworzeniem" opowiadania na konkurs literacki. Ma mieć 40 000 znaków, a ma jakieś - hm - niecałe pięćset? ;]
Usuń[Yyyy... To opowiadanie ma mieć 72 000 znaków, a nie 40 000. No i kiedyś udawało ci się napisać dość długą notkę :D
Usuń